[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapomniała zapiąć pasy.
Nieco ogłuszona, dotknęła czoła i poczuła, że rośnie jej guz. Pani Olav, trzymając
mocno kierownicę, usprawiedliwiła się:
- Przykro mi, na drogę wyskoczył królik i nie miałam innego wyjścia, jak tylko go
rozjechać.
Anaíd, rozklejona ostatnimi wydarzeniami, rozpÅ‚akaÅ‚a siÄ™. Pani Olav
natychmiast włączyła kierunkowskaz i zatrzymała samochód na poboczu.
- No już, już, nic się nie stało.
Przyciągnęła ją do siebie i delikatnie pogłaskała po skroni.
- To jest powodem twojego płaczu? - zapytała, muskając jej obolałe miejsce.
- Nie przyznaÅ‚a Anaíd.
- Tak myślałam. Wszystko naraz, historia z mamą, Maksem, przyjęcie...
- Jakie przyjęcie?
- Organizowane przez tę dziewczynkę, Marion. Wspominałaś mi, że nigdy cię nie
zaprasza.
Anaíd wyglÄ…daÅ‚a na zdziwionÄ…. Nie myÅ›laÅ‚a akurat o tym, ale to prawda, że dzieÅ„
imprezy u Marion zbliżał się nieubłaganie, a to, że nie została zaproszona,
dokuczało jej jak brzęczenie upartego komara.
- Wcale mnie to nie dziwi, ona jest bardzo Å‚adna -przyznaÅ‚a Anaíd, pochlipujÄ…c.
- Chcesz powiedzieć, że ty nie jesteś? Przyjrzyj się dokładnie swojemu odbiciu w
lustrze. Jesteś śliczna. Masz oczy tak niebieskie, że muszą ci ich zazdrościć
wszystkie dziewczynki w klasie.
- No pewnie! - mruknęła Anaíd. - Nawet na mnie nie spoglÄ…dajÄ…. Nie wiedzÄ…, że
istnieje ktoÅ› taki jak ja.
Pani Olav cmoknęła ustami.
- No, to nadeszła chwila, żeby cię w końcu zauważyli. Co ty na to?
- Niby jak?
- Ta dziewczynka, Marion, może i jest ładna, ale ty jesteś mądrzejsza.
- I co mi z tego, że jestem mądrzejsza?
- Zastanów się, a zobaczysz.
Pani Olav umiaÅ‚a sprawić, że Anaíd dobrze siÄ™ poczuÅ‚a i zapomniaÅ‚a o swoich
kompleksach. Przy niej wszystko wydawało się takie proste.
- Bransoletka i hamburger poprawiÄ… ci humor?
Anaíd wzdrygnęła siÄ™ sÅ‚yszÄ…c to pytanie. PrzetarÅ‚a Å‚zy grzbietem dÅ‚oni. SkÄ…d
pani Olav wiedziała, że Selene w tajemnicy przed Demeter zabierała ją na
hamburgery i obdarowywała bransoletkami?
Najpewniej sama musiała jej o tym powiedzieć.
Spojrzawszy w tylne lusterko, by poprawić sobie fryzurę, szczerze się zdziwiła.
Guz znikł z jej czoła i wyglądała doprawdy ładnie.
Hamburger smakował wybornie, bransoletka prezentowała się okazale, a odkąd
pani Olav pochwaliÅ‚a kolor jej oczu i inteligencjÄ™, Anaíd odzyskaÅ‚a poczucie wÅ‚asnej
wartości.
Przypomniała sobie także o jednej bolesnej sprawie, choć tym razem,
uszczęśliwiona, spojrzała na nią z innej perspektywy.
Przyjęcie urodzinowe Marion zbiegało się w czasie z letnim przesileniem i
należało do najsłynniejszych imprez, jakie odbywały się w Urt. Od kilku tygodni w
szkole nie rozmawiano o niczym innym, jako że Marion, by nadać wydarzeniu
szczególną wagę, zapraszała swoich znajomych po kolei i z osobna, tak że każdy
czekał w napięciu i wstrzymywał oddech, gdy solenizantka zbliżała się do niego, by
wyszeptać na ucho zaproszenie, a wtedy...ufff!... kamień z serca.
Oczywiście, ci którzy nie mieli tyle szczęścia, by zyskać uznanie w jej oczach
odpowiednio wcześnie, żyli w stresie do ostatniej chwili, a widząc w pobliżu
zalotną Marion, spodziewali się, że może tym razem wręczy im klucz do szczęścia.
Anaíd, która przez ostatnie cztery lata naiwnie wierzyÅ‚a, że otrzyma
zaproszenie, również i teraz oczekiwała, iż tak się stanie. Liczyła, że może dwa
wydarzenia, jakie odmieniły jej życie w ostatnich dniach zniknięcie matki i nowy
stanik wpłyną na decyzję Marion. Tak się, niestety, nie stało.
Jak długo jeszcze będzie pozwalać Marion, żeby ta ją ignorowała?
Pożegnała się z panią Olav i pocałunkiem podziękowała za wsparcie. Chętnie
zostałaby z nią dłużej, zamiast wracać do nieszczęsnej Criseldy. Z pewnością ciotce
nie udało się przygotować kolacji ani nawet przez myśl jej nie przeszło, że
dziewczynka w wieku czternastu lat musi trzy, a może nawet cztery razy dziennie
coś zjeść.
Ciotka Criselda czekała na nią, siedząc w fotelu. Z rozbieganym wzrokiem
zajadała czekoladki, ale nawet nie spytała, gdzie dziewczynka się podziewała. Nie,
nie było sensu wspominać jej o Maksie.
- Anaíd, usiÄ…dz tutaj, proszÄ™.
Posłuchała bez mrugnięcia okiem. Poważny ton głosu ciotki zapowiadał coś
znacznie głębszego, aniżeli jedynie reprymendę.
- Anaíd, podczas konwentu zgodziÅ‚yÅ›my siÄ™ na twojÄ… propozycjÄ™ odnalezienia i
uratowania matki zakomunikowała podniośle Criselda.
- To jakiś żart? - Dziewczynka zadała jedyne pytanie, jakie mogła z siebie
wydusić.
- Jeśli księga Rosebuth się nie myli, prawdopodobnie wyłącznie ty możesz
zbliżyć się do Selene i przekazać jej moc, jakiej potrzebuje, by pokonać Odish.
Tak po prostu? Tak zwyczajnie?
Anaíd nie mogÅ‚a zmrużyć oka przez caÅ‚Ä… noc. PrzewracaÅ‚a siÄ™ z boku na bok, aż
przyszło jej do głowy tysiąc najróżniejszych pomysłów, jak odszukać Selene, i tysiąc
potworności, jak pokonać Odish. Ale wszystko, co wymyśliła, przybierało formę
groteskową, nierzeczywistą, przypominającą grubą kreskę, jaką matka rysowała
komiksowe postacie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl