[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nogami, z poderżniętymi gardłami, z oczami wychodzącymi z orbit, z ciałami na pół spalonymi, z
poczerniałymi kośćmi. I ten okropny obrzydliwy smród, ostry i zarazem mdły, słodkawy i
jednocześnie słony - zapach krwi. Szkarłatne krople spływały po ziemi, po ołtarzu, po kamieniach.
Przed ołtarzem stało dwunastu bosych kapłanów w długich białych szatach, z wieńcami na
głowach. Kapłan składający ofiarę ubrany był w płócienną szatę przybraną futrem, w futrzanej
czapce na głowie. Odwrócił się do ołtarza, gdzie jeden z kapłanów trzymał barana, i położył rękę
na łbie zwierzęcia. Wtedy sprawujący ofiarę ostrym nożem przebił baranowi gardło.
Dwaj kapłani zebrali krew zwierzęcia do naczynia, podczas gdy inni już obdzierali je ze skóry.
Krew podano sprawującemu ofiarę, a on wylał niewielką jej ilość na ołtarz. Potem wyjął
wnętrzności barana, spalił tłuszcz i zostawił mięso, by upiekło się na ogniu.
Niedaleko od ołtarza czekał związany byk, także przygotowany na ofiarę.
W epoce Zwiątyni byka składano w rytualnej ofierze w Sądny Dzień. Ale dlaczego dziś,
przecież to nie jest Jom Kippur?
Do czego przygotowują się ci Samarytanie? Na jakie wydarzenie, na jaki sąd?
W pośpiechu opuściłem to miejsce i wróciłem do dżipa, w którym czekała Jane. Kiedy
ruszyliśmy, nadjechał samochód policyjny, kierując się ku obozowisku Samarytan.
- Co to wszystko ma znaczyć? - odezwała się Jane, wyraznie wzburzona, jadąc zbyt szybko po
nierównej drodze, jakby przed czymś uciekała.
- To znaczy, że Samarytanie też się szykują. Ericson przybył do nich z nowiną.
- Ale żeby uwierzyć, potrzebują chyba jakiegoś namacalnego dowodu?
- Wydaje mi się, Jane, że tym namacalnym dowodem...
jestem ja!
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że ten człowiek znał mnie, albo raczej wiedział, kim jestem.
- Może zgadł?
- Nie. Dowiedział się od Ericsona. %7łeby dostać Zwój Srebrny, Ericson musiał im powiedzieć,
że do esseńczyków przybył Mesjasz.
- Ale skąd Ericson miałby o tym wiedzieć? - zapytała zbita z tropu Jane.
- Musiał być w kontakcie z esseńczykami...
- Wierzysz w to?
- To jedyne wyjaśnienie.
- Powinniśmy odzyskać Zwój Srebrny. A w tym celu trzeba się spotkać z Ruth Rothberg, córką
profesora. Przyjechała przedwczoraj do obozu. Została na noc i odjechała rano, zabierając rzeczy
ojca. Może zabrała także zwój.
Skręciliśmy na drogę wijącą się ku grotom, a potem zaczęliśmy zjeżdżać w żar najgłębszej
depresji świata.
Wkrótce znalezliśmy się na szarawej pustyni, gdzie w błyszczącym lustrze Morza Martwego
odbijają się falujące wydmy.
Na samym dnie niecki zbliżyliśmy się do brzegu morza i skręciliśmy gwałtownie w prawo, w
stronę tarasów na skalnych zboczach.
Morze Martwe robiło się coraz ciemniejsze. Zmrok padał na skały Qumran, gdzieniegdzie
oświetlone promieniami zachodzącego słońca. Dżip wjechał na słoną plażę, która sięgała do
pierwszego tarasu z ruinami Qumran. Dałem Jane znak, by się zatrzymała. Nie chciałem, żeby
wiedziała, gdzie mieszkam.
Zanim wysiadłem z samochodu, zawahałem się przez moment.
- Kiedy znowu cię zobaczę?
Nie odpowiedziała.
- Zobaczymy się jeszcze?
- Na pewno. Nadal będę prowadziła badania. Może napiszę coś do Biblijnego Przeglądu
Archeologicznego .
- Pisz lepiej do gazet żądnych sensacji...
- Bądz poważny, Ary. Chciałabym, żebyśmy pracowali razem. Spotkajmy się jutro w
Jerozolimie. - Zgasiła silnik i dodała: - Czy na pewno jesteś tam bezpieczny?
- Tak, nic mi nie będzie.
- Boję się.
- Nie powinnaś spać w obozie.
- Wynajęłam pokój w hotelu w Jerozolimie.
- W którym?
- Laromme, niedaleko King David.
- No to do jutra.
- Ary?
- Słucham.
- Kiedy powiedziałam, że się boję, znaczyło to, że... boję się o ciebie.
Patrzyła na mnie, kiedy szedłem przez pustynię. A ja od czasu do czasu odwracałem się, żeby
się upewnić, że ona wciąż tam jest, że znowu ją zobaczę, że nie rozpłynie się w zamglonym
pejzażu, nie zniknie na zawsze.
Kiedy wróciłem do grot, od razu udałem się do skryptorium.
Chciałem przejrzeć kopię Zwoju Miedzianego, który mieliśmy u siebie, ponieważ znajdowały
się w nim wskazówki dotyczące skarbu Zwiątyni.
Wszedłem do niewielkiego pomieszczenia przylegającego do skryptorium, które nazywaliśmy
biblioteką.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl