[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie oczekuje niczego. To nie tak miało być myśli nie tak . Bo
przecież spodziewała się cudu. Natychmiastowego uzdrowienia.
Wymazania przeszłości. Ale już się nie spodziewa. Wie, że to
niemożliwe. Przeszłości nie da się wymazać, można ją jedynie leczyć.
A leczenie właściwie już się rozpoczęło. Rozpoczęło się kilka miesięcy
temu w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem i doprowadziło je aż tutaj.
Maria wie, jaki będzie następny etap. W każdym razie dla niej. Musi
porozmawiać z Rajmundem. Nie, wcale nie musi. Chce. Chce, żeby
wiedział, co jej się przydarzyło. I że nie jest jej łatwo.
Pamiętasz ośrodek leczniczo-rehabilitacyjny dla dzieci? Ja tam
byłam krzyczy Magda. My wszystkie tam byłyśmy& Jej głos
nagle się załamuje.
Twarz Wieczorka pozostaje nieruchoma.
Maria i Marta wiele razy widziały Magdę zdenerwowaną,
rozczarowaną, rozzłoszczoną, wściekłą, ale nigdy jeszcze nie widziały
jej łez. Dlatego teraz nie bardzo wiedzą, jak się zachować. Bo Magda
płacze. Skulona, z twarzą schowaną w dłoniach przypomina bezbronne
dziecko. To nie tak miało być myśli Maria nie tak . Ale zaraz
przelatuje jej przez głowę inna myśl, że może Magdzie właśnie to jest
teraz potrzebne, może odważna, przebojowa Magda musi przeżyć
dziecięcą bezbronność, żeby zaleczyć przeszłość.
Marta przytula Magdę, Marysia sięga po chusteczki. %7ładna z nich
nie zwraca uwagi na Wieczorka. A on siedzi jak przedtem, nieruchomy,
nieobecny, wpatrzony gdzieś w dal niewidzącym wzrokiem.
Magda powoli się uspokaja.
Chodzmy stąd mówi, chowając chusteczkę do kieszeni.
Wracają w milczeniu. %7łwir pod stopami chrzęści uspokajająco, że
już po wszystkim. %7łe mają to już za sobą.
Andrzeje Ptaki nadal grają w warcaby. Grupa pensjonariuszy
z kijkami wraca ze spaceru. Magda nie dostrzega wśród nich nikogo
znajomego.
Wiecie co? Nie chce mi się iść do domu mówi Magdalena, gdy
mijają bramę, a chrzęst żwiru zmienia się w stukot obcasów na płytkach
chodnika. Tu niedaleko jest takie fajne leśne jeziorko. Nie macie
ochoty na spacer?
Jestem za mówi Marta.
Ja też zgadza się Maria.
Jeziorko rzeczywiście jest urokliwe maleńkie oczko wodne
otulone drzewami. W czystej wodzie srebrzą się małe rybki, a ogromny
rak sunie powoli po piaszczystym dnie. Latem pewnie pełno tu
mieszczuchów stęsknionych za lasem i wodą, ale teraz oprócz nich nie
ma nikogo.
Siadają na przewróconym pniu.
Coś się kończy& wzdycha Marta, bo szkoda jej tych
comiesięcznych spotkań w Piwnicy pod Liliowym Kapeluszem, których
siłą napędową były poszukiwania Wieczorka.
Coś się zaczyna& mówi Magda, wspominając żółtą
szczoteczkę do zębów, która od wczoraj mieszka w jednym kubku
razem z jej szczoteczką.
Coś się zmienia& Maria myślami spina dzisiejsze popołudnie
i czekający ją wieczór z Rajmundem.
Chwilę milczą, wystawiając twarze do słońca.
Właściwie to nie muszę mieć wszystkiego stwierdza nagle
Marta.
A po co ci wszystko? Ważne, żeby mieć to, na czym ci
najbardziej zależy odzywa się Maria.
No właśnie& Marta myśli o Krzysztofie, o tym, co razem
przeżyli, i o tym, co ich jeszcze czeka, myśli o tym z nadzieją, a nie jak
kiedyś z obojętną zgodą na codzienność. O Klaudii i o wspólnych
porankach, a właściwie przedpołudniach przy kawie, które znowu stały
się sobotnim rytuałem. O Igorze, który wczoraj sam wyrwał sobie
mleczaka. O domu, w którym ostatnio może nie jest tak pedantycznie
czysto jak dawniej, ale na pewno dużo milej. O czasie, którego nie
wypełnia już obowiązkami ponad siły, ale pozwala mu płynąć
swobodniej. O sobie o tej Marcie, którą odkrywa na nowo, z którą się
zaprzyjaznia, dostrzegając jej zalety i akceptując słabości. O Marii
i Magdalenie, o odzyskanej przyjazni (Marta nawet w myślach rzadko
używa wielkich słów, ale tym razem się nie waha). I tak bardzo
chciałaby im o tym wszystkim powiedzieć, ale wzruszenie ściska jej
gardło i nie może wydobyć ani słowa.
Przyniosłaś? Magda patrzy pytająco na Marię, a ona kiwa
potakująco głową, po czym wyjmuje z torebki pakunek zawinięty
w ozdobny papier i podaje go Marcie.
Co to? Zaskoczona Marta obraca pakunek w dłoniach.
Zamknij oczy i sprawdz. Magdalenie śmieją się oczy jak
zawsze, gdy planuje jakiegoś psikusa.
Marta posłusznie zaciska powieki i rozrywa papier.
Rozpoznaje go od pierwszego dotyku. Nie musi widzieć.
Wystarczy, że czuje. Zanurza ręce i twarz w miękkie fałdy, a on
odwzajemnia pieszczotę, otulając ją ciepłą puszystością. Dopiero teraz
Marta otwiera oczy.
Dziewczyny, no co wy?
To prawda, że nie musisz mieć wszystkiego, ale skoro coś samo
wchodzi ci w ręce& śmieje się Magda.
Ale ja przecież tak nie mogę&
Możesz mówi stanowczo Magdalena. Potraktuj to jako
prezent albo jako pożyczkę. Jak wolisz.
Ale&
Nie ma żadnego ale przerywa jej Maria. Słyszałaś, co
powiedziała Magda. Nie mogłyśmy przecież pozwolić, żeby ktoś inny
go kupił. Wiosną co prawda taki szal jest mało praktyczny, ale skoro
chciałaś, to teraz pokaż nam, jak w nim wyglądasz.
Marcie nie trzeba tego dwa razy powtarzać. Zarzuca szal na
ramiona, owija się nim, wtula policzek w karminową miękkość.
Oddycha głęboko.
Ogarnia ją spokój.
Zanurza się w tym spokoju, chcąc zachować tę chwilę
w zakamarkach pamięci. %7łeby ogrzać się nią, gdy przyjdzie zima. %7łeby
móc uchwycić się jej, gdy straci grunt pod nogami.
Dziewczyny nie mówią nic. Tylko patrzą. I nie mogą uwierzyć, że
to ta sama Marta, którą znają. Stojąca przed nimi kobieta ma w sobie coś
fascynującego, jakieś pierwotne wewnętrzne piękno. Maria próbuje
określić to, co widzi, ale zaraz z tego rezygnuje, bo słowa wydają jej się
trywialne i płaskie.
Wyglądasz niesamowicie odzywa się wreszcie Magda.
Szkoda, że nie mam aparatu.
Zobaczcie, jaki jest fajny. Marta zsuwa szal z ramion i owija
nim jednocześnie Magdę i Marię. Dzięki. Naprawdę, dziewczyny, nie
macie pojęcia& Głos jej się łamie.
Magiat. Magdalena wyciąga dłoń.
Magiat. Maria przykrywa jej rękę swoją.
Magiat powtarza za nimi Marta.
Magda sięga po kalendarz.
To co, dziewczyny, umawiamy się za cztery tygodnie w Piwnicy
pod Liliowym Kapeluszem?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl