[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zastanów się nad tym, co ci powiedziałem, i nad ewentualnymi konsekwencjami
dla niej. Pozostajecie w kontakcie?
Naturalnie.
To ją ostrzeż.
Dlaczego ci na tym tak zależy?
Co?. . . A, nie wiem, prawdę mówiąc. Pewnie dlatego, że dla mnie wciąż
jest Jheregiem. Nie stanowicie już zagrożenia, więc odruchowo myślę o was jako
o swoich. . . Aliera i Morrolan często w imię dobrych intencji potrafią tak namie-
szać, że strach pomyśleć. Głównie Aliera. . .
Mhm. . .
Wzruszyłem ramionami, przez co jej głowa odbiła się od mojej piersi. Zachi-
chotała ponownie, a mnie rozbroił absurd całej sytuacji chichoczący zabójca. . .
Zdecydowałem, że najwyższa pora się wynieść, i usiadłem.
Idę sprawdzić, co wymyślili gospodarze poinformowałem ją.
Słuchaj no, kochanie, co cię tak naprawdę gryzie?
Jak mnie nazwałaś?
86
Też usiadła, ignorując fakt, iż daje w ten sposób światu okazję podziwiać się
do pasa nago.
Tylko nie zaczynaj mnie kołować głupimi pytaniami, kanciarzu. Wystarczy,
że oszukujesz sam siebie.
Pytałem, jak mnie nazwałaś.
Kanciarzem.
Przyganiał kocioł garnkowi. Wcześniej jak?
Vladimir. . .
Dość. Wynoszę się, nim zwariuję!
Ubrałem się pospiesznie i wyszedłem, koncentrując resztki woli, by na nią nie
patrzeć. I wróciłem do siebie, gdzie padłem jak długi na łóżko. Loiosh zjechał
mnie za to, że go opuszczam (i miał rację), więc chwilę trwało, nim uspokoiło się
na tyle, żebym był w stanie nawiązać kontakt telepatyczny z Kragarem.
Co nowego? zagaiłem.
Mam nowiny o Gwardii. Nie zostali wycofani jedynie z sąsiedztwa miejsca
zamachu, ale w ogóle z całego terenu. I już nie wrócili.
Zlicznie. To znaczy miło, że nie wrócili, ale niepokoi mnie ten zbieg czasowy.
To nie był przypadek, Kragar. Masz jakieś pomysły?
Nie.
Szkoda. Dobra, wezmy się do czegoś innego: chcę, żebyś się czegoś dowie-
dział.
Czego?
Wszystkiego, czego zdołasz, o Mieczu Jherega.
To, mam nadzieję, żart?
To przestań mieć głupie nadzieje.
W porządku. Skontaktuję się za parę lat. Jakim cudem mam. . .
Była kiedyś lordem czy lady w Domu Smoka. Najprawdopodobniej ją wy-
rzucono.
Pięknie. Mam próbować przekupić archiwistę w Domu Smoka czy Lyorna?
W Domu Lyorna będzie bezpieczniej, choć w Domu Smoka szybciej.
To była ironia!
Wiem. Nie trafiona.
Rozległo się telepatyczne westchnienie.
Zobaczę, co da się zrobić, Vlad. A mógłbyś mi powiedzieć, po co ci te infor-
macje?
No i tu zaczynała się dyplomacja, czyli kant, bo nie mogłem mu powiedzieć,
że się zabujałem we własnym zabójcy.
Sam się domyślisz, jak się tylko trochę postarasz. Dlaczego mam ci zawsze
ułatwiać życie?
Zapadła dłuższa cisza, a potem Kragar przedstawił efekty swojej pracy kon-
cepcyjnej:
87
Chcesz sprawdzić, czy w jej przeszłości nie było czegoś, co dałoby się wy-
prostować. Gdybyś zdołał oczyścić jej imię, byłaby ci winna wdzięczność i dałoby
się ją napuścić na Larisa. I to w dodatku za darmo. Sprytne!
Faktycznie było sprytne.
Widzisz, jaki potrafisz być zdolny, jak musisz? Teraz bierz się do pracy.
Obiecałem sobie dać mu premię, jeśli mu się uda, i przeciągnąłem się. Potrze-
bowałem snu. I musiałem zapanować nad własnymi uczuciami.
* * *
Pierwsze co zarejestrowałem po przebudzeniu to to, że bok i plecy bolą mnie
znacznie mniej, a brzuch prawie wcale. Poza tym czułem się wypoczęty. Leżałem
tak długą chwilę, po prostu oddychając i czerpiąc z tego radość, nim zmusiłem się
do wstania. Teraz poczułem się także brudny, bo spałem w ubraniu. Rozebrałem
się, odkryłem w rogu wannę z wodą, podgrzałem ją prostym czarem i umyłem się.
A potem zdołałem na tyle zapomnieć o Cawti, by zacząć myśleć o prawdziwym
problemie, czyli o Larisie.
Pomysł Kragara nie był zły, ale jego skuteczność zależała od zbyt wielu czyn-
ników, nad którymi nie miałem kontroli. Mimo wszystko wart był sprawdzenia.
Tak samo jak sprawdzenie, dlaczego Gwardia Feniksa wybrała sobie ten, a nie
inny moment na opuszczenie mojego terenu (i terenu Larisa na pewno także). Na-
leżało dowiedzieć się, jak coś takiego można zorganizować i kto wydał stosowne
rozkazy.
Przetarłem oczy i skląłem się w duchu: to ostatnie mogłem sprawdzić już daw-
no temu, gdybym był w stanie myśleć głową, a nie. . .
Skoncentrowałem się na pewnym przedstawicielu Domu Tsalmotha, zatrud-
nionym przez Morrolana, a podległym bezpośrednio mnie, i po paru sekundach
usłyszałem nieco zaskoczoną myśl Fentora:
Kto to?!
Vlad.
A! Słucham, milordzie?
Potrzebuję pewnych informacji. . . zacząłem i wyjaśniłem, o co chodzi
i co ma sprawdzić.
Potem dokończyłem kąpiel, gawędząc sobie z Loioshem, wyszedłem z wanny
i przyjrzałem się z niejakim obrzydzeniem własnemu ubraniu leżącemu na podło-
dze.
Sprawdz krzesło przy łóżku poradził Loiosh niespodziewanie.
Eee?
88
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl