Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wśród szalejących dzieciaków to co innego. Wiedziałam,
że balansuję na cienkiej linie, ale w takich chwilach
kształtuje się charakter. Nachyliłam się nad Bennym i
wyjęłam słuchawkę z ucha Jessiki.
 Jesteś miłą dziewczyną  powiedziałam.  I tak też
się zachowuj.
Zerknęła na Benny ego, ale on odwrócił się od niej
całym ciałem i gapił się na własne kolana. Spojrzała w
górę prosto w moje oczy, aż mnie to przestraszyło.
 Jestem twoim sumieniem  powiedziałam.
Oklepane kłamstewko.  Dobrze ci radzę, zachowuj się
właściwie.  Benny po raz kolejny wytężył węch.
 Czujesz coś?  odezwał się bardzo cicho do
dziewczyny.  Jakiś ładny zapach?
Dziewczyna wciągnęła powietrze nosem. Praktycznie
wąchała moją szyję.
 Perfumy  powiedziała. Powąchała raz jeszcze. 
To Rive Gauche. Moja mama tego używa.  Zadrżała. Nie
mogłam uwierzyć w swoje szczęście.  To tak, jakby
moja mama była w tym autobusie  szepnęła do
Benny ego.
 Jessica całuje się z Benem!  krzyknęły
dziewczyny siedzące trzy rzędy za nimi i zaczęły
ekstatycznie udawać, że się ze sobą całują, co chłopcy bez
wątpienia mieli wspominać, leżąc wieczorem w łóżkach.
Jessica odwróciła się i warknęła.
 Zamknijcie się, do cholery!
Dziewczyny, przestraszone, zrobiły to, co im kazała
Jessica. A ona usiadła i wbiła wzrok przed siebie.
 Mama kazała mi być milszą  powiedziała do
siedzenia przed sobą.
 Sądzę, że postąpiłaś słusznie  odparł Benny.
Autobus zatrzymywał się co kilka minut, a w środku
pojawiały się jedno lub dwoje dzieci. Wyglądały, jakby
wsiadały do helikoptera, który ma ich zabrać na pustynię
w Afganistanie. Dzieciaki natychmiast wyczuły nowe
ofiary, wyśmiewały i je nękały, tym samym zapominając
o Bennym i Jessice. Nowym nie dawano usiąść, więc to ja
znajdowałam im miejsca. Waliłam po głowach wstrętne
dziewczyny i szczypałam w obojczyki okropnych
chłopaków, nie na tyle mocno, żeby zrobić im krzywdę,
ale tak, żeby zwrócić ich uwagę i móc szepnąć im do ucha
moralne napomnienie. Przypominało to selekcję rannych.
Tamowałam falę okrucieństwa wypływającą z jednych
ust, a już narastała w kolejnych. Kiedy wreszcie autobus
zajechał przed szkołę, byłam całkowicie wyczerpana.
Opadłam na połączone tylne siedzenia, które okazały się
lepkie, mokre i nieprzyjemnie ciepłe. Wówczas
usłyszałam głos Lili. Zupełnie o niej zapomniałam.
 Jesteś tu?  zapytała.
 Na końcu  odparłam, a jednak tu była przez cały
czas.
Podeszła i usiadła obok.
 Zgubiłam chusteczkę  powiedziała.
 Chusteczki nie dają rady.  Schowałam twarz w
dłoniach.  To najbardziej męcząca rzecz, jaką
kiedykolwiek w życiu robiłam.
 Powinni podnieść kierowcy pensję przynajmniej o
dwieście tysięcy dolarów rocznie.
 Nigdy więcej nie chcę wsiadać do szkolnego
autobusu, a jednocześnie nie mogę myśleć o tych
biednych dzieciach, które będą nim podróżowały bez
kogoś niewidzialnego.
 Jest dopiero ósma rano  odparła Lila.  Jeszcze
nawet nie zaczęłyśmy.
Gdybym kiedykolwiek spędziła w autobusie choć
jeden dzień jako kobieta niewidzialna, gdy moje dzieci
chodziły jeszcze do publicznego liceum niedaleko
naszego domu, bez wątpienia nalegałabym na nauczanie
w domu. Podzieliłyśmy się z Lilą zadaniami:
patrolowanie klatek schodowych, delikatne usadzanie
nieposłusznych uczniów na krzesłach w trakcie lekcji,
wyciąganie niezliczonych słuchawek od iPodów z
niezliczonych uszu, żebyśmy mogły w nie szeptać, jak
ważny jest szacunek. Po tym jak powstrzymałam
przynajmniej tuzin uczniów od ściągania na klasówce z
algebry, podczas gdy nauczycielka siedziała przy biurku i
czytała ostatni numer magazynu  People , pogoniłam
trzech starszych chłopaków, którzy próbowali wymusić
na dużo mniejszym koledze, żeby oddał im sporą część
swojego kieszonkowego. Grozili mu, że w przeciwnym
razie przekłują mu ucho. Umówiłam się z Lilą o wpół do
pierwszej w kawiarence przy stoliku po lewej stronie.
Miałam niewiele czasu, żeby wyrwać biedne dziecko
oprawcom i zdążyć na lunch.
 Nigdy tak ciężko nie pracowałam  sapnęłam,
padając na krzesło.  Ani razu. Nigdy.  Przyniosłam ze
sobą trochę papieru toaletowego. Mogłam przysiąc, że w
całej szkole nie było ani jednej papierowej chusteczki.
Lila z kolei jako znak rozpoznawczy przyniosła
papierową serwetkę.
 Ale to daje tyle radości. Czujesz tę lekkość?  W
głosie Lili brzmiała radość, była zachwycona. Jej głos to
głos nauczycielki z drugiej klasy, gdy chodziły do niej
moje dzieci.
 Poważnie? Czuję się, jakby przejechała mnie
ciężarówka.
 Miałaś stuprocentową rację, że powinnyśmy wyjść
z domu i przyjść właśnie tutaj. Tak właśnie musimy
robić! Dzieciaki nie chcą być złe, po prostu nie umieją się
powstrzymać. Są tak przywiązane do swojego wizerunku,
że nie potrafią dokonywać właściwych wyborów. To
dlatego pomaganie im wychodzi nam na dobre. My nie
mamy wizerunku. Nie zagrażamy im.
 Mam jednak nadzieję, że czują lekką presję 
powiedziałam. Nigdy w życiu nie przestraszyłam tak
wielu ludzi jak tego ranka. Zauważyłam nieporadną
dziewczynę stojącą nieruchomo z tacą pośrodku
kawiarenki, oniemiałą jak łoś w światłach samochodu. 
Chwileczkę  szepnęłam do Lili. Podeszłam do
zagubionej nastolatki a brzydką cerą i słabymi włosami,
co próbowała zrekompensować ciężkimi wojskowymi
butami. Dotknęłam palcem jej ramienia i delikatnie
skierowałam ją w stronę stołu dziewczyn, które, jak
zaobserwowałam, przez cały dzień zachowywały się
przyzwoicie. Odsunęłam krzesło i popchnęłam ją na nie. 
Cześć!  rzuciłam radośnie. Wszystkie dziewczyny
rozejrzały się, próbując stwierdzić, skąd dochodził głos,
ale gdy nikogo nie dostrzegły, musiały zaakceptować
sytuację.
 Dobra robota  powiedziała Lila, gdy wróciłam. 
Powinnaś zostać nauczycielką.
 Albo bufetową. Tak czy inaczej nie jestem do tego
stworzona.
 Ależ oczywiście, że jesteś! Przez cały dzień
ratowałaś życia. Przyzwyczaisz się do chaosu. Jeszcze
chwila i to polubisz.
 Nie przyzwyczaję się  odparłam.  Dla mnie to
sprawa jednorazowa.
Lila nachyliła się i jakimś cudem udało jej się znalezć
moją dłoń.
 Posłuchaj, musisz wrócić. Oni cię potrzebują. Ja cię
potrzebuję.
 Nie potrzebujesz mnie. Jesteś w swoim żywiole.
Potrzebowałaś kogoś, kto by cię tu sprowadził z
powrotem. Za kilka tygodni dzięki tobie zapanuje tu taki
porządek, że będziesz miała argumenty, żeby znowu
przyjęli cię do pracy. Co do mnie, muszę przyznać, że ta
wyprawa dobrze mi zrobiła. Zaczynam sądzić, że
niewidzialne kobiety potrzebne są wszędzie, i to nie tylko
do ochrony, ale i do tego, żeby pokazać ludziom ich
własne lepsze ja. Mówiąc krótko, liceum to nie moja
bajka. Chyba lepiej się sprawdzę na Wall Street, gdzie
będę sprowadzać na lepszą drogę bankierów i
menedżerów funduszy inwestycyjnych. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org