Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

języczki płomieni tańczyły się w zapadającym zmierzchu. Chrust trzaskał od gorąca. Kowalski
wyciągnął się na boku podpierając głowę ręką. Grekow poszedł w jego ślady.
 Dobrze  niespiesznie powiedział Kowalski.  Dawno już nie leżałem przy ognisku.
 Ja widziałem ogniska tylko w kinie  przyznał się Grekow.  Ma to swój urok.
Szybko się ściemniało. Leżeli nieruchomo patrząc na tańczące płomienie, rozluznieni
odpoczywali. Potem Grekow odwrócił się na plecy i zaczął patrzeć w niebo. Wkrótce znalazł to,
czego szukał. Nad nimi słabo migotała świetlista kropka. Długo patrzył na nią.
 Gwiazda  usłyszał głos Kowalskiego.  Chmury się rozpraszają.
 Tak  odparł Grekow.  Patrzył na świecący punkt. Obok niego zapłonęło jeszcze
kilka.  Niedługo wszystkiego się dowiemy.
 Rozumiem  odezwał się Kowalski.  Ale teraz to nie ma znaczenia. Droga z
powrotem jest zamknięta. Prawdopodobieństwo trafienia na Gammę jest minimalne. Znudziły mi
się już buntujące się roboty, lodowe pustynie, trawa, która próbuje mnie ugryzć. Niech będzie,
jak pan mówi, że ta planeta jest po prostu podobna do Ziemi. Ja zostaję tutaj. Zmęczyło mnie to
bezsensowne błądzenie.
Grekow patrzył w górę słuchając, jak w ciszy trzaskają gałęzie w ognisku i jak szeleści
chrust podrzucany do ognia przez Kowalskiego.
 Może by pan przyniósł jeszcze chrustu.
Grekow posłusznie wstał i ruszył w krzaki, w tym kierunku, gdzie poprzednio zauważył
kupy suszu. Związał chrust i ostrożnie szedł z powrotem uważając, żeby nie poranić twarzy
kłującymi gałązkami krzaków.
Kiedy wrócił do ogniska, Kowalski siedział obejmując kolana rękami, a na jego twarzy
igrały jasne odblaski ognia.
 Gwiazdy  cicho powiedział Kowalski odwracając się na dzwięk rzuconych gałęzi. 
Są zupełnie obce.
Grekow popatrzył w górę. Kiedy wrócił z chrustem, niebo całkiem się przejaśniło, ale
rysunek gwiazdozbiorów był obcy, różny od wszystkiego, co widział kiedykolwiek. Usiadł na
ziemi. Nagle zrozumiał, że jest bardzo zmęczony, że łamie go w kościach, że mięśnie są ciężkie,
że chce mu się po prostu spać.
 To i tak jest Ziemia  z przekonaniem powiedział Kowalski.  Po prostu podsunęli
nam nieprawdziwy obraz nieba.
Grekow milczał. Był zmęczony i chciał spać. Nie chciało mu się rozmawiać. Kowalski
rozmyślał głośno:
 Przecież nic nie wiemy. Nie można wykluczyć, że Tunel łączy nie tylko światy, ale i
epoki, że przenosi nas w przeszłość albo przyszłość planet. A może to rzeczywiście Ziemia, ale
tysiące lat temu? Albo na odwrót  za tysiące lat?&
 Wierzy pan w Maszynę Czasu?  leniwie spytał Grekow. Już zamknął oczy i słowa
Kowalskiego dochodziły do niego spoza granicy snu.
 Maszyna Czasu nie jest gorsza od Tunelu  usłyszał daleki głos Kowalskiego.  Co to
dla nich przebić Tunel w czasie, nie tylko w przestrzeni? Przecież nic nie wiemy. Nie jest
wykluczone, że inaczej Tunel po prostu nie chciałby funkcjonować&
Kowalski mówił dalej zapalając się stopniowo, mówił o Tunelu, o jego twórcach, o
zasadzie jego działania i jeszcze o czymś, ale Grekow go już nie słyszał. Spał.
7
Grekow popluł na rękojeść i machnął wędziskiem. Po cichej powierzchni zatoczki rozeszły
się kręgi. Grekow ostrożnie oparł wędzisko na widełkach i czekał.
Sprzęt, którym się posługiwał, był bardzo prosty. Z mocnego drewnianego kolca wyszedł
świetny haczyk. %7łyłką była długa syntetyczna nitka z kurtki kombinezonu. Jako przynęta na
haczyku wisiał kawałek mięsa z dużego kraba złapanego poprzedniego dnia. Aatwo zgadnąć, z
czego były zrobione wędzisko i spławik.
Kowalski, kiedy Grekow zapoznał go ze swoim wynalazkiem, nie był w pełni zachwycony.
Pochwalił haczyk, ale zauważył, że wyciąganie nitek z ubrania to zbytnie ułatwianie sobie życia.
Twierdził, że o wiele lepiej nadają się do tego celu długie drewniane włókna, z których on,
Kowalski, zrobił cięciwę do łuku. Przewidywał nawet, że ryby rozpierzchną się, kiedy powąchają
nitkę z kombinezonu Grekowa i będzie on miał szczęście, jeśli chociaż jedna ryba zainteresuje
się haczykiem. Postanowili sprawdzić skuteczność wędki.
Grekow przysiadł na pokrytym krótką trawą brzegu zatoczki. Obok niego skłaniały się nad
wodą drzewa podobne do wierzby  Kowalski nie nazywał ich inaczej. Drzewa gubiły
srebrzyste liście, które spadały do zalewu.
Spławik leżał nieruchomo na wodzie obok wielkiego korzenia. Potem zadrżał i Grekow
chwycił za wędkę. Drżenie jednak ustało.
Woda pod spławikiem była czysta, dna jednak nie było widać.
Pomysł, aby zorganizować sprzęt rybacki, powstał w głowie Grekowa wcześniej, kiedy o
wschodzie słońca jak bezdzwięczny srebrzysty łuk wyskoczyło koło tego samego korzenia
metrowe cielsko, błysnęło czerwonymi płetwami i powoli, jakby niechętnie, powróciło do wody.
Była to ryba podobna do klenia. Kowalski, kiedy dowiedział się o tym wydarzeniu, z całą
stanowczością stwierdził, że to kleń. Chociaż raczej można powiedzieć, że było to zwierzę
przypominające rybę podobną do klenia.
Potem Grekow także nieraz widział, jak pod przezroczystą powierzchnią wody przepływa
stado  kleni , podobne do maleńkiej podwodnej flotylli. W środku zawsze płynęły dwa albo trzy
metrowe okazy otoczone eskortą mniejszych. Procesja posuwała się powoli nie zwracając uwagi
na padające do wody liście  wierzb i wstrzymującego oddech człowieka.
Do zrobienia wędki zdopingował Grekowa fakt, że Kowalski wracając z wyprawy w głąb
wyspy przytaszczył na ramionach łanię ustrzeloną z łuku własnej roboty. Kowalski w ogóle był
dobrze przystosowany do życia na wyspie. Grekowa, jeszcze do niedawna traktującego
Kowalskiego jak nowicjusza, ogarnęła zazdrość. I wtedy zrobił wędkę.
Spławik koło korzenia znów zadrżał, uniósł się i Grekow zamarł w oczekiwaniu. Spławik
jednak jak gdyby znowu zasnął.
Minął już miesiąc od czasu, kiedy ludzie znalezli się na wyspie. Po pamiętnym wieczorze,
kiedy po raz pierwszy zobaczyli obce niebo, Grekow starannie unikał sporów, które miały
rozstrzygnąć, co to za świat. Jednak nie zawsze mu się to udawało.
Planeta rzeczywiście była jakby sobowtórem Ziemi, ale niebo było tu obce. Co prawda
Kowalski rozwijając swoją hipotezę, że Tunel przenosi w czasie tłumaczył to przemieszczaniem i
przemieszaniem gwiazd w ciągu tysiącleci. Na dowód wyciągał palec w niebo i mówił:  Niech
pan patrzy, To Syrius lub  To Wega albo jeszcze coś innego. Spór z nim nie miał sensu, ale
czasami Grekow leżąc na plecach przy ognisku łapał się na tym, że szuka na nieznajomym niebie
zdeformowanych kształtów ziemskich gwiazdozbiorów.
Czasami w jaśniejsze noce zawisał nad nimi sierp albo dysk księżyca. Był on rozmiarami
podobny do ziemskiego, miał też ciemniejsze i jaśniejsze plamy, ale ich rozmieszczenie było
inne. Kowalski wyjaśniał to tym, że Księżyc w ciągu tysięcy lat lekko się odwrócił i że widzą go
trochę pod innym kątem. Z braku teleskopu sprawdzenie tej hipotezy było niemożliwe.
Po kłótniach, w których Grekow odrzucał kolejne idee kolegi, obrażony Kowalski chodził
na urwisko i długo patrzył na morze. Grekew podejrzewał, że szuka w oddali żagla albo dymku
zbliżającego się statku. Ale nic nie naruszało spokoju wyspiarzy.
W ciągu miesiąca ludzie nauczyli się wiele. Zbudowali sobie szałasy podobne do budowli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org