Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Chociaż wiedzcie, że nieproszony gość jest gorszy od zarazy.
Usiadłem i poczekałem, aż służące wyjdą z kuchni, zamykając za sobą drzwi.
 Nazywam się Mordimer Madderdin i jestem licencjonowanym inkwizytorem Jego
Ekscelencji biskupa Hez-hezronu  powiedziałem cicho, gdyż byłem niemal pewien, że kobiety
podsłuchują pod drzwiami.
Z satysfakcją zauważyłem, że ten pewny siebie, rumiany człowiek stracił rezon, a z jego
policzków zniknęły rumieńce. Wstał, z hałasem odsuwając krzesło, i szarpnął drzwi.
 Won!  warknął do kogoś, kogo nie widziałem.  Jak zobaczę tu was jeszcze, to nogi z dupy
powyrywam.
Wrócił, sapiąc wściekle, i znowu zasiadł za stołem.
 Może piwa, mistrzu?  zapytał po chwili, a ja pokręciłem głową.
 Wiecie, o czym, a raczej o kim chcę porozmawiać, prawda? O waszym robotniku, Ugoldzie,
którego wczoraj powieszono.
Wbił nóż w szczególnie tłusty kawał mięsa i odkroił sobie solidny połeć. Gdybym powiedział
wam, mili moi, że dostrzegłem ulgę na jego twarzy, minąłbym się z prawdą. Ta twarz pozostała
nadal chmurna i ponura, ale po nieuchwytnym wręcz zwiotczeniu mięśni poznałem, że spodziewał
się czegoś gorszego, a moje słowa zaskoczyły go, ale jednocześnie uspokoiły. Nie jestem
człowiekiem nadmiernie wierzącym we własne umiejętności oraz uważającym się w nikczemnej
pysze za znawcę ludzkich charakterów. Jednak byłem niemal pewien, że w tym domu stało się lub
działo się coś, czego inkwizytor nie powinien przegapić. I zamierzałem dowiedzieć się, cóż to
takiego. Na razie jednak potrzebowałem informacji o Ugoldzie Pleśniaku.
 Broniłem go  mruknął.  Mówcie sobie, co chcecie, ale nie wierzę, że zabił te dziewki.
 Czyli to był dobry człowiek?
 Dobry, niedobry  ruszył ramionami.  Kto go tam wie? Pracował za dwóch, a kieskę z
pieniędzmi można było położyć tuż przy nim i nie ruszył. Miałem do niego zaufanie. W przyszłym
miesiącu chciałem, żeby zaczął zarządzać jednym z moich tartaków. Wiecie, poza wszystkim, umiał
pisać i czytać...
 Miał rodzinę? Przyjaciół?
Schulmeister znowu wzruszył ramionami.
 Był sam jak palec. Z nikim się nie zaprzyjaznił. Nawet nie spał w czeladnej, tylko poprosił o
miejsce w komórce, co w niej dawniej trzymałem narzędzia. Całkiem ładnie ją sobie urządził.
Czysty był z niego człowiek. Porządny. I mszy żadnej nie opuszczał.
 Czyli nikt go nie znał bliżej, tak? Jedynie wy...
 Ja? Jak to ja?  Kupiec niemal się obruszył.  A co ja go tam mogłem znać?
 Jednak chcieliście mu powierzyć tartak  zauważyłem.  Zawsze macie takie zaufanie do
nieznajomych i nieznanych sobie ludzi?
Przechylił kubek z piwem do ust, wyraznie po to, by zyskać na czasie.
 Od razu zaufanie  powiedział, ocierając z piany siwawe wąsy.  Podobał mi się, bo był
pracowity. Trzeba wprowadzać świeżą krew, ot co. Zawsze nowa miotła lepiej wymiata, nie
sądzicie?
 Niewiele mi pomagacie  zauważyłem.  Cóż, może wasza rodzina albo służba.
 Nie mieszajcie w to mojej rodziny!  Oho, trafiłem go chyba w czuły punkt.  Z łaski swojej
 dodał nieco uprzejmiej.  Poza tym znam swoje prawa  dokończył bardziej hardym tonem.
 To dobrze o was świadczy  powiedziałem pobłażliwie.  Ale odwiedziłem was dzisiaj jako
przyjaciel pana Springera, chcący jemu i wam pomóc w trudnej sytuacji. Czy zamierzacie odrzucić
przyjazną dłoń życzliwego wam człowieka?
Nie musiałem szydzić, ironizować ani posługiwać się zawoalowaną grozbą. Wypowiedziałem
całe zdanie spokojnym, cichym głosem, a Schulmeister i tak zbladł. Ha, to dziwne, jak słowo
 zbladł często się pojawia, gdy myślę o reakcji konwersujących ze mną ludzi! Tak czy inaczej,
kupiec musiał zdać sobie sprawę, że dzisiaj jestem jedynie prywatnie, pełniąc misję dobrej woli,
natomiast jutro... Kto wie?
 Jak ja wam mogę pomóc?  niemalże stęknął.  Nie chcę, byście odnieśli mylne wrażenie...
Zawsze ceniłem przyjazń dostojnego pana Springera, ale sam nie wiem...
 Posłuchajcie, Schulmeister  zaostrzyłem ton, bo ten człowiek topił się w moich rękach jak
wosk.  Prędzej czy pózniej dojdę prawdy. Nie chcę na razie mieszać w to powagi Inkwizytorium,
lecz jeśli trzeba, wezwę na przesłuchanie każdego waszego domownika. Na oficjalne przesłuchanie,
Schulmeister. A wiedzcie, że ludzie przesłuchiwani przez inkwizytorów nabierają wręcz
nadnaturalnej chęci spowiedzi. Z grzechów swoich, cudzych, a nawet niepopełnionych. Dobrze
mnie rozumiecie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org