Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wezmie górę: twoja siła woli czy Działania Przez Swą Zawiłość Niewytłumaczal-
ne.
89
* * *
Mijały minuty: pierwsza, druga, trzecia, czwarta, piąta. Harun leżał jak długi
na grzbiecie Dudka Allego, nieświadom upływu czasu, nieświadom wszystkiego
oprócz swego życzenia. Tymczasem w dżungli chwastów Chupwalowie wysłani
na patrol uznali, że szukają nie tam, gdzie trzeba, zawrócili więc w stronę Czarne-
go Statku. Z  krokówek wkręconych w ich latarki biły snopy gęstej ciemności,
sondując półmrok. Tak się złożyło, że żadna z tych czarnych smug nie musnęła
Dudka Allego. Minęły kolejne minuty: szósta, siódma, ósma, dziewiąta, dziesiąta.
Minęło jedenaście minut.
Harun wciąż leżał z zamkniętymi oczami, wyciągnięty na wznak, i skupiał się.
Wtem spoczął na nim snop ciemności padający z latarki któregoś zwiadow-
cy. Syki Chupwalów poniosły się jak piana po wodzie. Jezdzcy pełnym galopem
pomknęli na karych wierzchowcach w stronę Dudka Allego.
I wtedy nastąpił wielki wstrząs i cały Księżyc ruszył w pląs, bo właśnie się
spełniło życzenie Haruna Khalify.
Księżyc Kahani obrócił się, i to szybko, ponieważ chłopiec formułując życze-
nie wyraznie zaznaczył, że nie ma ani chwili do stracenia; słońce wzniosło się
błyskawicznie i pikowało wzwyż po niebie, aż stanęło dokładnie w zenicie i tam
już pozostało.
Gdyby Harun był wtedy w Mieście Gup, z przyjemnością zobaczyłby, jak się
zdziwili Jajogłowcy z Gmachu D/SZ(n)W. Gigantyczne superkomputery i żyro-
skopy, które dotychczas wstrzymywały obroty Księżyca, żeby na jednej półkuli
trwał Wieczny Dzień, na drugiej Wiekuista Ciemność, a między nimi ciągnęło się
Pasmo Zmierzchu, po prostu oszalały i w końcu rozpadły się w drobne kawałecz-
ki.
 Nie znamy przyczyny tego zjawiska  zameldowali Sumowi skonsterno-
wani Jajogłowcy  lecz kryje się za nim siła, której nie umiemy sobie nawet
wyobrazić, nie mówiąc już o tym, żebyśmy ją mieli ujarzmić.
Ale Haruna nie było w Mieście Gup, gdy jego mieszkańcy z rozdziawionymi
ustami wybiegli na ulice, bo oto po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nad
ich stolicą zapadła noc, a gwiazdy Drogi Mlecznej wypełniły niebo.
Chłopiec wciąż leżał na grzbiecie Dudka Allego, kiedy zaś otworzył oczy,
ostre słońce prażyło fale Oceanu i Czarny Statek.
 Coś takiego!  powiedział.  Więc jednak to zrobiłem! Udało mi się!
 Ani przez chwilę w ciebie nie wątpiłem  rzekł Dudek Alle.  Siłą woli
ruszyć z posad księżyc? %7ładen problem, szefie, pomyślałem sobie.
Wokół nich zaczęły się dziać niezwykłe rzeczy. Chupwalowie z patrolu mknęli
na swych karych koniach morskich w stronę Haruna, wtem jednak zaczęli skrze-
czeć i syczeć, bo ugodziły ich promienie słońca; po chwili sylwetki jezdzców
90
i koni zatarły się i zaczęły topnieć, tonąć w zabójczych falach Oceanu, przeista-
czać się w zwykłe cienie, aż całkiem znikły.
 Patrz!  krzyknął Harun.  Patrz, co się dzieje ze statkiem!
Słońce unieszkodliwiło czarną magię Herezjarchy Khattam-Shuda. W jego
blasku topniały cienie; nawet ogromny statek zaczął się rozpuszczać, tracić kształt
niby góra lodów czekoladowych, które przez nieuwagę zostawiono na słońcu.
 Jesli! Mali!  zawołał Harun i chociaż Alle ostrzegał, że to niebezpieczne,
pobiegł po mięknącym z minuty na minutę trapie na pokład, który falował, jakby
ciężko dyszał.
* * *
Pokład był tak lepki i miękki, że szło się po nim jak po świeżo wylanej smo-
le albo po kleju. Chupwalowie wrzeszczeli i biegali tam i sam jak szaleni. Na
oczach Haruna rozpływali się w kałuże cienia i znikali, bo odkąd słońce unice-
stwiło czarnoksięską moc Khattam-Shuda, żaden cień nie mógł trwać samodziel-
nie. Herezjarchy, a właściwie jego Cienistego Sobowtóra, nigdzie nie było widać.
Z kotłów stojących na pokładzie ulatniała się trucizna; same kotły flaczały
i topniały jak masło kakaowe. Nawet olbrzymi dzwig, z którego na potężnych
łańcuchach zwisał Korek, przechylał się i kolebał w rażącym świetle dnia.
Wodny Dżinn i Pływający Ogrodnik dyndali nad dwoma kotłami z trucizną,
przewiązani w pasie linami i zawieszeni na ramionach mniejszych dzwigów, które
stały przy jadaczkach. Zaledwie chłopiec ich spostrzegł, liny pękły, bo także uple-
cione były z cieni; Jesli i Mali wpadli do złowrogich kotłów, znikając Haranowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org