Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pan o zdanie.
- Dzień dobry - odezwała się Bella, przechodząc
przez gabinet.
Zastanawiał się, czy słyszała coś z tego, o czym była
tu mowa, zwÅ‚aszcza sugestie Ingallsa dotyczÄ…ce potom­
stwa. Choć był przekonany, że potrafi  czytać" z jej
głosu, te dwa słowa nie dawały żadnych wskazówek.
Ot, po prostu, jak każdego ranka przyszła do pracy.
- Milady - spytaÅ‚ John - czy życzy sobie pani her­
baty?
- Dziękuję, nie. Już piłam.
- Sądzę, że możemy wystawić na szwank domowy
budżet, godząc się na drugą filiżankę - wtrącił się Hunt,
dziÄ™kujÄ…c Bogu, że w jego gÅ‚osie nie znać podenerwo­
wania.
- DziÄ™kujÄ™. Dobrze wiedzieć, że nie Å›ciga nas ko­
mornik.
Earl wyczuwał napięcie Johna przysłuchującego się
rozmowie. ByÅ‚o oczywiste, że relacje pomiÄ™dzy maÅ‚­
żonkami uległy subtelnej odmianie. Nie był pewien,
który aspekt wczorajszej wizyty w jej buduarze na to
wpłynął, ale efekt napawał go otuchą.
- WÅ‚aÅ›nie zaczyna siÄ™ sezon Å›wiÄ…teczny - powie­
dziaÅ‚ pomny uwag Ingallsa. - Rachunki od twojej kraw­
cowej mogą nas zrujnować.
- Rachunki od mojej krawcowej?
- To by byÅ‚o tyle - zwróciÅ‚ siÄ™ Hunt do Johna, zdzi­
wiony, że ten ociÄ…ga siÄ™ z odejÅ›ciem w momencie, kie­
dy poruszył zasugerowany przez Ingallsa wątek.
- A pańska kawa, milordzie?
- Może pózniej - odparł, usiłując zachować powagę.
- Doskonale, milordzie. - John sprawiał wrażenie
oburzonego.
Marudził, ustawiając naczynia na tacy, przeciągał jak
mógł moment odejścia, lecz wreszcie pojął, że Hunting-
don nie odezwie się, póki nie zostanie sam na sam
z żoną.
Przyjacielu, obydwaj możemy bawić siÄ™ w manipu­
lacje, pomyÅ›laÅ‚ ze zÅ‚oÅ›liwÄ… satysfakcjÄ… Hunt. To maÅ‚o­
stkowe, ale przejrzał Ingallsa i postanowił stawić mu
czoło.
OdezwaÅ‚ siÄ™ dopiero wtedy, kiedy w koÅ„cu za sÅ‚użą­
cym zamknęły się drzwi.
- Nigdy nie sprawiaÅ‚aÅ› sobie nowych strojów z oka­
zji sezonu?
- Nie przypuszczaÅ‚am, że przyjmujemy zaprosze­
nia, wymagajÄ…ce nowych sukni.
My. Pomyślał ironicznie, że wpadł we własne sidła,
lecz zdał sobie jednocześnie sprawę, iż jest gotów na
takie ustępstwa, że dla niej może zacząć bywać. John
miał oczywiście rację. Ona zbyt długo nie pojawiała się
na przyjęciach.
Hunt prawdopodobnie lepiej niż ktokolwiek inny
orientował się, jak ciężkie było życie tej kobiety po
śmierci Bertranda, zwłaszcza w okresie, gdy jeszcze nie
była u niego zatrudniona. Bella i Bertrand byli oboje
sierotami, nie mieli rodzin, które zaproponowałyby
wsparcie materialne wdowie lub choćby dach nad gÅ‚o­
wÄ…. MówiÅ‚a o tym caÅ‚kiem otwarcie podczas ich pier­
wszego spotkania. NiewielkÄ… sumkÄ™ pozostawionÄ…
przez męża wydała na życie, w końcu zdecydowała się
na znalezienie pracy.
Znając Bellę, wiedział, że nie pragnie niczego dla
siebie. Zastanawiał się, kiedy ostatnio sprawiła sobie
nową suknię. Zrobiło mu się przykro, że Bella jest już
od ponad miesiąca jego żoną, a on nawet nie pomyślał,
by zadbać o jej garderobę. Niezależnie od wszelkich
zmian to był jego obowiązek, a nie jej.
ZresztÄ… nawet by nie mogÅ‚a. Dawkins, czÅ‚owiek zaj­
mujÄ…cy siÄ™ jego finansami, mógÅ‚ uznać, że należy prze­
stać wypÅ‚acać apanaże lady Huntingdon. A to oznacza­
Å‚o....
- Przecież ty nie masz pieniędzy - powiedział na
głos.
Roześmiała się.
- Jeżeli sądzisz, że dostaniesz na piśmie małżeńską
ugodę, to się rozczarujesz. Powinieneś pomyśleć o tym
przed ślubem.
- Wybacz, Bello. Chodzi o to, że zapomniałem
o należnych ci pieniądzach.
- Masz na myśli pieniądze na moje wydatki?
- Oczywiście. Jesteś moją żoną.
- Lady Huntingdon. - W jej gÅ‚osie znać byÅ‚o rozba­
wienie.
- Musisz zatem odpowiednio się ubierać. - Uświa-
domiÅ‚ sobie, że może, tak jak John, popróbować mani­
pulacji.
- %7łebym nie wprawiała cię w zakłopotanie na tych
wszystkich przyjÄ™ciach, w których bÄ™dziemy uczestni­
czyć? - spytała z kpiną w głosie.
- Oczywiście. To, co uchodziło mi jako kawalerowi,
nie przystoi świeżo zaślubionemu małżonkowi.
- Czy ty rzeczywiÅ›cie zamierzasz.... - nie dokoÅ„­
czyła pytania.
- Zabrać ciÄ™ na taÅ„ce? - zasugerowaÅ‚, uÅ›wiadamia­
jąc sobie, że właśnie tego pragnie najbardziej. Chciał
wziąć Bellę w ramiona przynajmniej na chwilę, chciał
też poprowadzić ją po parkiecie.
Kiedyś miano go za dobrego tancerza. Umiejętność
tak samo ceniona w drużynie Wellingtona jak dobre
oko strzelca i sprawność jezdziecka. Czemu zatem nie
mógłby poprosić jej do walca? O co tyle hałasu?
Nie zważając na jej konsternację, zapytał:
- Czy masz ulubionÄ… modniarkÄ™?
- Nawet jeśli, to już pewnie umarła albo zmieniła
zawód - odpowiedziaÅ‚a opryskliwie. - Albo zrezygno­
wała ze świadczenia mi usług.
- Zatem postanowione.
- Cóż takiego? - spytała skonsternowana.
- Potrzebujesz nowych toalet, odpowiednich dla
lady Huntingdon. MuszÄ… pochodzić oczywiÅ›cie od naj­
lepszej krawcowej w Londynie. Za twoim pozwole­
niem, oczywiście.
Upłynęła dłuższa chwila, nim zdecydowała się na
odpowiedz, a zrobiła to tonem, którego wcześniej nie
słyszał. Ale co tam ton, słowa były ważne.
- Oczywiście. Jak sobie życzysz. Będę zaszczycona,
mogÄ…c wejść do towarzystwa, opierajÄ…c siÄ™ na twym ra­
mieniu.
Znów dał się zapędzić w kozi róg. Niczego jednak
nie żałował. Zadziwiające.
ROZDZIAA PITY
- Ten materiaÅ‚ wspaniale koresponduje z twojÄ… kar­
nacją, moja droga. I krój też nie mógłby być lepszy.
Arabello, wyglądasz jak z obrazka! - zachwycała się
Fanny. - Zgodzi siÄ™ pan ze mnÄ…, milordzie?
Po tej bezmyślnej uwadze zapadła krępująca cisza.
Hunt odczuwaÅ‚ napiÄ™cie, stojÄ…c u stóp schodów i cze­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • NaprawdÄ™ poczuÅ‚am, że znalazÅ‚am swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org