Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeprowadził się do tego miasta, nigdy nie otwierał swojego  skarbca".
Dwie obrÄ…czki, malutka plastikowa opaska identyfikacyjna, jakÄ… noszÄ…
niemowlęta w szpitalu, kosmyk jasnych włosów... Na wierzchu leżało
świadectwo ślubu, akt zgonu i metryka, pod nimi koperta ze zdjęciami.
Zlubne zdjęcie Adama i Lindy, kilka zdjęć ich dziecka.Adam wziął jedno do
ręki i przyjrzał mu się. Madison miała wtedy dwa i pół roku, tyle ile teraz
55
RS
Heidi. I wcale nie były do siebie tak bardzo podobne, jak się obawiał.
Maddy miała ciemne oczy, Heidi błękitne, proste włosy Heidi platynowym
odcieniem przypominały matkę; włosy Madison były złociste i kręcone.
Madison nie była podobna do Lindy ani fizycznie, ani psychicznie. Była
przebojowa i śmiała. Może gdyby była inna...
Poczuł w sercu znajomy ból. Zdjęcie zrobiono dwa dni przed śmiercią
jego córeczki. Gdyby nie wrócił do pracy, gdyby został z dzieckiem w domu
jeszcze przez rok, gdyby nie posłał jej do przedszkola, gdyby
wychowawczynie bardziej dbały o powierzone im dzieci...
Tego dnia właśnie miał dyżur i sam osobiście pojechał na wezwanie do
dziecka, które spadło z drzewa i odniosło obrażenia głowy. Madison umarła,
nie odzyskawszy przytomności.
Dołączył fotografię do innych i powoli zamknął pudełeczko.
Wspomnienia wróciły na miejsce. Położył się spać i tej nocy nie dręczyły go
koszmarne sny. Jakoś udało mu się uporządkować swoje życie i nie
zamierzał tego niweczyć. Postanowił nigdy nie mieć dzieci, raz na zawsze
zamknął serce przed miłością rodzicielską. Nie chciał więcej przeżywać
bólu i rozpaczy.
Wykluczył również ze swojego życia kobiety. Stosunki z nimi
ograniczał do krótkich, niezobowiązujących romansów.
Tylko Hannah Duncan mogła go sprowadzić z raz obranej drogi.
56
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Zapowiadał się ciężki dyżur. Hannah raz jeszcze spojrzała na
komputerowy wydruk wiszący na ścianie. Nie było pomyłki. Tej nocy ma
jezdzić z Adamem i musi jakoś to wytrzymać.
A przecież wystarczająco trudne były już te wszystkie dni, kiedy
jezdziła z Tomem albo z Mattem, Adama spotykając tylko w czasie
przerwy. Teraz znajdzie się z nim sam na sam, zamknięta przez kilka godzin
w ciasnym pomieszczeniu karetki i skazana na jego milczącą obecność.
Adam również nie wydawał się zachwycony tą perspektywą. Przywitał
się z nią krótko i zajął się kompletowaniem torby z medycznym sprzętem.
Hannah przeliczyła strzykawki i uzupełniła brakujące leki. Sprawdziła
termin trwałości ampułek z salbutamolem, gumowe rękawiczki i torebki
przygotowane na wypadek wymiotów.
Była niedziela, w mieście rozgrywał się mecz rugby i można się było
spodziewać  niespodzianek" ze strony kibiców.
Wyruszyli w drogę o wpół do siódmej. Wezwano ich do
prowincjonalnego szpitala położonego dwadzieścia minut jazdy od centrum.
Chodziło o przewiezienie noworodka na specjalistyczny oddział szpitala
miejskiego.
- Zanosi się na deszcz - skonstatował Adam po kilku minutach
milczenia.
- Tak, rano było dość chłodno - odrzekła Hannah.
- Jak to we wrześniu.
- Właśnie.
57
RS
Spojrzała na niego spod oka i ujrzała jego nieruchomą twarz.
Uprzejma wymiana zdań na temat pogody została zakończona i nie mieli
sobie nic więcej do powiedzenia.
Adam miał kręgi pod oczami i wyglądał bardzo mizernie. Wzruszyło
ją to; tak naprawdę wcale nie chciała, by się dręczył. Wystarczy, że ona
męczyła się jak potępiona.
Sięgnęła do skrytki i wyjęła formularze.
- Co wiemy o pacjencie? - zapytała.
- Dziecko urodzone w trzydziestym szóstym tygodniu ciąży -
zameldował sucho. - Przyszło na świat dwie godziny temu, niska waga
urodzeniowa, trudności z oddychaniem.
Hannah wpisała do odpowiedniej rubryki adres szpitala i powód
 realizacji wezwania". Dziecko pewnie będzie cichutko spało w
inkubatorze; nie powinno zbytnio rozdrażnić Adama.
- Będzie z nim lekarz? - zapytała jeszcze.
- Chyba tak - odparł.
Hannah rzuciła okiem na formularz.
- Jak siÄ™ nazywa dziecko?
- Wpisz nazwisko rodziców, Mulligan - poradził jej.
- Mulligan? - powtórzyła zdumiona. W końcu skierował na nią wzrok.
- Co ciÄ™ tak dziwi?
Hannah przygryzła usta. Nie powinna okazywać zdziwienia i
wzbudzać jego ciekawości. Tak im się miło gawędziło o pogodzie... Ale
teraz nie miała już wyjścia. Westchnęła z rezygnacją.
- Tak właśnie miałam się nazywać po ślubie - powiedziała spokojnym
głosem. - To nazwisko ojca Heidi.
- Dlaczego tak się nie stało? - zapytał Adam.
58
RS
- Ojciec Heidi umarł w dwa dni po tym, jak się dowiedzieliśmy, że
jestem w ciąży.
Adam odezwał się dopiero po dłuższej chwili:
- Zamierzaliście się pobrać?
- Oczywiście. Byliśmy zaręczeni od dwóch lat. Poznaliśmy się w
Londynie, ale chciałam, żebyśmy się pobrali po powrocie do Nowej
Zelandii. Bardzo się kochaliśmy i bardzo się ucieszyliśmy, że będziemy
mieć dziecko.
Zapadła nieco dłuższa cisza. Adam pewnie przeżywał zdziwienie na
wiadomość, że istnieją mężczyzni, którym wiadomość, że zostaną ojcami,
sprawia przyjemność.
- I co się stało? - zapytał potem.
- Utonął - odparła krótko, a potem cicho dodała: - To znaczy,
niezupełnie tak było. Ben miał wrodzoną wadę serca, nikt o tym nie
wiedział. Jego serce po prostu nagłe przestało bić. To tylko przypadek, że w
tej chwili akurat pływał.
Dojeżdżali już do celu.
- Czy ty... - zaczął Adam i przerwał - czy... byłaś obecna przy
reanimacji?
- Tak.
- Musiało ci być ciężko? - W jego głosie zabrzmiało współczucie.
- Tak - oznajmiła krótko.
Może rzeczywiście lepiej było zostać przy bezpiecznym temacie
pogody?
- Dalej miewasz koszmarne sny? - zapytał tak łagodnym głosem, że
przez chwilę nie zamierzała mu odpowiadać.
59
RS
Nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła, dając mu w ten sposób do
zrozumienia, że wchodzą na zbyt osobisty grunt i że nie ma prawa
oczekiwać odpowiedzi.
Swoim pytaniem trafił zresztą w samo sedno. Ostatniej nocy właśnie
miała koszmarny sen. Był inny niż zwykle. Twarz mężczyzny, którego
traciła, miała zamazane rysy i nie mogła jej rozpoznać: czy był to Ben, czy...
Adam. Jakim cudem udało mu się tak szybko wśliznąć do jej serca i zająć
obszary dotÄ…d zarezerwowane dla narzeczonego?
- Przepraszam, że zapytałem - powiedział zmieszanym głosem. -
Wiem, że o niektórych sprawach lepiej nie mówić.
- Wiesz o tym z doświadczenia? - Hannah nie mogła się powstrzymać i
skorzystała z okazji dowiedzenia się czegoś więcej. Jeśli się dowie, może
wreszcie go zrozumie.
- Miałem kiedyś żonę - odezwał się po chwili spokojnym, wyważonym
głosem. - Nasze małżeństwo trwało krótko i prawie nie zdążyliśmy się
poznać. Moja żona umarła nagle i bezsensownie.
- Bardzo ci współczuję...
Przez ułamek sekundy miał ochotę opowiedzieć jej wszystko, ale
instynkt samozachowawczy w porę go ostrzegł. I tak już wyznał za dużo.
Zresztą nie można porównywać ich sytuacji; Hannah straciła nieporównanie
mniej niż on.
- To przeszłość - stwierdził. - Nie ma o czym mówić. Przepraszam, że
zacząłem tę rozmowę. Sam nie bardzo mam ochotę odpowiadać na pytania.
Rozumiała to zbyt dobrze, by próbować drążyć dalej. Na szczęście
podjeżdżali już pod główne wejście do niewielkiego szpitala położniczego.
- Zaraz wszystko tak przygotuję, żeby można było zainstalować
inkubator - zaproponowała Hannah.
60
RS
Adam skinął głową.
- Z tyłu, w schowku po lewej stronie, jest pudło z pasami. Trzeba je
będzie przymocować.
W drodze powrotnej nic się nie działo. Niemowlęciu towarzyszyła
pielęgniarka oraz rodzice i Hannah nie miała nic do roboty. Pani Mulligan
była jasną blondynką; jej mąż ciemnym brunetem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • NaprawdÄ™ poczuÅ‚am, że znalazÅ‚am swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org