Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nigdy nie mówiłam, że chcę, tylko że byłoby miło przyjść nad wodę,
usiąść w cieniu i się pohuśtać. Nie w tym rzecz.  Zamknęła oczy, starając się
nie stracić cierpliwości. Po chwili otworzyła je i potrząsnęła głową.
 Słuchaj, oboje wiemy, że to z powodu wypadku masz teraz trochę
89
R
L
T
wolnego czasu. Nie wziąłeś urlopu, nie zdecydowałeś się przystopować z
pracą, zwyczajnie z nudów przypomniałeś sobie o altance. A kiedy lekarz
pozwoli ci wrócić do pracy, znów zapomnisz o całym świecie.
Wsunąwszy ręce do kieszeni dżinsów, Sam wzruszył ramionami.
 Jakie to ma znaczenie, czy moja obecna bezczynność jest wymuszona
czy nie? Po prostu mam czas i chciałabym się tym zająć.  Ujął Brię za brodę
i zmusił, by popatrzyła mu w oczy.  Marzyłaś o altance z huśtawką i
będziesz ją miała. Cały czas staram się, żeby niczego ci nie brakowało. I
nigdy nie przestanÄ™.
Przez dłuższą chwilę spoglądała na niego w milczeniu, po czym
wolnym krokiem skierowała do domu.
 Jak sobie życzysz, Sam.
Dogonił ją. Przezornie nie ciągnął tematu. Zresztą cokolwiek by
powiedział, nie zmieniłoby to jej opinii o nim. Po prostu udowodni żonie,
że tym razem się na nim nie zawiedzie. Zamówi fachowców, którzy przyjadą
i raz, dwa postawiÄ… altankÄ™.
Bolało go, że Bria mu nie dowierza. Najwyrazniej uważała, że rzuca
słowa na wiatr, że może ma dobre intencje, ale nic z nich nie wynika. A
przecież wszystko, co robił, robił z myślą o niej, żeby lepiej się jej żyło. Kiedy
wspomniała, że nie ma czasu czytać tyle, ile by chciała, natychmiast przyjął
do pomocy Rosę. Kiedy powiedziała, że kilometrowy podjazd łączący szosę z
domem jest zbyt wyboisty, parę dni pózniej zjawiła się ekipa, która położyła
asfalt. Kiedy w jakimś piśmie pokazała mu naszyjnik z kolczykami, po dwóch
dniach miała identyczny. Czego więcej mogła chcieć?
Oczywiście mógłby odbyć z Brią poważną rozmowę, przypomnieć jej,
co i kiedy dla niej zrobił, w jaki sposób starał się spełnić jej marzenia. Ale to
nie było w jego stylu. Zresztą Bria o tym wszystkim wiedziała, a mimo to się
90
R
L
T
wyprowadziła. Czy teraz zdoła ją zatrzymać?
Kiedy mijali stajniÄ™, na moment przystanÄ…Å‚.
 Wstąpię do Roya Lee i pogadam o tych koniach. Myślę, że warto je
kupić. Powinny być gotowe do odbioru, kiedy lekarz zezwoli mi na powrót do
pracy.
 Dobrze, Sam  odrzekła Bria, wpatrując się przed siebie.
Odprowadził ją wzrokiem do domu. Psiakrew! Wciąż była zła, a on nie
do końca rozumiał dlaczego. Może powinien dać jej chwilę spokoju, by się
wyciszyła. Przecież chciał jak najlepiej. Tak, niech Bria ochłonie, a on
tymczasem pomyśli, jak znów przemówić jej do rozsądku i pokazać, że kocha
ją nad życie. %7łe są sobie przeznaczeni.
91
R
L
T
ROZDZIAA SIÓDMY
Stała w kuchni, mieszając w garnku pokrojoną wołowinę i zastanawiała
się, dlaczego akurat teraz Sam pomyślał o budowie altany. Odkąd
wspomniała o tym, że miło byłoby mieć takie miejsce nad wodą, minęły
dobre trzy lata.
Wzdychając ciężko, przeszła do spiżarni po kilka ziemniaków, wrzuciła
je do zlewu, następnie z szuflady w dolnej części lodówki wyjęła parę
marchewek. Była zła na siebie, że nie zdołała pohamować gniewu, kiedy Sam
zabrał ją nad wodę, by pokazać miejsce na altanę. Biedak chciał jej jedynie
sprawić przyjemność. No cóż...
Doceniała jego szlachetny gest, ale nigdy o nic go nie prosiła poza tym,
by więcej czasu spędzał w domu. Z nią. Czy nie rozumiał, że to on jest dla niej
najważniejszy? Jego obecność, jego bliskość.
Kiedy na tarasie za domem usłyszała kroki, wzięła głęboki oddech i
odwróciła się do drzwi. Samowi należą się przeprosiny. Od kilku dni
zachowywał się jak mąż, o jakim zawsze marzyła. Owszem, nadal miała do
niego pretensje, że nie rozumie, czego od niego oczekuje, ale skoro nie
rozumiał dawniej, nie powinna się spodziewać, że zrozumie teraz, po
wypadku.
 Sam, chciałam cię...
 Bria, nie chciałem cię...
Oboje urwali. Przez moment przyglÄ…dali siÄ™ sobie w milczeniu.
 Przepraszam, kochanie.  Sam pierwszy przerwał ciszę.  Sądziłem,
że altanka sprawi ci przyjemność. Nie chciałem zepsuć ci humoru. 
Wyciągnął zza pleców rękę, w której trzymał piękny bukiet kolorowych
92
R
L
T
kwiatów polnych.  Ponieważ wciąż nie pozwalasz mi usiąść za kierownicą,
nie mogłem pojechać do kwiaciarni, więc pomyślałem, że może takie kwiaty
ci siÄ™ spodobajÄ….
Szczerość w jego głosie i błysk nadziei w oczach sprawiły, że poczuła
Å‚zy pod powiekami.
 Sam, nie musisz mnie przepraszać  szepnęła, ze wzruszeniem
przyjmując bukiet.  Nie zrobiłeś nic złego. To ja nie powinnam była...
 Nie mówmy o tym.  Przytulił ją.  Wiem, jak ci jest ciężko od czasu
mojego wypadku. %7Å‚yjesz w stresie.
Jego dobroć i wyrozumiałość spowodowały, że poczuła jeszcze większe
wyrzuty sumienia. Nie była w stanie powstrzymać łez, które spływały jej po
policzkach.
 To była moja wina, Sam. Naprawdę niepotrzebnie cię...
Przytulił ją mocniej.
 Nie płacz, kochanie.
Wiedziała, że Sam nienawidzi, kiedy ona płacze. Nie chciała wprawiać
go w zakłopotanie, ale nie potrafiła nad sobą zapanować. Był dobrym
uczciwym człowiekiem, miłością jej życia. Trzy miesiące temu zdobyła się na
nadludzki wysiłek, by od niego odejść. Bała się, że drugi raz nie podoła. Skąd
znajdzie siłę? Zresztą czy chce?
Jedno wie na pewno: nie chce powrotu do tego, co było. Ale miała
wątpliwości, czy da radę iść przez życie bez Sama. Musi się nad tym
zastanowić, rozważyć wszystkie możliwości, wszystkie za i przeciw, ale nie
teraz. Teraz, w ramionach Sama, miała zaćmiony umysł, a decyzję o tym, czy
zostać z mężem, czy nie, powinna podjąć na spokojnie.
 Prze... przepraszam.  Pociągnęła nosem i wierzchem dłoni wytarła
łzy.  Nie chciałam płakać. Wiem, jak cię to peszy.
93
R
L
T
Zacisnął ręce na jej policzkach.
 Nie szkodzi, kochanie.  Uśmiechnął się tak czule, że z trudem
powstrzymała się, aby znów nie wybuchnąć płaczem.  Moje odczucia nie
mają znaczenia. Pragnę jedynie twojego szczęścia.
Zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, odsunął się. Wyjąwszy jej z ręki
bukiet, podszedł do szafki.
 A gdzie zielony wazon, który tu zawsze stał?
 Nie wiem  odparła wymijająco. Nie mogła się przyznać, że zabrała
go do Dallas z resztÄ… swoich rzeczy.
 Wstaw je do jednej z tych wysokich szklanek.
 Przy okazji trzeba kupić nowy.  Napełnił szklankę wodą i wraz z
kolorowym bukietem postawił na środku stołu.  Mogę ci pomóc?  spytał,
wskazujÄ…c na kuchenkÄ™.
Bria zaniemówiła z wrażenia. Prawdę rzekłszy, w pierwszej chwili była
pewna, że się przesłyszała. Sam ani razu w czasie ich małżeństwa nie
proponował jej pomocy w kuchni. No, może raz, zaraz po ślubie. A potem,
kiedy zatrudnił Rosę do gotowania i sprzątania, ona też nie miała wielu
okazji, aby przygotować lunch lub kolację. Tego również jej brakowało.
 Chciałam obrać kilka ziemniaków i marchewek  odparła,
podchodząc do zlewu.  Robię gulasz. Może ty je obierzesz, a ja pokroję
cebulÄ™?
 Jasne.  Uśmiechnął się.  Podasz nóż?
 Zapomniałam ci powiedzieć. Zadzwoniłam do Rosy i dałam jej
jeszcze jeden tydzień płatnego urlopu.
Właściwie nie miała wyboru. Uwielbiała Rosę. Ta starsza pani była
przemiłą uczynną osobą, ale była też straszną gadułą i mogła niechcący,
wbrew zaleceniom lekarza, zacząć przypominać Samowi różne rzeczy, któ-
94
R
L
T
rych nie pamiętał.
Sam obdarzył ją uśmiechem, od którego zrobiło jej się gorąco.
 Doskonały pomysł  odrzekł.  Mogę cię obejmować i całować, nie
myśląc o tym, że kogoś zgorszę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • NaprawdÄ™ poczuÅ‚am, że znalazÅ‚am swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org