[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sukien albo plotkowaniem przez telefon.
Jest Å‚adna i ekstrawagancka.
%7ładen rozsądny mężczyzna nie potrzebuje deko-
racji na ścianę, tylko kobiety z krwi i kości.
Ja chyba jestem z krwi i kości przyznała Nell.
Poza tym ciężko pracujesz, niezle sobie radzisz
w kuchni i potrafisz słuchać. Jesteś klejnotem pod-
sumowała Bella. Musisz tylko myśleć pozytywnie.
Zrobiłaś już dobry początek. Włożyłaś coś, co jest
chyba w twoim rozmiarze, i wyrzuciłaś ten paskudny
sflaczały kapelusz, no i rozpuściłaś włosy. Na oko
stałaś się zupełnie inną Nell.
Doszłam do wniosku, że miałyście z Margie
rację w sprawie Darrena przyznała uczciwie. Prze-
sadziłam, ponieważ nie wiedziałam, jak się zachowuje
mężczyzna, kiedy pożąda kobiety. To znaczy wtedy
tego nie wiedziałam.
Bell otworzyła szerzej oczy.
A teraz wiesz? spytała z filuternym uśmie-
chem.
Nell po omacku sięgnęła po filiżankę, czerwona
jak burak i zdenerwowana, że się tak niechcący
178 PUSTYNNA GORCZKA
zdekonspirowała, i wylała kawę na obrus i na swój
nowy strój.
O rety, jakie zgrabne rączki! zachichotała
Bella.
Zrobiłam to specjalnie, przecież nie jestem jakąś
gapą odcięła się Nell, zrywając się od stołu i wycie-
rajÄ…c niewielkie plamy na niebieskiej sportowej bluz-
ce i dżinsach. Obrzuciła Bellę złowieszczym spo-
jrzeniem. Nienawidzę kawy. Następnie wykonała
szybki piruet, potknęła się o krzesło i runęła jak długa
na podłogę.
Bella zgięła się wpół ze śmiechu, a Nell, rozsier-
dzona i obolała, usiłowała się podnieść. Przeklinała na
czym świat stoi, kiedy tuż przed jej nosem zjawiła się
para wysokich kowbojskich butów.
Ona wcale nie jest gapą wyjaśniła Bella i czym
prędzej wyniosła się do kuchni.
Nell stanęła na nogi przy pomocy znanej jej silnej
męskiej dłoni.
Jakieś kłopoty? spytał przyjaznie Tyler, bez
cienia ironii w głosie.
Zdenerwowana i wciąż niepewna, podniosła
wzrok, zastanawiajÄ…c siÄ™ nad fenomenem przyjem-
ności, jaką daje jej samo patrzenie na tego kow-
boja.
Szukam szkieł kontaktowych wyjaśniła zmie-
szana.
Przecież nie nosisz szkieł kontaktowych.
Nell odchrząknęła, odrzuciwszy do tyłu głowę.
Diana Palmer 179
To nie znaczy, że nie mogę ich szukać, jeśli mi
siÄ™ podoba.
Na jego twarz z wolna wypÅ‚ynÄ…Å‚ úsmiech.
Jeśli cię to podnieca rzekł.
Odgarnęła nerwowym ruchem potargane włosy.
W czym mogę ci pomóc? spytała.
Możesz pojechać ze mną dziś po południu na
biwak odparł. Chappy jest zajęty nowymi klacza-
mi. Obiecałem mu, że go wyręczymy i zajmiemy się
dzisiaj żółtodziobami.
Ty, a nie Darren? spytała, czując, że robi jej się
gorÄ…co.
Tyler ściągnął wargi.
Właśnie. Czy to jakiś problem? spytał cicho.
Nell, wciąż ta dawna Nell, uznała, że najwyższy
czas zacząć wprowadzać zmiany, i że najlepiej rozpo-
cząć od powiedzenia prawdy.
Nie, żaden problem odparła. Darren jest
moim dobrym przyjacielem. Ale wolę jechać z tobą.
Uśmiechnął się, kiedy czerwieniła się mocno przy
tych słowach, taka właśnie jeszcze bardziej go pocią-
gała. Kiedy przestała się ubierać w te okropne opada-
jące z niej spodnie, stała się całkiem niebrzydką
kobietÄ….
Ja też wolę być z tobą, słoneczko rzekł czule.
Serce jej zamarło. Tak dobrze jest chyba tylko
w niebie. Posłała mu uśmiech, patrząc na niego
z niedowierzaniem.
I wtedy na scenę znowu wkroczyła Bella i czar
180 PUSTYNNA GORCZKA
prysł. Gospodyni zaśmiała się dwuznacznie, a Nell
udała się do swoich codziennych zajęć, mając wraże-
nie, że jej stopy nie dotykają ziemi.
Dzień wlókł się w nieskończoność, aż nadszedł
wyczekiwany czas pakowania śpiworów, garnków
i jedzenia, które przygotowała Bella, po czym grupa
turystów wyruszyła spędzić pionierską noc pod gołym
niebem. Ranczo Double R było jednym z niewielu,
które traktowało te wyprawy serio. Tylko kilkoro
zahartowanych albo pewnych siebie gości zdecydo-
wało się sprawdzić na własnej skórze, jak żyło się
pionierom w dawnych czasach.
Na biwak wyruszyło zatem sześcioro gości, trzy
pary. Czworo z nich całkiem niezle radziło sobie
w siodle, węże ani kojoty nie przyprawiały ich o zawał
serca, nie obawiali się również spania na macie przy
ognisku. Schyłek dnia był piękny, przed nimi ciągnęły
się pasma górskie otaczające trawiaste doliny. Nell
czuła się jak w siódmym niebie, jadąc na czele grupy
śmiałków u boku Tylera. Oglądała się tylko od czasu
do czasu, sprawdzajÄ…c, czy nie zgubili po drodze
kogoÅ› z tej skromnej kawalkady.
Zwietnie sobie radzą zauważył Tyler, zapalając
papierosa. Nie przejmuj siÄ™ tak nimi.
Dwoje z nich nigdy wcześniej nie widziało na
oczy żywego konia przypomniała mu.
Państwo Callaway? Wyszczerzył zęby
wúsmiechu, majÄ…c na myÅ›li Å›wieżo poÅ›lubionÄ… parÄ™
w średnim wieku. Oboje byli, mówiąc oględnie,
Diana Palmer 181
pulchni. No nie, ale nauczyliśmy ich, jak się trzymać
w siodle, i całkiem szybko załapali. Uspokój się.
Próbowała, ale weszło jej to w krew. Zachowywała
siÄ™ w czasie takich wypraw jak kwoka wobec swoich
kurcząt, na dodatek miała złe przeczucia z powodu
braku Chappy ego i kuchni polowej, którą zazwyczaj
zabierali, wybierając się w większej grupie.
No i wkrótce rzeczywiście zaczęły się kłopoty.
Jechali przez godzinę, po czym zawrócili w stronę
rancza i zatrzymali się około półtora kilometra od
domu, żeby rozłożyć obóz, zanim zrobi się ciemno.
Pani Callaway, sympatyczna, wesoła, niska blon-
dynka za szybko schodziła z końskiego grzbietu
i zahaczyła bluzką o łęk. Zawisła kilkanaście centy-
metrów nad ziemią, a koń potrząsał łbem i nerwowo
podskakiwał.
Tyler rzucił się na ratunek, unosząc turystkę do
góry, zaś Nell w tym czasie uspokajała konia i od-
czepiała bluzkę.
Pani Callaway, nic się pani nie stało? upewniła
się, kiedy zaczerwieniona z emocji kobieta przestała
się trząść w ramionach zaniepokojonego nie na żarty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl