Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak umrze. Przeczuwa, \e zaatakuje go jakiś wariat z no\em! Dziś mnóstwo ludzi zachowuje
się nieobliczalnie, kiedyś tego nie było. Dam na mszę, \eby ta głupia myśl się ode mnie
odczepiła, bo jeszcze się sprawdzi. Co pan na to?
Pochwaliłem pomysł (pozbądz się diabełka).
Wypisał receptę. Rozliczyliśmy się, zapłaciłem, wychodzę na ulicę.
Jest wiosennie, ciepło, słonecznie.
Aha, recepta. I kupić parę leków na drogę - multiwita-mina, aspiryna, etopiryna itepe.
Pokusa: wstąpić do  mojej" apteki. A nu\, Catherine, powróciłaś?
Nie, to ju\ niemo\liwe.
I usłyszę szepty, domysły. Chichoty mo\e?
Przechodzę na drugą stronę Puławskiej. Apteka stylizowana na lata trzydzieste ubiegłego
(ubiegłego!) wieku. Za okienkiem Anna Nehrebecka. Jest bardzo powa\na. Uroczysta.
Ale ja widzę tam Ciebie, rozmawiam z Tobą.
Catherine, my się jeszcze spotkamy! To, co wydarzyło się w Twoim \yciu, nie było
nieodwracalne!
I ty teraz, o właśnie w tej chwili - myślisz o mnie!
Do zobaczenia, Catherine! Niedługo. Zaraz po moim powrocie od rodziców.
184
Wyszedłem - wcią\ uczucie niezwykłości. Jest wielkanocnie, świątecznie. Ale coś jeszcze się
stało.
Przechodnie? Nie śpieszą.
Tramwaje? Przesuwają się ciszej.
Auta? Jadą bezgłośnie. Nie dymią.
Trawnik pośrodku Puławskiej, między jezdniami? Zielony inaczej. Zielonoświątecznie.
śywopłot? Te\ dziś inny. Dostojny. Uroczysty.
Wtem podmuch wiatru-----
Uczucie, \e to podmuch - z Rzymu. Kręgi na tafli jeziora, gdy pluśnie ryba.
Nagły impuls: załatwię  to" siostrze (coś dla niej bardzo wa\nego, a co od miesięcy
odkładam).
Wstąpiłem na pocztę. Du\o ludzi. Z godzinę potrwa czekanie. Stoję przy automacie
numerkowym. Co robić?
Wychodzi kobieta, oddaje mi swój numerek. Dziękując, widzę, \e jest podobna do siostry.
Prędko wypełniam blankiet i wysyłam, co miałem wysłać.
Wychodzę - po spełnieniu  dobrego uczynku" l\ejszy, szczęśliwszy.
W domu te\ jaśniej. Syn otworzył szeroko okno, obydwa skrzydła. Szum. Pomrukuje z dołu
ulica. Na placu św. Piotra ju\ dziesięć tysięcy czuwających. Biskup irlandzki (tu nazwisko)
powiedział, \e Papie\ odmówił wczoraj przewiezienia do kliniki Gemelli, bo  zdecydował się
przejść na drugą stronę". Chce donieść bezbłędnie krzy\ do końca i powiedzieć: Wykonałem,
Ojcze.
Syn relaq'onował to w moim pokoju. Ja pakowałem rzeczy i zakupy do plecaka.
Wiesz, zacząłeś innym tonem, ten twój wczorajszy wykład o czwartej współrzędnej - do
środka - w głąb - przekonuje mnie. Podoba mi się. Ale (otworzyłeś pięść - na dłoni le\ała
wczorajsza kulka) czegoś mi w tym brakuje (nie przerywałem). To wszystko, te wszystkie
wspaniałe zjawiska wszechświata nie mogą dziać się w takim punktowym ścisku.
185
Dlaczego?
Bo to nie byłoby piękne. Piękno wymaga wolności. A wolność - przestrzeni. Ja myślę, \e jest
następny - szósty -wymiar.
Jaki?
Przez ten punkt nasz wszechświat przeciska się do wymiaru - nie wiem, jak go nazwać.
Jasność? Zwiatło? Niby podobny do naszego, ale ju\ nie ma w nim ni czasu, ni odległości.
Ludzie, którzy prze\yli umieranie, opowiadają, \e przeciskali się przez tunel - do światła. O
światłości mówią święte pisma, prorocy.
Ja: Niebo? Raj? Nirwana?
Ty: Tak. Kraina Wiecznych Aowów.
Ja: Brawo, dzieciaku (sięgnąłem po wiadomą mi ksią\kę). Mniej więcej to samo pisze jeden z
największych fizyków (podałem). Poczytaj. Jak na to wpadłeś?
Ty, \artobliwie: Dostroiłem się. Rezonans.
Zabrzęczał dzwonek do drzwi. Wyszedłeś - zaraz wróciłeś: Listonosz do ciebie.
Przesyłka. List polecony. Z wa\ną decyzją, na którą czekaliśmy od miesięcy.
Ty: To?
Ja: To.
Ty: Dziwne. Akurat dziś?
Ja: Nagroda. Przed godziną zrobiłem dobry uczynek.
Ty, synu: Ale ten list został wysłany (obejrzałeś pismo i kopertę) wczoraj.
Ja: No właśnie.
Ty: Niemo\liwe. Nagrodzono cię, zanim spełniłeś swój dobry uczynek? Uprzedziłeś kogoś,
\e spełnisz?
Ja: Nie. Zdecydowałem się, \eby to zrobić, pięć minut przed spełnieniem.
Ty: Znaczy, \e jest wymiar, w którym skutek mo\e poprzedzać przyczynę?
Ja: Na to wychodzi. Aha, przedtem powiał wiatr.
186
Ty, \artobliwie: Duch Zwięty, jak wiatr, wieje, kędy chce. Ten inny świat wtrącił się do
naszego?
Ja: Na to wychodzi.
Ty: Ojciec, czyśmy zwariowali? Czuję się nienormalnie.
Ja: Mo\e - ponadnormalnie?
Ty: Co za dzień! W telewizorach dziennikarze te\ przemawiają jak nawiedzeni -jeszcze parę
godzin, a zaczną mówić językami jak apostołowie w dniu zesłania Ducha Zwiętego. Nie jedz,
ojciec, dzieją się dziwne rzeczy. Czujesz to?
Ja: Czuję.
Ty: Ziemia się zatrzęsie czy co? Zaczynam się bać.
Wyjąłem rozkłady jazdy. Porównałem. Pociąg zajedzie do Białego dziesięć minut po
odjezdzie ostatniego autobusu do Kmiciś. Nie pojadę.
Ty: No i dobrze. Czuwajmy razem, ojciec.
Poszedłeś do swojej  pracowni", a ja włączyłem radio. Siódma, oficjalny komunikat
Watykanu: nerki funkq'onują gorzej, spadło ciśnienie, oddech słabszy, i \e następny
komunikat będzie nadany dopiero jutro.
Coś jak obietnica, \e  to" nie stanie się dziś (pierwszego kwietnia). [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org