Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdzie jest teraz?  myśleli z narastającym \alem i gniewem  gdzie ją wywiezli? Czy nie
załamie się w czasie brutalnych przesłuchań? I czy w ogóle ktoś mo\e podnieść rękę na taką
starą kobietę? Czy mo\na \ądać od matki, aby zdradziła swego syna?
 To się musiało tak skończyć  mruknął Roman i rąbnął pięścią w spróchniałe drzewo, a\
się kurz posypał  jak powiedziała wtedy, \e zrobili u niej rewizję, to ja czułem, \e na tej
rewizji się nie skończy.
 Ona po prostu nie zdą\yła przekazać synowi naszej informacji  zadumał się Antek 
albo ten chłopak w ogóle się ju\ tam nie zjawił, gdy spostrzegł, \e jest śledzony.
Zaczęli się zastanawiać, co robić z ukrytą bronią. Najbezpieczniej byłoby zostawić ją na
starym miejscu, nie dotykać więcej tej
92
skrzynki, za której posiadanie groziła najwy\sza kara. Szkoda im było jednak pięknych
pistoletów, które nie mogły przecie\ zbyt długo le\eć w ziemi. Je\eli zostawią skrzynię pod
brzózką przez całą zimę, to na wiosnę będą mieć z tego tylko kupę zardzewiałego \elastwa.
 A mo\e tylko owinąć skrzynię w jakieś tłuste szmaty i zostawić tam, gdzie jest 
proponuje ostro\nie Wojtek  przenoszenie broni to nie taka prosta sprawa.
 Pewnie, \e nie prosta  wtrąca się porywczo Antek  ale jakby wszystkie sprawy były
proste, tobyśmy nie zakładali  Zemsty". Jesteśmy bojową organizacją, czy nie?
 Antek ma rację  popiera kolegę Roman, który przecie\ ukrył tę broń przed wrogiem i w
związku z tym czuje się trochę jak moralny właściciel trzech pistoletów i granatów  czy
tak, czy siak, niech lepiej będzie bli\ej domu. Broń powinna być pod ręką, a nie na końcu
świata.
Po takich słowach Michał nie miał w zasadzie wyboru. Rozumiał i doceniał ostro\ność
Wojtka, ale argumentów Romana nie mo\na było odeprzeć.
Po skrzynkę wybrali się dopiero wtedy, gdy znalezli dla niej nowe, bezpieczne miejsce.
Na podwórzu stało kilka drewnianych komórek, w których lokatorzy trzymali ró\ne rupiecie,
a tak\e drzewo i węgiel na zimę. Po długiej dyskusji zdecydowali się na komórkę Szlendaka,
bo była najbardziej zaniedbana i najrzadziej odwiedzana. Zresztą jeśli ju\ ktoś szedł do tej
komórki po drzewo lub po kilka bryłek węgla, to mógł to być tylko Roman. Do jego bowiem
\elaznych obowiązków nale\ało podtrzymywanie ognia w piecu.
Początkowo mieli zamiar ukryć skrzynkę z bronią w komórce Tytusa, w której pan Majewski
wykopał jeszcze na początku wojny bardzo przemyślną kryjówkę. Mógł się w niej z
powodzeniem ukrywać nawet dorosły człowiek. Wchodziło się tam przez kwadratowy otwór
w samym rogu komórki. Otwór miał szczelne zamknięcie, które przysypywało się piaskiem, a
na ten piasek rzucało się całą stertę porąbanego drzewa. Pan Majewski przestrzegał, aby
drzewo le\ało zawsze w zapasie, chocia\ nigdy nie był pewny, czy taka kryjówka w ogóle mu
się kiedyś przyda.
93
A więc początkowo myśleli właśnie o tym dobrze zamaskowanym dole. Chcieli się tam
dostać i zagrzebać skrzynię w \ółtym piasku, ale odwiódł ich od tego pomysłu Lisowski.
 Jeśli Niemcy szukając czegoś trafią na ten dół  argumentował spokojnie  to właśnie
mo\e im się wydać podejrzane, \e dół jest pusty, i zaczną grzebać w tym piachu. A zresztą
dół jest głęboki. Ojciec Tytusa dokopał się a\ do \ółtego piasku. A jak jest \ółty piasek, to
znaczy, \e jest tak\e wilgoć. I nie po to będziemy dzwigać te pistolety znad Wisły, \eby je
znowu pakować w mokry piach.
I w ten sposób kryjówka pana Majewskiego w dalszym ciągu pozostała bez słu\bowego
przydziału, a chłopcy poszli jeszcze raz obejrzeć dokładnie komórkę Szlendaka.
W dniu, w którym wybrali się po niebezpieczną skrzynię, od wczesnego rana padał deszcz ze
śniegiem. Ulice stały się bardzo brudne, pełne wody i błota. Dotarli do szkoły zmarznięci i
mokrzy. Tytus zgubił po drodze zupełnie nowy cyrkiel, Wojtek wchodząc do klasy potknął
się o próg i wylądował z trzaskiem między ławkami. Te wszystkie wydarzenia nie nastroiły
ich zbyt optymistycznie. Zaczęli się w nich doszukiwać jakiejś przestrogi.
Na ostatniej lekcji nie docierały ju\ do nich zupełnie słowa nauczyciela. Byli myślami daleko
poza tą klasą. A Roman zamyślił się w pewnym momencie a\ tak głęboko, \e siedzący obok
niego piegowaty blondynek postanowił wykorzystać sytuację.
 Uwa\aj, Romek, stary woła cię do tablicy  szepnął w ucho Szłendakowi i Szlendak
natychmiast oprzytomniał. Zerwał się z ławki, krzyknął na całe gardło:  jestem!  i
pomaszerował dobrowolnie w kierunku tablicy, wzbudzając w całej klasie niesamowity
śmiech.
 Masz u mnie grubą krechę  warknął do blondynka Roman, gdy wychodzili ze szkoły, ale
dzisiaj nie było czasu na regulowanie takich drobnych długów. Trzeba było odło\yć na
spokojniejszą chwilę.
Spotkali się o piątej po południu, tak jak to było umówione, na rogu Jana III i Kamedułów.
Celowo wybrali pózniejszą godzinę, gdy ulice tonęły ju\ w mroku. Ale ten zmierzch miał
tak\e swoje złe strony. Czego bowiem mo\na szukać o zmierzchu nad brzegiem Wisły, i to w
taką pogodę?
94 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org