Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drwić i triumfować nad nim. Pozwól mi teraz odejść! zny. Od jego dotyku delikatne wibracje przenikały jej
skórÄ™, wargami wyczuwaÅ‚a gorÄ…co jego twarzy. GwaÅ‚­
Stał nieruchomo, usiłując dojrzeć w mroku jej twarz.
towna fala pożądania przeniknęła jej ciaÅ‚o. Vendeiin sÅ‚y­
- Vendeiin... To co powiedziałem dzisiejszej nocy... Ja-.
szała o pocałunkach, marzyła o nich, wyobrażała sobie
Dziewczyna przełknęła ślinę.
dotyk ust mężczyzny na swych wargach, a przez ostat­
- Starałam się o tym zapomnieć, ale nie potrafię. To
nie noce tylko jeden mężczyzna gościł -w jej marzeniach,
utkwiÅ‚o niczym ostry cierÅ„ w moim sercu, bo byÅ‚eÅ› pierw­
coraz gorętszych, bardziej niepokojących, aż do chwili,
szym, do którego żywiÅ‚am... takie... - SpróbowaÅ‚a zacząć je­
gdy ostatniej nocy owe marzenia zostaÅ‚y zniszczone. Te­
szcze raz: - Być może jestem gÅ‚upia, niedoÅ›wiadczona i ta­
raz ten -właśnie mężczyzna był znów przy niej, znów
kim jak ty łatwo mnie oszukać, lecz czy nie rozumiesz, jak
wprawił jej zmysły w stan -wzburzenia, a dziewczyna,
bardzo byłam samotna i zagubiona w nowym dla mnie
choć wiedziaÅ‚a, że on potrzebuje jej zrozumienia, z ca­
świecie? Szukałam kontaktu z tobą, bo wydawało mi się,
łych sił starała się zachować zimną krew.
że ty i ja odczuwamy podobnie.
Skąd czerpała odwagę, by mówić tak do tego obcego Ale nie było to łatwe! Ciało trawione słodką, ciężką
mężczyzny, sama nie mogÅ‚a tego zrozumieć! ByÅ‚ taki sil­ gorÄ…czkÄ… nie chciaÅ‚o jej sÅ‚uchać. MusiaÅ‚a z caÅ‚ych siÅ‚
ny, a w ciemności wydawał się przytłaczająco wielki, przycisnąć palce do nierównej ściany, by nie poddać się
wszyscy też jej powtarzali, że jest dziki i nieobliczalny, i, i nie otoczyć go ramionami.
doprawdy, przyszÅ‚o jej tego doÅ›wiadczyć na wÅ‚asnej W koÅ„cu odpowiedziaÅ‚, choć przyszÅ‚o mu to z naj­
skórze! większym trudem:
Pomimo jego złowieszczego milczenia podjęła dzielnie: - Ja, który zniszczyłem wszelkie ciepło w sobie...
- NieprawdÄ… jednak byÅ‚o, że odczuwamy podobnie, [inlbym to zrobić komuÅ›... komuÅ›... Tamta przejażdż­
bo ty tylko ze mnie drwiłeś. Z Tokem mogę rozmawiać, ka taka swobodna i szczęśliwa... ja...
on dostrzega we mnie żywą istotę, człowieka. A ty Vendeiin nawet nie zorientowała się, że się poddaje.
jedynie chcesz pokazać, jak wielkÄ… wÅ‚adzÄ™ masz nad mo­ Z zamkniÄ™tymi oczami pochyliÅ‚a siÄ™ ku niemu, oparÅ‚a
im ciałem. Nie zniosę tego, nie zniosę! głowę o jego bark i westchnęła z radością, gdy objęły ją
On odpowiedział z furią: o ramiona.
- Kłamiesz! Próbujesz mnie namówić, bym się przed Ta cudowna chwila trwała jednak krótko. Choć Ven-
78
79
deiin nie miaÅ‚a wcale takiego zamiaru, jej wargi same od­
- Ty nie masz siÄ™ czego wstydzić! - zaÅ‚kaÅ‚a. - Wsty­
nalazły fragment jego nagiej skóry nad kołnierzykiem,
dzić powinni się oni!
a gdy poczuła żywe ciepło, jeszcze mocniej przytuliła się
SÅ‚owa te skierowaÅ‚a ku grupce dwunasto-, czternasto­
do niego.
letnich wyrostków, stojÄ…cych nieco dalej w uliczce i za­
Mężczyznie dech zaparło w piersiach, przyciągnął jej
noszÄ…cych siÄ™ Å›miechem, a także do dwóch starszych ko­
twarz do swojej i przez moment wydawaÅ‚o siÄ™, że wszy­
biet, które przycupnęły na progu jednego z domów
stko dookoła, powietrze, nawet czas, znieruchomiało.
i spoglądały na nich z pogardą.
Potem puÅ›ciÅ‚ jÄ… z gÅ‚oÅ›nym jÄ™kiem i zniknÄ…Å‚ w ciemno­
- A to dlaczego? - krzyknęła kobieta. - Nie mamy się
ściach.
czego wstydzić, nasze dzieci są piękne i zgrabne!
Vendelin zachwiała się na nogach i musiała oprzeć się
- To z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… nie wasza zasÅ‚uga! - odpowie­
o Å›cianÄ™. Przez moment usta obojga niemal siÄ™ dotyka­
działa Vendelin. - Wam do piękności daleko!
Å‚y, a teraz caÅ‚e wnÄ™trze Vendelin staÅ‚o siÄ™ niczym bole­
Toke musiaÅ‚ siÄ™ uÅ›miechnąć, sÅ‚yszÄ…c jej gwaÅ‚towne sÅ‚o­
sna, bezgraniczna pustka.
wa, ale wargi miał opuchnięte i uśmiech sprawił mu ból.
Wypuściła powietrze z płuc, jakby z piersi wydarło
- Jak się czujesz? - spytała Vendelin. - Możesz wstać?
się jej westchnienie, i ruszyła ku światłu.
- Nie o własnych siłach - odparł, przybity, że ona jest
świadkiem jego upokorzenia.
Vendelin na -wpół oślepiona łzami przyniosła kule
i pomogła Tokemu stanąć na nogi.
- Musimy stÄ…d odejść - powiedziaÅ‚a cicho. - Tylko ka­
wałek, potem przyprowadzę dla ciebie konia,
ROZDZIAA VII
Nie odpowiedziaÅ‚, byÅ‚ na to zbyt przygnÄ™biony, po­
zwoliÅ‚ siÄ™ tylko podpierać, dopóki nie dotarli w bez­
Toke nie czekał w umówionym miejscu. Nie wrócił
pieczne miejsce. Chłopcy przez jakiś czas szli za nimi,
Z wyprawy do miasteczka.
ale kiedy Vendelin postraszyÅ‚a, że wezwie synów ryce­
Vendelin zdawała sobie sprawę, że jej szukają, miała
rza, uciekli gdzie pieprz rośnie. Kobiety także prędko
tylko nadzieję, że prześladowcy przypuszczają, iż wciąż
zamknęły się w swoich domach.
znajduje siÄ™ w zamku. Z sercem bijÄ…cym ze strachu
- Tutaj - oÅ›wiadczyÅ‚a wreszcie Vendelin i pomogÅ‚a To­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • NaprawdÄ™ poczuÅ‚am, że znalazÅ‚am swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org