[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chcę tu zostać ani jak ułożę swoje nowe życie. Wiedziałam
jedynie, że jestem zadowolona. Cieszył mnie kierunek, w którym
zmierzałam, i ekscytowało to, że nie potrafię przewidzieć, gdzie
mnie on zaprowadzi. Od dawna potrzebowałam przygody.
A skoro mowa o nowych doświadczeniach czajnik właśnie
zaczął gwizdać. Poczłapałam do kuchni, wlałam wrzątek do
naczynia z płatkami owsianymi i do francuskiej prasy. Następnie
pocięłam trochę owoców. Maliny, borówki i pokrojona w
kosteczkę brzoskwinia powędrowały do miseczki. Wycisnęłam na
nie cytrynę i posypałam odrobiną cukru. Odkryłam, że jadam
więcej owoców, jeśli przyrządzam z nich sałatkę.
Potem sprawdziłam, czy owsianka jest już gotowa. Zmiękła.
Następnie przyszedł czas na kawę. Zaparzona. Doskonale.
Nabrałam kilka łyżek owsianki i przełożyłam do miseczki,
dodałam owoce, polałam miodem, przybrałam śmietanką i
posypałam cynamonem. Zsunęłam tłok prasy w dół i
obserwowałam, jak sypka kawa opada na dno naczynia, a ciemny
wywar podnosi się do góry. Przelałam napój do kubka i usiadłam
na krześle przy starym kuchennym stole. Jedząc, rozglądałam się
po kuchni.
Daleko mi do projektantki wnętrz, ale wiem, co mi się
podoba. Zawsze ciągnęło mnie do klimatów industrialnych, do
czegoś nowoczesnego i prostego. Może dlatego, że dorastałam z
chłopcami, którzy ciągle bałaganili. Nasz dom był duży, ale i tak
zagracony sprzętem sportowym i figurkami postaci z komiksów.
Krążki hokejowe, żołnierzyki G.I. Joe i klocki Lego pod stopami
(nadepnięcie na nie bosą stopą niewyobrażalnie bolało). Plakaty i
ulotki z akcji charytatywnych mojej mamy, dekoracje w stylu
francuskim, kolekcja glinianych indyków, ramki przestrzenne z
miniaturowymi ozdóbkami. Piłki do nogi, torby sportowe, modele
samochodów mojego taty, zadania domowe, dokumenty&
Rodzina składająca się z ośmiu członków gromadzi bardzo dużo
przedmiotów. Dlatego kiedy zamieszkałam sama, poszłam w
zupełnie innym kierunku.
Chrom. Szkło. Czarna skórzana kanapa i krzesła. Proste linie
i kąty. Ostro zakończone krawędzie. Moje domowe biuro składało
się z czterech monitorów komputerowych i akrylowego stołu
zawalonego zeszytami pełnymi równań. Aóżko? Zwykłe. Z
podwieszanymi nocnymi stolikami i inkrustowanymi lampkami do
czytania. Wszystko na swoim miejscu i poukładane.
Podobno dom odzwierciedla osobowość właściciela. Z kolei
Oprah twierdzi, że powinien wychodzić ci na spotkanie.
Tymczasem ja chciałam wejść do mieszkania, znalezć to, czego
szukam, i zająć się innymi sprawami.
A ta posiadłość? Nadmorska Chata? Mówiła: Cześć, mam
wszystko, czego pragniesz. Gdzieś tutaj. Niech no tylko zajrzę do
kilku pudełek. Z pewnością to znajdę .
Szpargały, rupiecie, chaos dla mnie było tego za dużo. Ale
wszystko to składało się na charakter tego miejsca.
Na przykład kuchnia. Ogromna, zwłaszcza jak na dom z
tamtych lat. Dawniej kuchnie najczęściej były małe i
ergonomiczne. Tę po brzegi wypełniały różne rzeczy, ale była też
przytulna. Przez duże widne okno z tyłu można zobaczyć stodołę i
garaż, kwiatki w ogrodzie i ocean. Dolną część ścian pokrywało
coś, co Caroline nazwała boazerią w tym momencie
wyszczerbioną już w niektórych miejscach, ale i tak w całkiem
niezłym stanie. Stare drewniane blaty miały liczne nacięcia i
odpryski. Wyobrażałam sobie, jak przez ponad sto lat kobiety
gromadziły się tutaj, siekały i kroiły, śmiejąc się i rozmawiając w
trakcie przygotowań do Zwięta Dziękczynienia. Na ladzie stały 3,
słownie: trzy, blendery, ale żaden z nich nie działał. Dawniej
pewnie miksowały koktajle dla biegających po całym domu
dzieciaków. Czy byłam jednym z nich?
Podłogę wyłożono poszarpanym linoleum, ale jestem pewna,
że kiedyś dbano o nią i polerowano na wysoki połysk. Zciany
miały wyblakły żółty kolor. Wisiały na nich wesołe stare plakaty z
reklamami różnych kulinarnych produktów.
To był dom. I porównując z nim moje bardzo schludne i
uporządkowane mieszkanie w Filadelfii, uświadomiłam sobie, że
nigdy nie było prawdziwym domem. To tylko miejsce, w którym
spałam.
Dość smutna refleksja przy owsiance. Ale to była bardzo
smaczna owsianka. Nabrałam jeszcze jedną łyżkę.
Ciocia Maude chyba wiedziała, co robi. Może zbroja to lekka
przesada, ale z drugiej strony nie wszystko musi mieć sens.
Hmmm, zobaczymy.
Wystarczy tych rozmyślań. Dokończyłam śniadanie i się
ubrałam. Mam nadzieję, że Caroline wpadnie na jakiś szalony
pomysł i że będę mogła zburzyć którąś ze ścian albo coś
podobnego.
Frustracja wywołana snem się utrzymuje?
Powiedziałam koniec z introspekcją.
* * *
Co dokładnie mam dziś zrobić? Mówisz cały czas, że
jestem wsparciem. Czemu? zapytała Caroline, kiedy
przechadzałyśmy się po domu. Simon i Ryan podrzucili
dziewczyny do mnie i wybrali się na windsurfing. %7łal mi było, że
do nich nie dołączyłam. Zawsze chciałam tego spróbować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl