Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzwięku z jego gry.
W drodze do hotelu opowiadał jej, jak niesłychany tłok panował za kulisami i że dla
wielu artystów zabrakło pomieszczeń na garderobę.
- Najwyższy czas, aby wybudowali nowy teatr - powiedział. - Ale budowa potrwa
długo i chyba nie doczekam jej końca.
- Nie myśl tak, papo. Jesteś jeszcze młodym mężczyzną!
- Chciałbym, żeby to była prawda - odparł. - Muszę zapytać Alicję Milford, czy
bardzo się zestarzałem przez te lata.
Mówił to z nikłym uśmiechem na ustach i domyśliła się, że ma ochotę znów zobaczyć
lady Milford.
- Jakie mamy plany na dzisiejszy wieczór, papo?
- Mam tuzin zaproszeń - odrzekł. - Chyba jednak zabiorę cię na kolację w zaciszne
miejsce, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzać.
- Och nie! - wykrzyknęła. - Powinieneś przyjąć jakieś zaproszenie... koniecznie!
Koncert na pewno będzie sukcesem i musisz uczcić to wydarzenie w towarzystwie! W
przeciwnym razie wezmą cię za odludka, a przecież nigdy nim nie byłeś!
- Istotnie - zgodził się. - Gdy żyła twoja matka, często chodziliśmy na przyjęcia.
Sprawiały jej dużą przyjemność.
Zamyślił się i po chwili dodał:
- Jesteś moją córką i nie chcę, abyś przebywała w nieodpowiednim towarzystwie.
Mam na myśli nie-których mężczyzn.
- Jestem pewna, że przy tobie mogę czuć się zawsze bezpieczna, papo.
- Nigdy nic nie wiadomo. Nie chciałbym cię urazić tym, co powiem, ale dopiero jak
dłużej pobędziemy w Wiedniu, będziemy mogli wybierać ludzi godnych naszej przyjazni.
- Rozumiem, papo.
- Dobrze, Gizelo. Zatem po koncercie odprowadzę cię do hotelu i jeśli nie będę
zanadto zmęczony, może skorzystam z jakiegoś zaproszenia. Nie zabawię jednak długo,
przecież jutro znowu mam koncert.
- Masz rację, papo - zgodziła się. Serce w niej śpiewało. Teraz na pewno może dać
Miklosowi wiadomość, której oczekiwał. Ledwie ojciec zamknął się w swoim pokoju, aby
trochę odpocząć, napisała, że po koncercie będzie wolna. Ponieważ czuła się skrępowana i
zawstydzona, nie dała żadnego na-główka i nie podpisała się. Zbiegła na dół i wręczyła
portierowi kopertę zaadresowaną Herr Miklos Toldi.
- Wydaje mi się, Fraulein, że nie mieszka tu nikt o takim nazwisku - powiedział.
Już chciała tłumaczyć mu, o kogo chodzi, gdy przyszło jej na myśl, że portier mógłby
wspomnieć o tym ojcu.
- Ktoś zgłosi się po kopertę - odpowiedziała tylko i pobiegła na górę.
Położyła się na łóżku, nie mogła jednak zasnąć, bo jej myśli krążyły wokół Miklosa.
Wspominała jego głos, kiedy mówił, że ją kocha, i smak jego pocałunku.
Pragnę, aby pocałował mnie jeszcze raz, pomyślała i zaczerwieniła się, zawstydzona.
A jednak chciała tego. Marzyła, by ją całował tak jak wtedy, kiedy pierwszy raz spotkali się w
lesie i kiedy poczuła to niezwykłe uniesienie.
Kocham go! Kocham go! - powtarzała. I nagle ogarnął ją niepokój: kocham go całym
sercem, a tak mało o nim wiem. Jest Węgrem, nazywa się Miklos Toldi i z jakiejś nieznanej
przyczyny musi odejść, a przecież ją kocha.
Boże, spraw, żeby został - modliła się.
Nie śmiała ująć w słowa tego, czego naprawdę pragnęła. Oczywiście chciała, aby
Miklos ją poślubił. Kochała go i to było jej największe marzenie. Jednak wiedziała też, że nie
opuści ojca. Nie byłaby w stanie zrobić tego. Gdyby mógł pozostać z nimi... Wszystkie te
plany nie miały żadnego sensu, skoro Miklos wyraznie dał do zrozumienia, że nie może z nią
być, że nie mogą liczyć na wspólną przyszłość. Ból przeszył ją na wskroś, ostry jak
krwawiąca rana.
Kocham go! Kocham! Jak może mnie tak opuścić zabierając moje serce?
Wzbierał w niej płacz, oczy napełniały się łzami. Wtem usłyszała pukanie.
Szybko otarła twarz, zeskoczyła z łóżka i narzucając na nocną koszulę lekki
szlafroczek, podbiegła do drzwi. Uchyliła je. Na korytarzu stał goniec z ogromnym bukietem
kwiatów.
To dla szanownej pani - powiedział piskliwym głosem.
- Dla mnie? - zdziwiła się. - Jest pan pewny, że to nie pomyłka?
- Oczywiście, że nie, mein Fraulein.
Odebrała kwiaty i wnosząc je do pokoju pomyślała, że Mikios zachował się
nieostrożnie, przysyłając jej tak wspaniały kosz orchidei. Musiały kosztować majątek. Trudno
będzie wytłumaczyć ojcu...
Gdzie je ukryć? - zastanawiała się, gorączkowo szukając karteczki. Wreszcie
zobaczyła adres:  Pokój 23 . To do niej. Drżącymi palcami rozłożyła papier. Tekst napisany
był starannym, wyraznym charakterem pisma:  Najlepsze życzenia dla wspaniałego skrzypka
którego dzisiaj wysłucham z największym podziwem, a potem będę oklaskiwać.
Przeczytała jeszcze raz. Wszystko było jasne, a jednocześnie tak sformułowane, że
nikt prócz niej nie odgadłby prawdziwej treści. Będzie czekał. To najważniejsze.
Westchnęła uszczęśliwiona i nagle powrócił niepokój dlaczego to pogarsza sytuację? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org