[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i teraz w stosunku do kobiet jestem obiektywny i chłodny. Lecz zawsze byłem zdecydowany
spełnić obowiązek społeczny, wchodząc w związek małżeński, o ile spotkam kobietę, która
zadowoli się tym tylko, że ją otoczę głęboką czcią i względami, że będę dla niej taki, jak
dżentelmenowi przystoi, że będę z nią żył w zgodzie i harmonii. Pan radca powiedział mi, że
pani jest gotowa poślubić mnie, by spełnić jego życzenie. Ale pani zna mnie równie mało jak
i ja panią, jestem więc przekonany, że i pani nie żywi do mnie żadnych gorętszych uczuć.
Zawrzemy przeto ściśle konwenansowe małżeństwo, o ile pani przyjmie me oświadczyny.
Zapytuję tylko, czy po tym wszystkim, co musiałem pani wyznać, zechce pani zostać moją
żoną.
Dagmara siedziała wciąż ze spuszczonymi oczyma. Historia jego życia wzruszyła ją
do głębi, całym sercem współczuła mu, póki opowiadał jej swe dzieje. Lecz ostatnie zdania
zmroziły ją i pomogły wrócić do równowagi. Na Boga, niech tylko nie spostrzeże, co się
kryje w jej sercu! Zdobyła się na odpowiedz głosem zupełnie spokojnym:
- Dziękuję za szczerość, hrabio. To, że nie próbuje pan udawać uczuć, jakich pan nie
żywi, świadczy jak najlepiej o pańskim honorze. W zamian za to chcę być równie szczera:
przyjmuję pańskie oświadczyny, ponieważ ojciec mój pragnie, abym została hrabiną
Taxemburg, a także dlatego, że zgadza się to z mym życzeniem. Naturalnie kochać pana nie
mogę, znając go tak mało. Ale uczciwe słowa pańskie wzbudziły we mnie przekonanie, że
będę żoną prawdziwego dżentelmena. Tak samo więc, jak ja jestem pewna, że zawsze
uszanuje pan we mnie swą żonę, i pan również może na mnie polegać, że nazwisko pańskie
cenić będę wysoko i uważać je zawsze za powierzone mi dobro. Daję więc panu swe słowo i
proszę o wszystkim innym pomówić z moim ojcem. Zgadzam się na wszystko, co obaj
postanowicie.
Hr. Taxemburg skłonił się. Choć sam tak chłodno przemówił do Dagmary, jednak
zmroziła go jej odpowiedz. Nie przeczuwał wcale, co działo się w sercu tej dziewczyny, która
tak bez zastrzeżeń całą swoją przyszłość oddawała mu w ręce. Widocznie pragnienie
hrabiowskiej korony było w niej bardzo silne, skoro bez wahania przyjęła tak formalne
oświadczyny.
Spojrzał na nią badawczo:
- Jeśli więc posiadam zgodę ojca pani, czy mogę od tej chwili uważać panią za swoją
narzeczoną?
Dagmara schyliła głowę, pobladła:
- Owszem, panie hrabio.
- Więc proszę mi podać rękę na znak, że razem pójdziemy w życie jak para uczciwych
ludzi.
Dagmara położyła rękę na jego wyciągniętej dłoni. Jak lód zimna była piękna rączka,
na której łagodnym blaskiem mienił się duży szafir. Dagmara spojrzała na pierścień; jego
ciemnobłękitne lśnienie wlało w nią nieco otuchy: Niebieskie oko mamy czuwa zawsze nade
mną, i na tej nowej drodze czuwać nie przestanie , myślała pokrzepiona.
Hrabia Ginter mimo woli objął silnym uściskiem małą, miękką rączkę, jakby ją ogrzać
chciał swym ciepłem. Potem podniósł rękę do ust.
- Uczynię wszystko, co będzie w mej mocy, aby pani nigdy nie żałowała swojej
zgody. Dziękuję.
Dagmarze udało się wreszcie spojrzeć mu w oczy spokojnie:
- Nie trzeba podziękowań, panie hrabio.
Ginter Taxemburg uśmiechnął się lekko:
- Ogólnie przyjętym zwyczajem narzeczeni mówią sobie po imieniu, czy wolno mi iść
za tą powszechną regułą, droga Dagmaro?
Twarz jej zaczerwieniła się. Po raz pierwszy Ginter przemówił do niej w ten sposób.
Droga Dagmaro . Cudownie zabrzmiało to w jej uszach, jak w bajce!
Zdziwiony spojrzał łagodnie w jej zaróżowioną twarz. Ta oznaka dziewczęcego
zmieszania nie licowała zupełnie z jej zwykłym, chłodnym zachowaniem.
Zdradzała, że nie jest z kamienia. Przyjrzał się jej uważnie. Szkoda, że to piękne
stworzenie nie wychodzi za mąż z miłości, że nie poślubia człowieka, którego kocha. Wszak
posiada wszystko, co może uszczęśliwić mężczyznę. Lecz jeżeli ma duszę, to duszę uśpioną i
tylko gorąca miłość mogłaby ją wzbudzić. Lecz dla niego lepiej, by zawsze trwała w
uśpieniu.
Ponieważ milczała, zapytał:
- Czy mogę oznajmić ojcu, że mam twoje słowo?
Dagmara skinęła głową:
- Owszem, proszę mu to powiedzieć.
Uśmiechnął się:
- A jednak musisz się zdecydować mówić mi po imieniu, to jest Ginter.
I znów ku jego zdumieniu Dagmara zarumieniła się po uszy:
- Wybacz, Ginterze, muszę się przyzwyczaić - odparła zmieszana.
Jej zakłopotanie obudziło w nim rycerskie struny duszy.
- Czy pójdziesz ze mną do ojca? - zapytał, zmieniając temat rozmowy.
Oddychała szybko.
- Bądz łaskaw, idz sam, ja zaczekam tutaj, dopóki nie omówicie wszystkich
potrzebnych szczegółów.
Ginter był ciągle zdumiony, wzruszyło go też nieco, że dumna i pewna siebie
dziewczyna w tej chwili nie zdołała ukryć zmieszania.
Podniósł jej rękę do ust i wyszedł.
Dagmara spoglądała za nim jak odrętwiała. Utkwiła wielkie, palące oczy w drzwiach,
którymi wyszedł.
- Czy potrafię to znieść? Czy zawsze podtrzyma mnie duma? - zadała sobie w duchu
pytanie, truchlejąc na myśl o przyszłości.
Na szerokim, wyścielonym dywanem korytarzu, wiodącym do hallu, stał hr. Ginter
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl