Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

348 Nicola Cornick
potknęła siÄ™ o brzeg perskiego dywanu. Za­
chwiała się i w ostatniej chwili złapała się za
brzeg stołu. Piękny wazon na stole, zapewne
bezcenny, też się zachwiał.
- Panno Davencourt!
Ktoś chwycił ją mocno pod rękę. Podniosła
głowę i zobaczyła Percha. Zauważyła, co w tym
momencie byÅ‚o caÅ‚kowicie irracjonalnie, że ka­
merdyner spogląda na nią bardzo życzliwie.
Zauważyła też, że drzwi, prowadzące na schody
dla służby, są otwarte i za progiem, w półmroku,
widać kilka strapionych twarzy.
- Na Boga, Perch! Czy coś się stało?!
- Panno Davencourt, proszę wybaczyć, ale
może będzie pani tak łaskawa... - Poprowadził ją
do pokoju jadalnego. Wszyscy służący księcia
Fleeta, od krzepkiego pomocnika ogrodnika po
chuderlawą pomywaczkę, dzierżąc zapalone
świece, postępowali za nimi. Kiedy weszli do
pogrążonego w gotyckich ciemnościach pokoju,
ustawili siÄ™ przed ClarÄ… w milczÄ…cy szereg.
Posępne twarze podświetlały płomyki świec.
- Panno Davencourt, jeszcze raz proszÄ™ wyba­
czyć nam naszą śmiałość - powiedział Perch - ale
pomyÅ›leliÅ›my, że może pani mogÅ‚aby wyper­
swadować księciu... - Przez chwilę z wielką
uwagą wpatrywał się w Clarę. - Przepraszam,
panno Davencourt. To nieważne. Czy wezwać
dorożkę?
Sezon na zalotników 349
Szereg służących poruszył się niespokojnie,
wydając z siebie pomruk dezaprobaty. Było
oczywiste, że bardzo chcą, by panna Davencourt
jeszcze nie odjeżdżała.
- Myśleliśmy, że zostanie pani żoną księcia
Fleeta - oznajmiła z rozbrajającą szczerością
jedna z pokojówek, mÅ‚oda dziewczyna o okrÄ…g­
łej, rumianej twarzy. - I to chciał powiedzieć
pani pan Perch. A ja, jak się tu najęłam, od razu
zauważyłam, że nasz pan czuje do pani miętę.
Clarze udało się wykrzesać nikły uśmiech.
- DziÄ™kujÄ™ wam, ale nie sÄ…dzÄ™, żebym kiedy­
kolwiek została księżną Fleet.
- Milord pewnikiem oszalaÅ‚ - szepnÄ…Å‚ chÅ‚o­
pak do posług.
- Przykro nam to sÅ‚yszeć, proszÄ™ pani - po­
wiedział Perch. Przedtem, oczywiście, spioruno-
wał chłopaka wzrokiem. - Bo gdyby tak się stało,
my wszyscy, za pozwoleniem, bylibyÅ›my bar­
dzo zadowoleni.
W znękanym sercu Clary zrobiło się jakby
nieco cieplej, a w głowie jakby jaśniej.
- Pojmuję. Książę wyjeżdża na kontynent
i zamyka dom.
- No właśnie, panno Davencourt. Każdy
z nas szuka sobie nowego miejsca - wyjaśnił
Perch. - Oprócz Dawsona, który jedzie z naszym
panem za granicÄ™.
- Bardzo mi przykro...
350 Nicola Cornick
- Przecież to nie pani wina - odezwał się
jeden z lokai. - Nasz pan jest wielkim panem, ale
w tym przypadku, za przeproszeniem, pomie­
szało mu się w głowie.
- Nasz pan ma w kufrze pani portrecik
- dodała jedna z pokojówek, rumieniąc się jak
piwonia. - Widziałam, jak go tam chował.
Myślał, że go nikt nie widzi.
Na chwilę zapadła cisza. Cisza, przepełniona
nadzieją, choć nie u wszystkich.
- Myślę, że pani nie zechce dać milordowi
jeszcze jednej szansy - powiedziaÅ‚ Perch zrezyg­
nowanym głosem.
- Dawałam mu już kilkakrotnie - wyznała
nadspodziewanie szczerze Clara. - Ale skrzydła
mi już opadły...
Drugi z lokai wysunÄ…Å‚ siÄ™ nieco do przodu.
- Proszę pani, a gdyby tak... Bo mężczyznie,
jak ma porządnie w czubie, język zawsze się
rozwiąże... Może Jego Miłość by się wtedy pani
oświadczył!
Dawson, osobisty służący księcia, skinął
skwapliwie głową.
- Zwięta prawda, proszę pani. Gdyby nasz
pan się upił...
Clara stłumiła śmiech.
- Nie jestem pewna, czy chciałabym za męża
czÅ‚owieka, który tylko po pijanemu może wy­
znać mi miłość.
Sezon na zalotników 351
- A ja wiem, dlaczego on taki jest - oznaj­
miła gospodyni. - Wszystko z powodu tego
nieszczęścia z paniczem Oliverem. Ci z nas,
co służą u Fleetów od dawna, wiedzą, co się
wtedy wydarzyÅ‚o. Nasz pan byÅ‚ takim sÅ‚od­
kim dzieckiem, miaÅ‚ dobre serduszko, ale kie­
dy lód siÄ™ zaÅ‚amaÅ‚ i panicz Oliver, jego mÅ‚od­
szy brat, utopił się, stał się całkiem innym
człowiekiem.
- Tc straszne - szepnęła Clara. Nigdy nie
słyszała o Oliverze Fłeecie, nie wiedziała, że
książę miaÅ‚ brata. Nigdy jej o tym nie wspomi­
nał, Martinowi także.
- Milord obwinia siebie za Å›mierć brata - po­
wiedział Perch. - Od tamtego dnia jest w środku
zimny jak lód. My wiemy, że pani dla naszego
pana jest za dobra, ale gdyby mogła pani dać mu
jeszcze jednÄ… szansÄ™...
Nie, nie mogła zignorować tych błagalnych
spojrzeli. Ci ludzie naprawdÄ™ byli w potrzebie.
Zarabiali na chleb dla swoich rodzin. Bali siÄ™
o swoją pracę, o dach nad głową.
W równie wielkiej potrzebie było jej serce.
- WiÄ™c co wymyÅ›liliÅ›cie w tej sprawie? - spy­
tała. - Z chęcią was wysłucham.
Perch spojrzał na zegar ustawiony na gzymsie
kominka.
- Mniej więcej za dwie minuty nasz pan
podejmie decyzję, że swoje smutki najlepiej
352 Nicola Cornick
utopić w kieliszku. GdzieÅ› poza domem. Od­
czekamy kilka godzin, żeby naprawdę miał
porzÄ…dnie w czubie, potem zawieziemy tam
paniÄ… i pani z powrotem go tu sprowadzi.
Wszyscy wierzymy, że nasz pan wyzna pani
miłość. Na pewno. Doszedł już do takiego stanu,
że dłużej nie może tego ukrywać.
- Perch! - Drzwi od biblioteki otwarły się
z trzaskiem i cały korytarz wypełnił gniewny
głos Sebastiana. - Perch?! Gdzie, u diabła, jesteś?
Chcę wyjść!
- Wszystko idzie jak z płatka - szepnął jeden
z lokai.
Perch wygładził surdut, podszedł powoli do
drzwi, otworzył je i zamknął ze zwykłą sobie
starannością.
- Pan mnie wzywał, Wasza Miłość?
- Tak. Wychodzę! - oznajmił rozdrażniony
Fleet.
- A czy wolno wiedzieć, dokąd milord się
udaje?
- Nie, nie wolno! Przynieś mi płaszcz!
- PozwolÄ™ sobie przypomnieć, że jutro o Å›wi­
cie Wasza Miłość wyjeżdża.
Sebastian skwitował to słowem nadzwyczaj
dosadnym.
- Proszę wybaczyć, że musi pani tego słuchać
- szepnęła gospodyni - ale dobrze, że milord jest
w takim właśnie nastroju.
Sezon na zalotników 353
Clara zagryzła wargi, żeby powstrzymać,
śmiech.
Trzasnęły drzwi frontowe, po chwili w poko­
ju jadalnym pojawił się Perch i powiedział:
- Wysłałem Jackmana za naszym panem.
Będziemy wiedzieli, dokąd poszedł. Panno Da-
vencourt, czy wolno mi zaproponować coś do
picia? Trzeba będzie poczekać kilka godzin...
ROZDZIAA PITY
Seb Fleet swoje smutki postanowił utopić nie
u White'a, lecz w miejscu, które jeszcze bardziej
niekorzystnie wpÅ‚ywaÅ‚o na zdrowie, czyli w go­
spodzie Moona i Goldfincha przy Goldhawk
Road. Tam mógł sif upić do nieprzytomności,
nie zwracajÄ…c niczyjej uwagi. Gospodarz, kiedy
zorientowaÅ‚ siÄ™, że ma do czynienia z czÅ‚owie­
kiem majÄ™tnym, skwapliwie podawaÅ‚ mu moc­
ne trunki, dzięki czemu Sebastian w krótkim
czasie przeżył prawdziwą huśtawkę nastrojów.
Najpierw poczuł się rzewnie, potem radośnie,
potem znów żal rozszarpywaÅ‚ mu duszÄ™. O trze­
ciej nad ranem miał już kilku nowych przyjaciół,
zdoÅ‚aÅ‚ też opÄ™dzić siÄ™ przed pocaÅ‚unkami natar­
czywej córki gospodarza. Na koniec oparł się
o kontuar i zasnął jak dziecię. Spał słodko, lecz,
niestety, obudzony został brutalnie, kiedy to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • NaprawdÄ™ poczuÅ‚am, że znalazÅ‚am swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org