[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dopiero wtedy dotarło do niej, że jest zazdrosny. Najpierw
poczuła przypływ nadziei, lecz zaraz potem uświadomiła so-
bie, że traktował ją w sumie obrazliwie, mając ją za dziew-
czynę, która prosto z jego ramion poszła w ramiona innego.
Joe postąpił krok do przodu, zaciskając potężne dłonie w
pięści.
- Nie podoba mi się ton, jakim odzywasz się do mojej
przyjaciółki.
Ale Nate chyba nawet go nie usłyszał, gdyż był bez reszty
zajęty przyglądaniem się Chrissy, która stała przed nim w
obcisłej srebrnej sukience z wycięciem, które odsłaniało pę-
S
R
pek. I bez okularów, ponieważ Joe ubłagał ją, by poszła bez
nich, gdyż wiedział, że nosiła je głównie na pokaz.
- Zabieram cię do domu - oświadczył gniewnie Nate.
Najchętniej odmówiłaby, w końcu znajdowała się w to-
warzystwie kogoś innego, a Nate nie miał prawa zjawiać się
znienacka i porywać jej ze sobą, bo tak mu się podobało. Ale
musiała jak najszybciej powiedzieć mu o tym tajemniczym
ostrzeżeniu i to przesądzało sprawę.
- Dobrze, jedzmy. Ja też muszę z tobą porozmawiać. -
Odwróciła się do Joego, spróbowała się uśmiechnąć. - To
ważna sprawa, muszę jechać. Ty idz do swojego przyjaciela.
Joe zawahał się, przeniósł wzrok z jednego na drugie, po
czym skinął głową, podał Chrissy jej płaszcz i oddalił się.
Zostali tylko we dwoje, chociaż pośród tłumu, który zresztą
przerażał Chrissy, gdyż w każdej chwili mógł z niego wyło-
nić się ktoś zagrażający Natebwi. Chciała go jak najszybciej
zabrać z tego miejsca. I chciała go... Chciała go - kropka. Ale
to już była zupełnie inna historia.
- Ubieraj się, bo zmarzniesz - przykazał szorstko, odebrał
jej płaszcz i przytrzymał.
Cóż, nie było sensu przeziębiać się tylko dlatego, że był
nieznośny i apodyktyczny, więc wsunęła dłonie w rękawy.
Nate pomógł jej się ubrać, a potem przez chwilę stał tuż przy
niej bez ruchu, z zamkniętymi oczami, nie cofając rąk - za co
natychmiast wybaczyła mu jego poprzednie szorstkie zacho-
wanie.
Zacisnął zęby i cofnął się.
- Wybacz, to dla mnie trudne być tak blisko ciebie...
S
R
- Poniewczasie zorientował się, co mu się wyrwało, od-
chrząknął, wskazał ręką. - Mój wóz stoi tam.
Jechali w milczeniu, Chrissy starała się dojść do siebie po
tym, jak zareagował na jej bliskość i tłumaczyła sobie, że
nawet jeśli odczuwał pragnienie, to tylko chwilowe, a to jej
nie wystarczało, teraz już o tym wiedziała.
Kiedy Nate zaparkował, odwrócił się do Chrissy z ledwie
hamowanym gniewem.
- Co się dzieje? Spotykam cię w towarzystwie jakiegoś fa-
ceta i widzę, że jesteś śmiertelnie przerażona. Miałem ochotę
zrobić z niego miazgę, ale coś mnie ostrzegło, że mogę się
mylić i dać wycisk niewłaściwej osobie.
- No i słusznie cię ostrzegło. Joe jest moim sąsiadem i
przyjacielem.
- Jak bliskim?
- Bardzo bliskim platonicznym przyjacielem, znamy się od
lat. To nie on mnie przestraszył.
- Jeśli nie on, to kto?
- Byliśmy razem na przedstawieniu, potem wyszliśmy na
ulicę i Joe zostawił mnie dosłownie na chwilę, bo zobaczył
kolegę. I wtedy podszedł do mnie jakiś mężczyzna, wiedział,
jak się nazywam i kazał mi cię ostrzec, żebyś trzymał się z
dala od doków, bo jak nie, to... umrzesz. -Ostatnie słowo le-
dwie przeszło jej przez gardło. Nie zniosłaby, gdyby Natebwi
coś się stało. - Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi, ale
obiecaj mi nie zbliżać się do tych doków.
Zaklął.
- Czyli musimy być całkiem blisko...
S
R
- My? O kim mówisz?
- O śledztwie. Szef firmy dokerskiej poinformował mnie o
pewnych drobnych nieścisłościach, które wzbudziły jego po-
dejrzenia.
- I tylko na tej podstawie wszcząłeś śledztwo? - zdziwiła
się. - Przecież mogło mu się coś wydawać.
- Tak, ale w tym samym czasie odkryłem coś niepoko-
jącego w firmie. Rachunki się nie zgadzają.
- W którym dziale?
Nate milczał przez chwilę.
- Problem dotyczy... biura prezesa - rzekł wreszcie niemal
przepraszającym tonem.
Chrissy oniemiała, gdyż to znaczyło, że ona lub Henry po-
pełniają przestępstwa na niekorzyść firmy. Oczywiście Henry
jako właściciel automatycznie był wykluczony z podejrzeń,
zostawała więc tylko ona. Nagle coś sobie przypomniała.
- Czyli wtedy, kiedy zabrałam materiały do krzyżówki
Henryego, myślałeś, że ja...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl