[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Co się stało?
Trzęsąc się wskazała podłogę.
- Proszę, pozbądz się tego.
- Czego? - spytał rozglądając się wokół. Nic nie wi-
dział. Czyżby ujrzała następnego krwiożerczego pająka,
a może żarłoczną ropuchę?
S
R
- Mysz - odparła drżąc.
Gdyby nie obawiał się, że oberwie miotłą, wybuchnął-
by głośnym śmiechem. Ale był pewien, że w tej sytuacji
Faith nie okazałaby poczucia humoru. W każdym razie nie
w tej chwili.
- Pewnie dawno już uciekła - powiedział, oglądając
uważnie podłogę. - Wiesz, ona przestraszyła się ciebie
bardziej niż ty jej.
- Wątpię - mruknęła Faith.
- Próbowała tylko znalezć sobie jakiś miły kącik na
zimę. Nie chciała...
- Nie waż się tego mówić - ostrzegła.
- Dlaczego?
- Bo będę musiała potraktować cię tą miotłą.
Uznał, że może rzeczywiście lepiej będzie nie mówić
jej, że to małe zwierzątko wcale nie chciało jej
skrzywdzić.
Wciąż szukał myszy. Gdy w końcu był gotowy się poddać,
maleńka myszka wysunęła się spod łóżka i pośpieszyła
wprost w kierunku jego buta.
- Nie zabijaj jej, bardzo cię proszę - powiedziała szyb-
ko Faith.
- Dobrze - rzucił prześcieradło, które wciąż trzymał
w ręku, czyniąc z niego pułapkę. - Co w takim razie mam
z nią zrobić?
- Zabierz ją na dwór i wypuść - powiedziała stanow-
czo.
- Co to da? - spytał.
- Ona wciąż będzie żywa, a ja nie będę dzielić z nią
domu - powiedziała głosem trochę spokojniejszym, bo
mysz była już w pułapce.
S
R
Nic nie mógł na to poradzić - tym razem roześmiał się
głośno.
- Co cię tak bawi? - chciała wiedzieć. - Nie ma nic
śmiesznego w łapaniu myszy i wypuszczaniu ich na
wolność.
- Przecież ona najprawdopodobniej znowu tu wróci
- powiedział, zmierzając do drzwi.
- Równie dobrze może pójść gdzie indziej - powie-
działa z nadzieją w głosie. - Poza tym nie chcę jej zabijać.
Po prostu nie mam ochoty mieszkać z nią pod jednym
dachem.
Cooper wypuścił mysz. Odwróciła się i podążyła prosto
do domu. Gdy zniknęła pod gankiem, westchnął ciężko.
Był przekonany, że ta mała myszka znowu się pojawi
i narobi kłopotów.
S
R
ROZDZIAA PITY
- Wiesz, naprawdę podziwiam kobiety, które pierwsze
zasiedlały ten kraj - powiedziała Faith, rozwieszając
ostatnie prześcieradło na sznurku w salonie.
Cooper oprócz sznurka znalazł w stodole również balię
z tarą. Nie był to najłatwiejszy i najszybszy sposób prania,
ale okazał się skuteczny. Pościel znowu była biała i pach-
nąca.
- O tak, nie miały łatwo - zgodził się z nią Cooper,
zajmując się ramami okiennymi. Z jego mamrotanych pod
nosem przekleństw wnosiła, że nie idzie mu najlepiej i że
potrzebuje pomocy.
- Skończyłam pranie. Czy mogę ci pomóc?
- Byłbym ci bardzo wdzięczny, gdybyś potrzymała tu-
taj, gdy ja będę to przybijał - odpowiedział, schylając się,
by podnieść ramę z podłogi.
Podwinął rękawy koszuli do łokci i Faith zafascynowa-
na obserwowała pracę jego mięśni. Nigdy w życiu nie
widziała niczego równie pasjonującego.
- Faith?
- Co?
- Pytałem, czy jesteś gotowa? - powtórzył. Wyjął
gwozdzie z torebki zawieszonej na pasie i rzucił jej ba-
dawcze spojrzenie. - Wszystko w porządku?
S
R
- Taaak - przytaknęła, próbując się nie zarumienić.
Przytrzymała w miejscu, które jej wskazał, unikając pa-
trzenia na jego mięśnie, które tak ją rozpraszały. Zamiast
tego wpatrywała się w swoje stopy.
Kątem oka dojrzała na podłodze jakiś ruch. Gdy od-
wróciła głowę, ujrzała brązowe mysie futerko. Mysz sięg-
nęła czubka jej butów i zaczęła wspinać się po spodniach.
Faith nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła przeraz-
liwym wrzaskiem.
Cooper wbijał właśnie gwózdz i zaskoczony tym krzy-
kiem walnął młotkiem prosto w swój kciuk. Faith piszcza-
ła jak kot, któremu ktoś przytrzasnął ogon drzwiami. Zwy-
kle nie klął w towarzystwie kobiet, ale tym razem nie mógł
się powstrzymać od wyrzucenia z siebie potoku soczys-
tych przekleństw. Upuścił młotek, przycisnął palec do
piersi i przeklinał, a Faith, wrzeszcząc, tańczyła po pokoju
taniec świętego Wita. Nawet z chorą kostką niezle jej to
wychodziło. Przestał wreszcie kląć, wpatrując się w nią ze
zgrozą.
- Co ci się do cholery stało?! - spytał, gdy ból w jego
gwałtownie puchnącym kciuku zelżał do znośnego po-
ziomu.
Przestała się kręcić i stanęła pośrodku pokoju, ogląda-
jąc podłogę.
- Mysz... próbowała... wejść mi na nogę.
To było do przewidzenia, pomyślał. Ale ulżyło mu, że
Faith była zbyt przejęta myszą, by zwrócić uwagę na ję-
zyk, jakim posługiwał się przed chwilą.
- Ta mysz dostała pewnie zawału od twojego wrzasku
- stwierdził sucho.
S
R
Faith wzruszyła ramionami i przypatrywała mu się
przez kilka sekund, zanim spytała:
- Co ci się stało?
Wyciągnął rękę, żeby sama zobaczyła. Nie udało mu
się ukryć grymasu bólu.
- Nie trafiłem w gwózdz.
- Daj, obejrzę - wzięła jego dłoń. - To przeze mnie,
prawda? Przepraszam cię bardzo.
Jej dotyk sprawił, że przestał myśleć o bólu. Przypatry-
wał się jej, gdy delikatnie badała jego palec. Jak miał
przytaknąć, że to przez nią-, nie psując jej dobrego samo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl