Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podejrzenia; musiało to wszakże mieć coś wspólnego z fatalnym incydentem, kiedy to parę dni
temu ukąsił mnie czerwony owad. Atak przebiegał zawsze w ten sam sposób: ślad po użądleniu
siniał i zaczynał pulsować nieznośnym, uporczywym bólem, wkrótce bolało mnie już
wszystko, każdy skrawek ciała. Wcześniejsze napady (mijające po kilku - kilkunastu
godzinach) przetrwałem z tyłu samochodu, jadąc owinięty w lekkie płótno, szczelnie osłonięty
przed światłem Dziwki. Elah podawał mi wówczas regularnie wodę Matki, dodatkowo
dorzucając do niej jakieś zioła. Szeptał zaklęcia, przykładał dłonie do śladu znaczącego
użądlone miejsce, wspominał też, że ataki mogą się nasilać, kiedy będziemy coraz dłużej szli
 pod Dziwką .
Miał rację.
W pewnej chwili pomyślałem nawet, że choroba mnie zabije; trzęsło mną potwornie,
wargi miałem suche, głowę zalewały brudne wizje, a gardło posłuszne sile mrocznej, innej niż
mój własny umysł, wypowiadało słowa, jakich nigdy nie wypowiedziałbym, będąc w pełni
władz mentalnych.
Ale wstałem!
Tylko po to, by zobaczyć, że Elah odszedł.
Uciekł.
Przed czym?
***
Zabrał wszystkie swoje rzeczy, to zrozumiałe, a także część prowiantu. Odszedł również
z całym zapasem białej wody, jaki mieliśmy na dwóch. Nie mogłem odnalezć mazidła i
najlepszego z płaszczy ochronnych. Kilkadziesiąt srebrnych kul, karabin - to również
dopisałem do listy sporządzonej, by oszacować straty, podobnie jak resztkę kawy, zachowaną
przeze mnie na moje własne potrzeby (większość i tak wcześniej wydałem elfowi). Na
odchodnym zbił jeszcze lustro pozwalające na komunikowanie się z bazami Królikarni.
Ze zdziwieniem odkryłem, że pozostawił mi samochód. Przynajmniej to.
Dlaczego uciekł? - to naturalne w takich chwilach pytanie pozostanie bez odpowiedzi;
mogę jedynie snuć domysły. Można przyjąć, że elf zląkł się zmian, jakie się w nim dokonują;
wiedziałem przecież, że to żaden książę starszego ludu, skoro pracował dla ludzi jako najemny
przewodnik, musiał być elfem upadłym, powiada się w tych stronach, że taki ktoś jak on, raz
złamany - nigdy nie podniesie się do końca. Mogłem zresztą domyślić się tego wcześniej - te
wszystkie słabostki: nałóg kawowy, złośliwości i pogarda, jaką żywił do innych istot (w tym do
Trzynastego z Miotu, a nawet, domyślam się, do mnie), nadzwyczajna jak na elfa aktywność
seksualna (może i nie chadzał do Karli, ale zwykłymi prostytutkami, jakich w mieście było
pełno, nie pogardzał), wszystko to były drobne, lecz istotne sprawy, które w świetle Dziwki
uległy wyostrzeniu, zostały wzmocnione prawie tak, jak gdyby widziało się je pod szkłem
powiększającym. Pod Panną Rozpustną te przywary - w innych okolicznościach niegrozne -
rzucały długi, złowrogi cień.
Gdyby czekał dłużej, nie pomogłaby mu ani biała woda, ani mazidło, ani płaszcze
ochronne. Przestraszył się tego, kim mógł się stać, to dlatego.
Jednakże teoria ta nie tłumaczy wszystkiego - po pierwsze nie wyjaśnia, z jakich
powodów odszedł wtedy, gdy leżałem złożony gorączką. Być może sądził, że tak znakomita
okazja już się nie powtórzy (podróżowaliśmy wszak głównie nocą, tylko wtedy mógł uciec,
chcąc skryć się przed światłem Dziwki). Równie dobrze jednak mogłem zostać przez niego
uśpiony jednym z jego czarów lub ziół; co wydaje się rozwiązaniem zdecydowanie bardziej
humanitarnym niż opuszczenie mnie podczas choroby (takie postępowanie mogło przecież
oznaczać wyrok śmierci, a Elah - cokolwiek by o nim mówić - nie należał do istot okrutnych).
Poza tym - jeśli chciałby się mnie pozbyć, zatrzeć ślady - najlepszym rozwiązaniem byłoby
zabranie mi samochodu, czego nie zrobił. Ba, zostawiając pojazd, dał mi tym samym więcej
szans niż samemu sobie - on uciekał z Południa na Północ na piechotę, ja wciąż dysponowałem
niezle spisującą się maszyną. Te wszystkie okoliczności przemawiają za tym, że na decyzji o
ucieczce zaważyły meandry elfiej psychiki (których nie poznam nigdy) i jakiś gwałtowny
impuls.
Prawie nic nie zapamiętałem z czasu, gdy leżałem powalony chorobą - wiem wprawdzie,
że majaczyłem, ale co to było, nie mam pojęcia. Zastanawiam się więc, czy to nie ja sam dałem
Elahowi powód? Czy podczas mojej choroby zobaczył coś, co go przeraziło? Coś, co kazało
spakować mu najpotrzebniejsze rzeczy i uciec, nie zważając na wcześniejsze zobowiązania?
Użądlenie takie jak tamto zmienia ludzi, mówił kiedyś.
Czy ja się zmieniałem?
Innymi słowy - czy przestraszył się nie tego, czym może stać się on, lecz tego, w co
przemieniam się ja?
To druga hipoteza wyjaśniająca jego rejteradę. I - jeśli miałbym być szczery choćby sam
ze sobą - teza o wiele bardziej prawdopodobna.
Z NOTATEK (14) - O SPOAECZNOZCIACH POAUDNIA
Kolejne dwa tygodnie po ucieczce Elaha podróżowałem samotnie, według map i
tutejszych kompasów, nieniepokojony przez nikogo. Nie znaczy to wcale, że tereny nadal
pozostawały bezludne, przeciwnie, im dalej brnąłem w stronę Dziwki, tym więcej mijałem
osad, wsi, miasteczek, miast - przez te dwa tygodnie spotykając większą liczbę Południowców
niż przez całą dotychczasową podróż. Dopiero widok nieprzeliczonych jak na standardy tej
rzeczywistości rzesz (a to przecież wciąż była strefa przygraniczna!) uświadomił mi, że
zmiana, wielka zmiana w tym świecie, istotnie jest nieunikniona.
Wymusi ją nie magia, nie Armageddon, lecz demografia. Przez dłuższy czas
zastanawiałem się, co decyduje o powodzeniu południowej strony globu. Przecież nie
gospodarka; bieda tutaj aż piszczy, większość tubylców żyje w skrajnym ubóstwie, poniżej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org