[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chcesz popełnić samobójstwo, człowieku? zapytał rycerz.
Co do mnie, to nie zamierzam oglądać Srebrnego Blasku to właśnie tam miano
mnie stracić stwierdził więzień.
Stracić?
Tak panie. Jestem Retnian, nadworny poeta księcia Rotenberg. Popadłem w
niełaskę, oficjalnie za pamflet, jaki napisałem, a naprawdę dlatego, że za dużo wiedziałem o
nieprawościach Jego Wysokości. Ludzie, których tak sprawnie zarąbaliście, mieli mnie
wepchnąć do Strefy Zmierci Srebrnego Blasku. Nie musieliby się wtedy troszczyć o pogrzeb,
bo wszystko co tam się znajdzie, znika.
Retnian, przyjacielu. Jesteś w tej samej sytuacji co ja tyle tylko, że ja pochodzę
z możnego rodu i nie odważyli się mnie zabić w tak bezczelny sposób, w jaki chcieli usunąć
ciebie. Skorzystali jednak z pierwszej okazji, by ogłosić mnie banitą i zaczęli na mnie
polować, podobno wyznaczono nawet nagrodę za moją głowę...
Cicho! przerwał Siła Gór, a gdy umilkli, wiatr przyniósł daleki odgłos
naszczekiwania.
Psy! Do licha, zapewne twoi konwojenci skumali się z pogonią, która rnnie
prześladuje stwierdził an Thargan. Biegnijmy, może zgubią nasz ślad.
Tym razem był to prawdziwy bieg o życie. Sądząc z szybkości, z jaką zbliżali się
prześladowcy, pościg dysponował końmi. Uciekinierzy zdecydowali się na pokonanie
stromego zbocza doliny tylko tak mogli wyrównać szansę. Szczyt wzgórza osiągnęli
wspinając się na czworakach, a potem bez chwili zwłoki zaczęli zsuwać się w dół
przeciwległym zboczem. Tam upadli ciężko dysząc. Pierwszy wstał chwiejąc się na nogach
an Thargan. Coś musiało go mocno zaniepokoić, bo oparł dłoń na rękojeści miecza, a potem
jednym szarpnięciem za wybrudzony ziemią kubrak, poderwał poetę na nogi.
Retnian! Rozejrzyj się, co ci to przypomina? głos rycerza był pełen napięcia.
Retnian przestał łapać spazmatycznie oddech, obejrzał się, a potem krzyknął
przerażony:
Nie?!
Co się stało? Siła Gór chwycił kamień i szukał wzrokiem w ciemności wroga.
Jesteśmy w Mieście Zielonej Doliny powiedział drżącym głosem Retnian.
Nareszcie! ucieszył się góral i klepnął zdumionego poetę w ramię. Okrzyk ten
otrzezwił nieco Retniana i rycerza.
Musimy się stąd wydostać. O ile pamiętam mówił z namysłem an Thargan
ta dolina jest ślepa, a miasto leży pośrodku niej. To znaczy, że musimy przejść przez nie całe,
żeby dostać się do wylotu doliny stwierdził.
Lepiej ruszajmy natychmiast zadecydował.
Po kilkuset krokach znalezli się wśród ruin przedmieścia, bo miasto rzecz dziwna
nie było opasane murami obronnymi. Przemykali na wpół zasypanymi uliczkami, z lękiem
spoglądając w czarne oczodoły okien zrujnowanych domostw. Raz i drugi przeleciały nad
nimi ogromne nietoperze, a Retnianowi wydawało się nawet, że w ciemnych zakątkach
błysnęły czyjeś oczy. Dotarli bez przeszkód prawie do śródmieścia. Ulica, którą maszerowali
czujnie spoglądając na boki, wydawała się mniej zapuszczona, kamienie domów lśniły jakby
oświetlone poświatą księżyca w pełni. Pierwszy zwrócił na to uwagę Retnian.
Jesteśmy już niedaleko Srebrnego Blasku.
Tak, lepiej będzie gdy nadłożymy trochę drogi i obejdziemy Plac Centralny.
O nie zaprostestował Siła Gór. Ja idę wprost do Srebrnego Blasku. Retnian
próbował tłumaczyć, przekonywać, ale na nic to się zdało wszelkie argumenty odbijały się
od oślego uporu górala.
Chodzmy więc powiedział an Thargan.
Jak to..., więc mamy pozwolić, żeby tak głupio zginął?! zaprotestował Retnian.
Gdybyśmy mieli dość czasu i gdyby nasz osiłek był choć trochę wątlej
zbudowany, powstrzymałbym go odparł rycerz ale czasu nie ma i obawiam się, iż nie
stałoby mi siły, by to uczynić bez rozlewu krwi. Zresztą górale zawsze byli wolnymi ludzmi i
to bardzo upartymi.
Retnian chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz machnął tylko z rezygnacją ręką. An
Thargan uścisnął dłoń górala i odchodząc zapytał:
Jak ci na imię niedzwiedziu, zdradz je, a Retnian sprawi, że nie zaginie w dali.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl