[ Pobierz całość w formacie PDF ]
myśli.
No, to mów.
Od czego mam zacząć? spytała Emma. Od pierwszego razu, czy od
ostatniego?
Mary Alice głęboko wciągnęła powietrze.
Ile było pomiędzy? spytała. Trzy?
Podczas tamtej długiej nocy Emma przekonała się, \e Connor był
naprawdę zdumiewającym człowiekiem. Z taką wytrzymałością komandosi
mieli z niego olbrzymią pociechę.
Ona tak\e.
Oj! Maleńka pomyłka.
Ona ju\ nie miała, czy\ nie?
O rany! Przyjaciółka a\ sapnęła cię\ko. Zaczekaj chwilkę.
Po kilkunastu sekundach Mary Alice odezwała się ponownie.
W porządku powiedziała. Ju\ jestem. Musiałam nalać sobie
kieliszek wina. Mo\esz mówić. Tylko ze szczegółami.
Emma zaśmiała się. W duchu dziękowała przyjaciółce, \e zadzwoniła,
kiedy była naprawdę potrzebna.
Kocham cię powiedziała.
Ja te\. A teraz mów. Tylko dokładnie.
Connor poczynił twarde postanowienie, \e będzie się trzymał z daleka.
Przez cały dzień wmawiał sobie, \e to będzie łatwe. I \e tak będzie
najlepiej. Dla nich obojga. Poprzednia noc była cudowna. Ale była to tylko
jedna noc. Jedna z wielu.
Emma była jego przyjaciółką. A to, \e była tak\e kobietą, która rozpaliła
go do białości, zupełnie nie miało znaczenia. Liczyła się tylko przyjazń. I z tą
myślą przyrzekł sobie, \e przynajmniej przez kilka najbli\szych dni będzie
unikał Emmy. Jak ognia.
śeby oboje mogli odetchnąć, ochłonąć.
śeby wspomnienia wspólnej nocy zbladły nieco. Wtedy znów będą mogli
razem spędzać czas. Ale czy te wspomnienia zbledną?
Po obiedzie z braćmi przejechał ju\ nawet pół drogi do domu. Ale
zawrócił i skierował się do Emmy. Nie mógł znieść myśli o tym, \e miałby
znalezć się sam w swoim pustym, ciemnym mieszkaniu. Ale Emmy w domu nie
było. Powinien był dostrzec ten znak. Ktoś tam, na górze najwyrazniej czuwał
nad nim. Usiłował utrzymać go z dala od Emmy.
Lecz wszystko na nic. Zamiast posłuchać głosu przeznaczenia, pojechał
do warsztatu.
Przez ostatnie dwa lata wiele razy pracował z nią do pózna. Pomagał
wymieniać olej czy przykręcić koło. Albo tylko siedzieli w jej biurze i
rozmawiali. Prawdę mówiąc dopiero kiedy zaczął świadomie starać się unikać
jej towarzystwa, uświadomił sobie jak wiele czasu spędzał z Emmą.
Tak czy siak, całkiem mimochodem Emma stała się integralną częścią
jego \ycia. Ka\dego dnia. To jej zwykle wylewał \ale na nowych rekrutów. To z
nią śmiał się z historyjek, które wcześniej usłyszał od Aidana. To ona cierpliwie
wysłuchiwała jego gderania na temat randek, pracy i \ycia w ogóle.
Emma była kimś więcej, ni\ przyjaciółką.
Była najlepszą przyjaciółką.
A teraz ju\ wiesz, jak wygląda nago mruknął pod nosem. I
natychmiast musiał zacząć nierówny bój z pojawiającymi się mu przed oczami
obrazami. W takim stanie nie mógł skoncentrować się na prowadzeniu
samochodu.
Na skrzy\owaniu, przed czerwonym światłem, zatrzymał się obok niego
samochód pełen rozbawionych nastolatków. Dziewczęta śmiały się głośno.
Chłopcy starali się zachować spokój. Przez otwarte okna słychać było głośną
muzykę. Zwiatło zmieniło się. Auto wystrzeliło jak z procy z piskiem opon.
Connor uśmiechnął się do siebie. Niemal pozazdrościł im.
Letnie noce stworzone były do długich przeja\d\ek i radosnego śmiechu.
Do skradzionych pocałunków i długich przechadzek. Do westchnień i szeptów. I
obietnic czegoś więcej.
Niech to diabli! On pragnął czegoś więcej. Więcej Emmy.
Kiepsko z tobą mruknął. Zacisnął dłonie na kierownicy, a\ pobielały
mu kostki. śołądek skurczył mu się, a ostrzegawczy głos w duszy wołał
gwałtownie, \eby trzymał się od Emmy jak najdalej.
Nie usłuchał.
Nie mógł.
Poza tym, pomyślał, unikanie jej nic nie da. Będę tylko jeszcze więcej
myślał o niej. Mo\e właśnie kiedy zobaczę się z nią, będę mógł jakoś to
wszystko ogarnąć?
Poczuł się odrobinę lepiej. Otwartą dłonią uderzył w kierownicę. Pokiwał
głową.
Właśnie. Ona jest twoją przyjaciółką. Kiedy pojedziesz do niej,
udowodnisz wam obojgu, \e potrafisz uporać się z problemem.
Cichy głosik w głębi serca próbował protestować, \e wyszukuje sobie
tylko wymówki, ale zignorował go.
Wjechał na parking przed warsztatem. Okna biura były ciemne. Ale w
części warsztatowej świeciło się światła Wielkie drzwi wjazdowe były
zamknięte. Przez świetliki nad nimi sączyło się łagodne światło lamp.
Wyłączył silnik, zaciągnął hamulec ręczny. Zacisnął szczęki. Po raz
pierwszy w \yciu poczuł się jak tchórz.
Jak smagnięty biczem, wyskoczył z samochodu. Ciepłe powietrze
owinęło go szczelnie. Ruszył przez parking zdecydowanym szybkim krokiem.
Jak człowiek, który ma zadanie do wykonania.
Emma zawsze lubiła pracować do pózna. Lubiła być sama. Miała wtedy
czas, \eby pomyśleć. O czym myślała tej nocy, zastanawiał się Connor.
Otworzył drzwi do biura. Czemu, do cholery, nie zamknęła ich na klucz?!
Wszedł do środka i starannie zaryglował je za sobą. Co ona sobie wyobra\ała?
Pracowała do póznej nocy i zostawiała otwarte drzwi? Przecie\ ka\dy z ulicy
mógł wejść do środka. Na samą myśl poczuł skurcz w \ołądku.
Bez sensu. Baywater było spokojną, małą społecznością. Naprawdę nie
było czego się bać. Niespodziewanie jednak myśl, \e Emma pracuje do pózna
całkiem sama, bardzo mu się nie spodobała. Niespodziewanie przestało mu się
podobać, \e w ogóle była sama. Co to mogło znaczyć? W ubiegłym tygodniu,
miesiącu czy roku wcale mu to nie przeszkadzało.
Potrząsnął głową. Przeszedł przez dobrze klimatyzowane biuro i
skierował się do drzwi wiodących do warsztatu. Fala gorącego, cię\kiego
powietrza uderzyła go w twarz. W tej części nie było klimatyzacji. Nie miałaby
zastosowania, gdy\ przez cały dzień wielkie drzwi były szeroko otwarte. W
ka\dym kącie ustawiono wiatraki. Jednak nie były one w stanie złagodzić
panującego tam gorąca.
Ale Connor nie zwracał na to uwagi. Zmiało wszedł do środka i zamknął
za sobą drzwi. Najpierw usłyszał muzykę. Uśmiechnął się. Klasyczny rock and
roll. Emma, przekonana, \e nikt jej nie słyszy, śpiewała głośno do wtóru.
Zatrzymał się w cieniu. I patrzył w zachwycie.
Emma nie usłyszała jego wejścia. Nic dziwnego. Radio ryczało na cały
regulator. Miała na sobie kombinezon... Jak zawsze. Nigdy wcześniej nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl