[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy Raszkin opuszczał sterówkę, obie drużyny szturmowe jedna dowo-
dzona przez Stiga Palmego, druga przez Maxa Kellermana bezgłośnie usunę-
ły pięciu z trzydziestu Niemców strzegących statku. Jednocześnie wprowadzono
w życie drugą część planu Beauraina obstawiono swoimi ludzmi wszystkie zej-
ścia na pokład główny. Każdy, kto próbowałby wspiąć się na schody prowadzą-
ce z niższego pokładu, dostałby natychmiast strzałą z karabinka harpunniczego
w pierś. Stig i Max opanowali już obie burty rufowej części statku. Tylko jeden
człowiek nie uporał się jeszcze ze swoim zadaniem wciąż jeszcze w każdej
chwili groziła mu śmierć.
Henderson wisiał na ogromnym stalowym płacie, przyczepiony do niego za
ręce i nogi magnetycznymi klamrami, i za wszelką cenę próbował wykonać swoje
zadanie. Został zupełnie wyniesiony ponad wody Bałtyku, które śmigały tuż pod
nim z nieprawdopodobną prędkością. Pęd wodolotu wytwarzał silny wiatr, który
dął mu prosto w twarz, zalewał pianą i bryzgami wody maskę, szarpał niemiło-
siernie całym jego ciałem, próbując je oderwać od płata i cisnąć w dół, do wody,
prosto pod rufowe płaty Komety , które zmieniłyby go w krwawą miazgę.
Miał nadzieję zakończyć mocowanie ładunków wybuchowych, podciągnąć się
do barierki i zdążyć wrócić na pokład, nim wodolot wznowi swą podróż. Podróż?
Psiakrew, to wyglądało bardziej na jakiś wściekły wyścig! Otarł maskę z piany
i zobaczył w oddali mrugające światło. Latarnia morska Hammeren nad zdradli-
wymi klifami północnego przylądka Bornholmu, do którego szybko się zbliżali.
Kiedy umieścił drugi ładunek pod płatem, w miejscu niewidocznym dla
patrzących z pokładu od wibracji silników cały dygotał, jakby obsługiwał pięć
młotów pneumatycznych naraz. Dosłownie, trząsł się jak galareta. Tylko z naj-
wyższym wysiłkiem zdołał przyłożyć ładunek w odpowiednim miejscu, urucho-
mić przyssawy magnetyczne, które przytwierdziły go do płata, a następnie naci-
snąć wyłącznik, uruchamiający zarówno zegar, jak i czujnik udarowy.
%7łeby pokonać stromą ścianę płata, musiał jeszcze raz powtórzyć wszystkie
czynności, jakie wykonał przy schodzeniu w dół. Wyłączył magnetyczne przy-
czepy na lewej ręce i nodze, zawisł tylko na pozostałych dwóch i z ogromnym
264
wysiłkiem podciągnął się w górę wolną lewą ręką i nogą. Potem należało powtó-
rzyć to samo z zaczepami prawej strony ciała, prawą ręką i nogą podciągnąć się
jeszcze wyżej, bliżej kadłuba. Wspinaczki nie ułatwiał wiatr szarpiący nim z furią,
ryk wodolotu pędzącego przez noc jak burza, wibracje, które w błyskawicznym
tempie pozbawiały go resztki sił, jaka mu jeszcze pozostała.
Nie poddawaj siÄ™, bo koniec z tobÄ…!
Po raz pierwszy w życiu Henderson poczuł się zmuszony rozważyć tę niemiłą
możliwość i uzmysłowił sobie, że mądrzej będzie nie spoglądać w dół. Z ogrom-
nego wyczerpania świat zaczynał mu wirować przed oczami. Widok spienionych
płacht wody przemykających bez końca w dole przyprawiał o zawrót głowy. Na
każdy ruch zdobywał się wyłącznie nakazem siły woli. Przestało go już obcho-
dzić, czy mu się uda, czy nie, lecz świadomość tego zobojętnienia napawała go
pogardą dla samego siebie i pobudzała do życia.
Po upływie miliona lat podciągnął się, przedostał przez poręcz i osunął na
pokład. Legł bez ruchu czekając, aż wrodzona żywotność pozwoli mu przyjść
do siebie. I w tej właśnie chwili rozległy się serie z pistoletów maszynowych
przerywane łoskotem granatów ogłuszających i odłamkowych.
* * *
Podaj mi broń, Oskar.
Günther Baum nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ wyciÄ…gnÄ…Å‚ do tyÅ‚u rÄ™kÄ™, a Oskar natychmiast
podał mu Lugera. Niemiec stał przy lewej burcie i nie miał właściwie żadnych
powodów, by cokolwiek podejrzewać. Przed nim rozciągał się otwarty pokład.
W ciemności majaczyły zarysy łodzi ratunkowych huśtających się na linach żu-
rawików od pędu Komety , demonstrującej swym znamienitym gościom, na co
ją stać. Za plecami Bauma jego pomocnik, Oskar, zacisnął mocniej w ręku kolbę
swego własnego automatu. Neseser przestał go już teraz obchodzić.
Czy coś się stało? zawołał przekrzykując świst wiatru.
I były to ostatnie słowa w jego życiu. Ledwie zdołał je wymówić, gdy z ciem-
ności wyprysnął pocisk. Pomocnik Bauma krzyknął przerazliwie i zatoczył się do
tyłu z harpunem Palmego sterczącym mu z piersi. Korzystając z osłony mroku,
Baum odwrócił się błyskawicznie, wycelował do przemykającego cienia i strzelił.
Cień runął.
Wszyscy na mostek! Baum ryknął co sił w płucach. Wycofać się
z pokładu! Po czym odkręcił tłumik i dwukrotnie wystrzelił w powietrze.
Palme uświadomił sobie, że teoretycznie jest to sensowna strategia. Baum
chciał zebrać swoich ludzi na okrętowym odpowiedniku wzniesienia na most-
265
ku, skąd mogli zasypać gradem kuł próbujących wedrzeć się z dołu napastników.
Baum dotarł na mostek wyłącznie dzięki swej szybkości. Wbiegł skulony po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl