Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co tu się dzieje? - Chwyciła Ferruccia za ramię.
- Patrz. - Uśmiechnął się. - A raczej słuchaj.
Durante odwrócił się ku widowni.
- To dla mojej siostry i królowej, Clarissy - powiedział.
Jeszcze raz posłał Ferrucciowi grozne spojrzenie i... zaczął śpiewać. Zpiewał?
Durante? A ziemia nie zatrzęsła się w posadach? Popatrzyła na męża nieprzytomnym ze
zdumienia wzrokiem. On wiedział! I razem z Gabrielle wymyślili prezent dla niej. Po raz
pierwszy w życiu słyszała brata śpiewającego. Ale jak on śpiewał! Cudownie.
R
L
T
Zaśpiewał arię  Nessun dorma" z opery  Turandot" Pucciniego. Kiedy skończył,
rozległy się frenetyczne brawa. Clarissa rzuciła mu się na szyję. Ponad jego ramieniem
zobaczyła ojca. Siedział na wózku z wilgotnymi oczami. Tłum wiwatował. Domagał się
bisu.
Durante zaczął śpiewać fragment  Wesela Figara" Mozarta. Ferruccio stanął przy
niej. Słuchali, trzymając się w objęciach.
Kiedy Durante skończył, wziął Ferruccia za rękę.
- Król czy nie, przyjaciel czy nie - powiedział - ale, Ferruccio, jeśli nie będę wi-
dział mojej siostry pławiącej się w szczęściu, jesteś już martwy.
Ferruccio posłał mu tajemniczy uśmiech.
- Moje życie zależy od ciebie - zwrócił się do Clarissy.
Gdyby to zależało od niej, żyłby wiecznie. Ale nie powiedziała mu tego.
Durante wrócił do żony, a oni na trony. Ferruccio ujął jej drżącą dłoń.
- %7łałuję, że to nie ja śpiewałem dla ciebie, ale śpiewanie jest ostatnią rzeczą, którą
potrafię.
Chciała mu powiedzieć, że dał jej znacznie więcej, niż potrafiła wyrazić. Ale wie-
działa, że gdyby zaczęła mówić, zalałaby się łzami. Uśmiechnęła się więc tylko słabo.
- Nic nie szkodzi - powiedziała. - Lwy znane są z tego, że niespecjalnie śpiewają.
Za to ryczysz, grzmisz i mruczysz wspaniale.
Oczy mu się zaświeciły. Poderwał się na równe nogi.
- Pora, bym zaciągnął cię do mojej jaskini, leonessa mia.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Ferruccio  zaciągnął" ją do swojej  jaskini" błyskawicznie. Nim się spostrzegła,
byli już w jego posiadłości. Lecz mimo krótkiego czasu jej podniecenie sięgnęło zenitu.
Na dziedzińcu pocałował ją namiętnie. Potem odpiął jej welon i tren. Zaczęła się zasta-
nawiać, czy zamierzał wziąć ją już w holu. On jednak pocałował ją w czoło i... odszedł.
Po dziesięciu minutach zawołała go. Nie odpowiedział. Wpadła w panikę. Może
coś mu się stało? Zrobiła kilka nerwowych kroków i spostrzegła starannie zapakowane
pudełko. Na wierzchu leżała koperta. Rozerwała ją niecierpliwie. Wewnątrz znalazła
pachnącą lawendą kartkę.
Postanowiłem wskrzesić stary castaldinijski obyczaj prima notte di nozze
nascondino. Ale tym razem zabawa w chowanego w noc poślubną będzie przebiegać we-
dług zmienionych zasad. Nie pan młody będzie szukał swej oblubienicy, lecz Ty, leonessa,
mistrzyni biegów na jedną milę, będziesz ścigać mnie. W końcu należy mi się to po sze-
ściu latach uganiania się za Tobą.
Niemal czuła na sobie jego dłonie, jego usta... Była rozpalona.
Ponieważ jednak nie jestem bezlitosną, bezczelną syreną, dam Ci kilka podpowie-
dzi, jak mnie znalezć.
Pierwsza wskazówka: Gdzie upomniałem się o Ciebie po raz pierwszy?
Odruchowo popatrzyła w stronę schodów wiodących do jego sypialni. Tam po raz
pierwszy ją pocałował. Zdjęła buty, zebrała w garść sukienkę i pobiegła. Mijała znane z
tamtej nocy miejsca. Znalazła się na plaży. W miejscu, gdzie wówczas stał stół, znalazła
olbrzymią muszlę. A wewnątrz niej kolejną podpowiedz.
Jak mnie znalazłaś tamtej nocy, kiedy Cię posiadłem?
To było proste. Skierowała się na zachód. Teraz także ruszyła na zachód. W mrok
nocy. Po kilku minutach zobaczyła migoczące lampiony wiszące wzdłuż ścieżki prowa-
dzącej wprost do kamiennych schodów. Na szczyt wzgórza. Zrozumiała, czemu
Ferruccio zakazał spadochronów. Na szczycie zobaczyła budynek przypominający ob-
serwatorium. W księżycowej poświacie zdawał się wyjęty wprost z gotyckiego romansu.
R
L
T
Podbiegła do szeroko otwartych drzwi. Była podekscytowana. A to był dopiero po-
czątek. Włożyła buty i weszła do środka. W mrocznym, oświetlonym tylko świecami ho-
lu znalazła kolejną wskazówkę.
Teraz idz za swym imieniem.
Jej imię Clarissa znaczyło: jasny, lśniący. Ale ją otaczała ciemność. Co jeszcze
dawało światło? Księżyc. Lecz jak miała podążać jego śladem wewnątrz budynku? Mu-
siała znalezć okno. Po krótkich poszukiwaniach znalazła kolejną komnatę oświetloną
świecami. Przez olbrzymie okno wpadał lekki wiatr. Poruszał setkami płomyków. Po-
środku stało wielkie łoże. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org