Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

płomieniem, zabarwionym u podstawy na niezdrową zieleń. Następnie, skupiając spojrzenie na
Billu, zaczęła iść, potem biec, wreszcie kłusować, a w końcu galopować w kierunku
nieustraszonego kawalerzysty, który miał na ramieniu coś jakby czteroręczną jaszczurkę.
- Illyrio! Zrób coś!
- Co ja mogę zrobić? - jęknęła nieszczęsna dziewczyna. - Jestem tylko malutkim, zielonym
Chingerem! Aczkolwiek ciężki Chinger z planety o 10G...
- Zamknij się! - polecił jej Bill w okrzyku pełnym rozpaczy. - Czy nie masz mocy przejmowania
umysłów innych stworzeń? Czy to nie jest tsurisjańska specjalność?
- Ależ oczywiście! Co za sprytny pomysł! Więc chcesz, żebym opanowała tę chimerę?
- I to szybko - powiedział Bill, biegnąc już teraz całym pędem. Chimera podążała za nim, dysząc
ogniem i prędko zmniejszając dystans.
- Naprawdę nie jestem pewna, czy potrafię przejąć mózg mitycznej bestii - wahała się Illyria.
- Komputer powiedział, że ona rzeczywiście istnieje! - dyszał Bill, uskakując przed stającym nad
nim dęba kozo-lwo-wężem, gotowym do uderzenia w dół kłami, z których kapała zielona trucizna.
- Bill, jest coś, o czym jeszcze nie miałam ci okazji powiedzieć...
- Wskakuj do tej chimery! - ryknął Bill.
- Tak, kochanie - powiedziała Illyria. W następnym ułamku sekundy chimera zatrzymała się w pół
lotu i padła Billowi do nóg. Wywróciła oczy do góry i wysunęła długi rozwidlony język, by polizać
jego stopy.
- Czy dobrze to robię? - zapytała Illyria przez gardło, język i miękkie podniebienie chimery.
- Zwietnie - powiedział Bill. - Tylko nie przesadzaj.
A tłum oczywiście oszalał.
Triumf Billa był całkowity, aczkolwiek pojawiła się pewna komplikacja. Po gratulacjach z powodu
poskromienia chimery rozległy się gardłowe okrzyki: "Zabij! Zabij! Chcemy zobaczyć zieloną
krew!" I inne w tym guście. Jak również: "Zostawcie dla mnie trochę schabu!" Bill uświadomił
sobie, że oczekuje się od niego, by zarżnął heraldyczną bestię. Obowiązującym w takich
przypadkach zwyczajem jest podejmowanie wszystkich obecnych pieczonymi stekami z zabitej
chimery i innymi smacznymi kąskami. Mięso smakuje jak kombinacja kozy, węża i lwa, lecz ma
także leciutki posmak indyka, chociaż nikt nie wie, skąd się to bierze. Inną zaletą steków z chimery
jest to, że bestia, będąc stworem dyszącym płomieniami, umożliwia przyrządzanie steków we
własnym żarze wewnętrznym, o ile, oczywiście, zrobi się to w ciągu pierwszych dwóch godzin od
jej uśmiercenia.
- Nie ma mowy - powiedział Bill. - Nie ma mowy.
Jego punkt widzenia nie spotkał się z uznaniem. Wyjaśnił mu to starannie marszałek dworu
Hannibala - tłuste i grube indywiduum - który bez przerwy zacierał ręce, a gdy myślał, że nikt nie
widzi, szczypał się w bladożółte policzki, by nadać im trochę koloru.
- Nie - powiedział Bill - nie możecie mieć chimery. Nie ma mowy. To moja chimera.
- Ależ panie, jest zwyczajem, że zwycięzca poświęca chimerę dla dobra publicznego. Tak robią
wszyscy zwycięzcy. Jest faktem, że chimery stały się rzadkie w tych stronach.
- To jeszcze jeden powód - upierał się Bill - żeby tej nie składać w ofierze.
- Chimera musi zostać zabita - nastawał marszałek. - W przeciwnym wypadku nastąpi dziesięć
złych lat, a to jest ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje Kartagina.
- Nie zabiję chimery i tyle.
- Omówię to z Hannibalem i Miejską Radą Starców - zdecydował marszałek. - Będą musieli podjąć
ostateczną decyzję.
- Dla mnie bomba - zgodził się Bill. - A jak będziesz stąd wychodził, powiedz Splockowi, że muszę
się z nim zaraz zobaczyć.
- Niemożliwe - powiedział marszałek, zacierając ręce. - On wrócił do swojego własnego czasu.
Zostawił to dla pana.
Zostawił Billowi notatkę, po czym wyszedł, kłaniając się nisko i uśmiechając poprzez zwały
tłuszczu. Bill otworzył notatkę i przeczytał:
Gratulacje z powodu dobrze zasłużonego zwycięstwa. Musiałem wrócić, żeby wprowadzić Dirka w
tę sprawę. Powiedz Hannibalowi, żeby zgromadził siły; wrócimy z odpowiednim transportem.
- Cholerna notatka - zaklął Bill. - Właśnie kiedy jest mi potrzebny. Dlaczego nie zatelefonował?
- Dlatego, że jeszcze nie wynaleziono telefonu - powiedział Illyria w chimerze.
- Wiem o tym. Ale nie wynaleziono także podróży w czasie, a on to robi.
- Och, Bill, co my poczniemy? - martwiła się Illyria-chimera.
- Czy nie mogłabyś przejąć na chwilę jakiegoś innego ciała? W ten sposób moglibyśmy oddać im
chimerę, a sami się stąd wynieść.
- Mówiłam ci, że mam kłopoty z kontrolowaniem bestii mitologicznych - wyjaśniła Illyria. - Ta
była niełatwa do przyjęcia. Naprawdę bardzo trudno będzie się z niej wydostać. Bill, kochanie,
żeby to zrobić, potrzebuję odpowiedniego, gościnnego ciała.
- Gdzie można by je znalezć? Co sądzisz o jednej z tych tancerek, które widzieliśmy wcześniej? Ta
pierwsza z lewej strony była chyba całkiem zdrowa, mimo swojego bardzo pulchnego wyglądu. -
Bill przerwał, zauważywszy zmarszczkę przekreślającą lwią twarz chimery.
- Ona się w ogóle nie nadaje - powiedziała Illyria. - Przede wszystkim, dlatego że jesteś nią
zainteresowany. Nie będę brała udziału w perwersji.
- O czym ty mówisz, jakiej perwersji? - zapytał Bill. - Ona będzie tobą.
- Albo ja nią - powiedziała Illyria. - To by ci idealnie odpowiadało, prawda?
- Illyrio! Nigdy nie słyszałem, żebyś mówiła w ten sposób. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org