Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Posłuchałem go.
Róg zabrzmiał znowu, tym razem bliżej.  Te jego cholerne psy rozszarpią
nasz samochód na strzępy, a ptaszysko wydziobie nam oczy!  powiedział Ran-
dom.  Wolałbym nie spotykać się z nim akurat w chwili, kiedy jest w pełnej
gotowości bojowej. Nie wiem, na co poluje, ale z pewnością chętnie porzuci tę
zwierzynę dla łupu w postaci dwóch swoich braci.
 %7łyj i daj żyć innym, oto moja najnowsza dewiza  oznajmiłem.
Random zachichotał.
 Co za osobliwy pomysł. Założę się, że przetrwa nie dłużej niż pięć minut.
Róg odezwał się ponownie, jeszcze bliżej, i Random zaklął:
 Niech to diabli!
43
Szybkościomierz wskazywał siedemdziesiąt pięć mil na godzinę, w dziwnych,
runicznych cyfrach, i bałem się jechać szybciej na tej leśnej drodze. Znów wy-
raznie usłyszeliśmy róg z lewej strony, trzy długie sygnały, którym towarzyszyło
ujadanie psów.
 Jesteśmy bardzo blisko prawdziwej Ziemi, chociaż wciąż daleko od Ambe-
ru  powiedział mój brat.  Ucieczka przez sąsiednie Cienie na nic się nie zda,
bo jeśli to Julian nas goni, podaży za nami. Albo jego Cień.
 Co robimy?
 Dodaj gazu i miejmy nadzieję, że nie nas ściga.
Tym razem róg zabrzmiał tuż-tuż.
 Na czym on tak pędzi, na lokomotywie?  spytałem.
 Raczej na swoim potężnym Morgenstemie, najszybszym koniu, jakiego
stworzył.
Obracałem to ostatnie słowo w myślach, starając się je rozszyfrować. Jakiś
głos wewnętrzny mówił mi, że to prawda, że rzeczywiście stworzył Morgensterna,
czerpiąc z Cieni, wyposażając bestię w prędkość huraganu i siłę kafara.
Przypomniałem sobie, że mam swoje powody bać się tego zwierza  i właśnie
w tym momencie go zobaczyłem.
Morgenstern był o sześć piędzi wyższy od każdego innego konia, miał oczy
martwego koloru, jak wyżeł weimarski, szarą maść i kopyta z polerowanej stali.
Pędził jak wiatr za naszym samochodem, a w siodle siedział Julian, taki, jakim
go pamiętałem z talii kart  miał długie czarne włosy, błękitne oczy i łuskową
białą zbroję. Uśmiechnął się do nas i pomachał, a Morgenstern podrzucił w górę
łeb i jego wspaniała grzywa zafalowała na wietrze jak flaga. Nogi śmigały mu jak
błyskawice.
Przypomniało mi się, że Julian ubrał kiedyś swojego pachołka w moje ubranie
i kazał mu dręczyć to zwierzę. Oto dlaczego Morgenstern próbował mnie strato-
wać podczas pewnego polowania, kiedy zsiadłem z konia, żeby oprawić jelenia.
Zamknąłem okno, aby zapach nie zdradził mojej obecności. Ale Julian wypa-
trzył mnie już i wiedziałem, co to znaczy. Wokół niego biegła sfora krwiożerczych
ogarów o niezwykłej wytrzymałości i zębach jak stal. One też pochodziły z Cieni,
bo żaden normalny pies nie mógłby tak biec. Ale wiedziałem, że słowo  normal-
ny tak czy owak nie ma tu zastosowania.
Julian dał mi znak, żebyśmy się zatrzymali. Spojrzałem pytająco na Randoma,
a on kiwnął głową.
 Jeśli go nie posłuchamy, to nas stratuje.
Nacisnąłem hamulce, zwolniłem, stanąłem.
Morgenstern zarżał, stanął dęba, zarył wszystkimi czterema kopytami w zie-
mię i zaczął tańczyć w miejscu. Psy dreptały wokół z wywieszonymi językami,
ciężko dysząc. Koń był pokryty lśniącą warstwą potu. Spuściłem okno.
44
 Co za niespodzianka!  powitał nas Julian swoim rozwlekłym, lekko za-
cinającym się głosem, a gdy to mówił, wielki sokół o czarno-zielonkawym upie-
rzeniu zatoczył w powietrzu koło i usiadł mu na lewym ramieniu.
 Tak, rzeczywiście niespodzianka  przyznałem.  Jakże się miewasz?
 Doskonale, jak zawsze. A ty i nasz drogi brat Random?
 Jestem w dobrej formie  powiedziałem, a Random skinął mu głową i za-
uważył:
 Sądziłem, że w dzisiejszych czasach znajdziesz sobie inną rozrywkę niż
polowanie.
Julian pochylił się i spojrzał na niego drwiąco przez przednią szybę.
 Lubię zabijać dzikie bestie  powiedział  a przy tym dzień i noc myślę
o swoich krewnych.
Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach.
 Przerwałem polowanie słysząc w oddali warkot samochodu  ciągnął. 
Nie sądziłem jednak, że jadą nim takie dwie osobistości. Przypuszczam, że nie
wybraliście się na przejażdżkę dla czystej przyjemności, lecz macie przed sobą
jakiś cel, na przykład Amber. Zgadza się?
 Zgadza  przyznałem.  Mogę spytać, dlaczego jesteś tutaj, a nie tam?
 Eryk kazał mi pilnować tej drogi  odparł, a moja ręka automatycznie
powędrowała do pistoletu zatkniętego za pasek. Miałem jednak wrażenie, że kula
nie przebije jego zbroi. Rozważałem, czyby nie zastrzelić Morgensterna.
 Cóż, bracia  rzekł Julian z uśmiechem  witam was i życzę dobrej
podróży. Z pewnością zobaczymy się wkrótce w Amberze. Do widzenia.  Za-
wrócił konia i zniknął w lesie.
 Uciekajmy stąd czym prędzej  powiedział Random.  Na pewno planuje
zasadzkę albo pogoń.  Co mówiąc wyciągnął pistolet zza pasa i położył na
kolanach.
Prułem przed siebie z całkiem przyzwoitą prędkością.
Po jakichś pięciu minutach, kiedy już byłem gotów odetchnąć, usłyszałem róg.
Nacisnąłem pedał gazu, wiedząc, że Julian i tak nas dogoni, ale chciałem zyskać
na czasie i odjechać jak najdalej. ścinaliśmy zakręty, pokonywaliśmy z rykiem
wzgórza i doliny, w pewnej chwili omal nie potrąciliśmy jelenia, ale szczęśliwie
udało nam się go wyminąć nie wytracając prędkości.
Róg brzmiał coraz bliżej i Random klął pod nosem.
Coś mi mówiło, że mamy przed sobą jeszcze długą drogę przez las, i nie do-
dawało mi to ducha.
Trafił nam się jeden długi, prosty odcinek, kiedy mogłem przycisnąć pedał do
deski i trzymać przez prawie minutę. Dzwięk rogu Juliana nieco się oddalił. Ale
polem wjechaliśmy w teren, gdzie droga wiła się i kręciła, i musiałem zwolnić.
Julian znów zaczął nas doganiać.
45
Po jakichś sześciu minutach pokazał się we wstecznym lusterku, pędząc galo-
pem w otoczeniu zażartej, ujadającej sfory. Random otworzył okno, a po chwili
wychylił się i zaczął strzelać.
 Niech diabli porwą tę jego zbroję!  zaklął.  Jestem pewien, że trafiłem
go dwukrotnie i nic mu się nie stało.
 Niechętnie myślę o zabiciu tej bestii  powiedziałem  ale spróbuj wy-
celować w konia.
 Już próbowałem, nawet kilkakrotnie  odparł, rzucając pusty pistolet na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org