Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dlaczego nie, najdroższa moja Julio? Podniosła na niego zdumione oczy.
— Powiedziałam już panu — odrzekła stanowczo.
— Ale nie mówi pani serio — dorzucił z protestem.
— Serio, panie Rex — nie pozwoliła mu skończyć. Zacisnął palce dokoła jej dłoni.
— Ale nie pozwolę na to wszystko, nie zniósłbym tego, gdybym miał panią stracić. A pani, Julio —
tłumaczył jej z zapałem — tak samo nie wytrwa, gdy osiądzie na mieliźnie. Pożałuje wtedy dni,
spędzonych beztrosko ze starymi przyjaciółmi, ale i oni będą tęsknić za panią.
— Nie, nigdy — odrzekła stanowczo. Przechylił się ku niej.
— Tak — odpowiedział. — To wszystko jest szaleństwem, snem nocy letniej i tak samo przeminie,
jak sen i lato muszą przeminąć.
Julia milczała. Podniosła kielich z pieniącym się płynem i przytknęła go do ust. Gdy go wychyliła, po
chwili odebrał go od niej i sam tak samo wychylił swój kielich. Odłożył go teraz i objął ją ręką.
— Pani trzeba ratunku — odezwał się nagle. — Ratunku przed sobą — dodał z emfazą.
Cofnęła się przed nim.
— Zabraniam panu tego — rzekła stanowczo.
Oddychała teraz szybko, ale głos jej rozbrzmiewał zupełnie spokojnie. Wyraz jej twarzy był ostry i
stanowczy. Zamilkł na chwilę i spojrzał jej w oczy. Ale wkrótce się ocknął i nagle wybuchnął:
— Dziwne, zaiste nieprawdopodobne. A przed godziną zaledwie obcałowywał panią śmiało jakiś
wiejski bakałarz. Widziałem tę scenę na środku jeziora. I nie broniła się pani — dorzucił cynicznie.
Jej twarz zapłonęła.
— A przed panem się bronię — odrzekła stanowczo. Saltash zaśmiał się.
— Czasy się zmieniają, moja droga Julio. Po tym wszystkim, co widziałem, nie przystoi jakoś bardzo
tak zaciekle się bronić.
Spojrzała mu w oczy.
— Zbyt panu zaufałam — wyjąkała z wysiłkiem. Była bliska płaczu. — Ale to moja wina. Powinnam
była przeczuć, że się zawiodę. Potrząsnął ramieniem.
— Życie jest grą, łaskawa pani Julio. Ale nie zawsze się tak składa, że można wygrywać. Tym razem,
moja droga, nie sprzyja pani szczęście.
Julia umilkła. Przechyliła się naprzód i spojrzała ku ziemi.
— No i cóż? — zawołał, spoglądając na jej twarz. — Teraz wszystko już zależy od mej łaski i
względów. Dźwignęła się nagle i chwyciła go za rękę.
— Karolu! — zawołała. — Czy pan istotnie już nie ma nade mną litości?
Gdy chwyciła go za rękę, mógł ją w tej chwili ogarnąć ramieniem. Nie zrobił tego jednak. Siedział bez
ruchu, dziwnie szyderczy i dziwnie wyniosły.
Po chwili odrzekł:
— Swą biernością na jeziorze rozpętała pani sama ten ogień pokusy, cóż więc dziwnego, że taki
grzesznik jak ja zbyt prędko mu uległ, niezdolny oprzeć się tak łatwej okazji? Skoro przekonałem się
naocznie, że pani nie jest tak harda, jak wydała się z pozoru, to dlaczego miałbym odejść, skoro inni
korzystają?
Julia drżała, lecz ostatnim wysiłkiem walczyła z podnieceniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org