Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zrozumiałaby go i... wybaczyła. Nie miał jednak prawa, nie mógł! Nie
może przecież obarczać jej ciężarem, który dla niego samego był trudny
do utrzymania.
Podniósł jej dłoń do ust.
— Masz rację, Stefanio, wieczór jest naprawdę prześliczny. Przy-
prawia o prawdziwy zawrót głowy. Może lepiej będzie, gdy zamkniemy
okno — powiedział.
Wiedziała, że próbuje odwrócić jej uwagę od swojego dziwnego
zachowania, lecz mimo to pomogła mu zamknąć okno.
Steffi tymczasem pogrążona była w żartobliwej rozmowie z kuzy-
nem. Jej śmiech uspokajał chaotyczne myśli i pozwalał mu zapomnieć
o głęboko skrywanej tęsknocie za Lianą.
Po chwili hrabina zwróciła się do córki:
— Myślę, kochana Steffi, że już najwyższy czas, byś udała się do
swojego pokoju i położyła się spać.
— Czy rzeczywiście jest już tak późno?
— Tak, moje dziecko. A młodzi ludzie potrzebują dużo snu. Już
i tak, ze względu na odwiedziny Detleva, siedziałaś z nami o godzinę
dłużej niż zwykle.
— Czuję się jak w wojsku. Wieczorny capstrzyk! No cóż... dob-
ranoc, mamo.
— Dobranoc, moje drogie dziecko.
Podeszła też do ojca, ucałowała go serdecznie, a on czule pogładził jej
okrągłe policzki i lśniące włosy.
Detlevowi z godnością podała rękę.
— Zobaczę cię jeszcze jutro rano, przed twoim wyjazdem do
Greifenbergu?
— Mam nadzieję, że tak, jeżeli nie będziesz zbyt długo spać.
Wyjeżdżam koło dziewiątej.
Och o tej Porze jestem już od dawna na nogach. A zatem,
i miłych snów. Mam nadzieję, że nie przejadłaś się
ii i nie przyśnią ci się kandyzowane koszmary — przekomarzał
L n'ią żartobliwie.
S1? L___ gojeniu żołądkowi nie zaszkodziłyby nawet kamienie, jest
trzymały- Zatem dobranoc i przyjemnych snów.
Wy Pozostali patrzyli z uśmiechem, gdy wychodziła, po czym roz-
wiali jeszcze przez godzinę, zanim zdecydowali się udać na spoczy-
ncłc
Detlev nie położył się od razu do łóżka. Długo siedział przy oknie,
ukryty w swoim pokoju przed ciekawskimi spojrzeniami i palił papiero-
sa Jego myśli uleciały w kierunku Greifenberga. Wróci tam jutro
i podejmie przerwaną pracę. W Berlinie zrelaksował się odrobinę,
z takim też zamiarem tam pojechał, chciał przynajmniej trochę od-
począć przed początkiem sianokosów. I wrócił z przepełnionym miło-
ścią sercem. Nie poradzi sobie z tą miłością tak szybko, jakby chciał. Był
o tym głęboko przekonany.
„Muszę to w sobie zwalczyć. Przecież nie mogła mi panna Reinold
utkwić aż tak głęboko w sercu. Jeżeli nie zobaczę jej przez dwa, trzy
tygodnie, opadnie ze mnie jej czar i urok. Chciałbym tylko wiedzieć,
czy i jej mój nagły wyjazd sprawił taki ból, jak mnie. Przestań wreszcie
o niej myśleć. Detlevie!" — złajał samego siebie. Jego nieposłuszne
myśli ciągle wracały do Liany, jej uroczej, pełnej słodyczy towarzyszki
i uroczych oczu.
Następnego dnia, po śniadaniu Steffi odprowadziła kuzyna do
samochodu, którym miał udać się do Gerifenberga.
. etley serdecznie pożegnał się z wujem i ciocią. Steffi natomiast
wiesiła mu się na szyi i skakała, nie mając dla niego litości.
t~T Cnetniej pojechałabym z tobą do Greifenberga niż została
KifJ',Wlerz m* Detlevie. Zanudzę się tu na śmierć z kochaną Malwinką.
si? znowu zobaczymy?
71
70
— Najpóźniej w niedzielę, o ile nie zjawisz się wcześniej w Greifen-
bergu.
— Zobaczymy, co się da zrobić. Chciałabym ponownie poje-
chać z tobą do S., na koncert. Czy nie moglibyśmy tam pojechać
w niedzielę?
S. było niewielkim kurortem, położonym w pobliżu Greifenbergu.
— Bardzo chętnie, Steffi. Porozmawiamy o tym jeszcze w niedzielę.
— Tak też uczynimy. I nie bój się. Założę moją najbardziej
elegancką sukienkę i obiecuję, że nie przyniosę ci wstydu.
— Jeżeli o mnie chodzi, mogłabyś być ubrana tak jak teraz.
Krytycznie spojrzała na białą sukienkę, okrytą również białym
fartuszkiem.
— No cóż, tu w Rastenau o tak wczesnej porze nikomu nie
przeszkadzają moje domowe sukienki. Gdzie indziej jednak mogłyby się
za bardzo wyróżniać.
— Może masz rację, Steffi... teraz jednak muszę się pospieszyć. Do
zobaczenia!
— Do widzenia, Detlevie! — krzyknęła Steffi biegnąc przez chwilę
przy samochodzie, po czym zwróciła się w stronę ogrodu, gdzie czekała
już na nią panna Riickauf.
Hrabia Joachim pozostał w swojej pracowni i stał obecnie przy
oknie, przyglądając się scenie pożegnalnej. Uważnie śledził zachowanie
siostrzeńca. Ustawicznie myślał o jego wczorajszym wyznaniu.
Gdy po paru dniach otrzymał wiadomość od Liany, że przyjęła
posadę w Brinkenhof, miał uczucie, jakby wyzwał los na pojedynek.
Nie starał się przekonać Liany do zmiany podjętej decyzji, co powinien
był uczynić w interesie Detleva. Zrobił coś wręcz przeciwnego — po-
chwalił Lianę za jej dojrzałe zachowanie.
Po wysłaniu listu do niej, zamyślił się, błądząc nieobecnym wzro-
kiem po położonym za oknem parku. Wreszcie ocknął się, podniósł
dumnie głowę i udał się do biblioteki zamkowej. W przyległym pokoju
znajdowało się tajne archiwum, do którego wszedł zdecydowanym
krokiem. Pozostał tam przez godzinę, przeszukując zachłannie papiery
i akta. Nie znalazł jednak tego, czego szukał. Ostatecznie opuścił
archiwum, nie był jednak zadowolony, a jego napięta twarz wyrażała
ponure zdecydowanie.
rzeczy ich własnemu biegowi. Jeden Bóg wie, dlaczego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org