[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jednak przez cały czas targały nią wątpliwości.
Czy powiedział to tylko w chwili ulgi po potwornym
napięciu?
Oczywiście że tak, powtórzyła chyba po raz set-
ny. Przecież kilka godzin wcześniej wyłożył jej
szczegółowo wszystkie powody, dla których nigdy
się nie ożeni. A fakt, że w jej sercu błyskawicznie
rozkwitła miłość, nie oznacza, że jemu przydarzyło
się to samo.
Więc co ja tu robię? powiedziała głośno. Ga-
vin wraca do domu. Powinnam była opuścić Kin Can.
A poza tym nie mogę nic narysować, bo pragnę
rysować wyłącznie... jego.
Siedziała nieruchomo przez kilka minut. W całym
domu panowała cisza; nie było w nim nikogo oprócz
niej i gospodyni, pani Harper, która krzątała się dys-
kretnie i bezszelestnie. Adela poleciała do Brisbane po
NARZECZONA MILIONERA 63
Rosie, a w powrotnej drodze miała zabrać Gavina ze
szpitala w Charleville.
Jo wstała i powędrowała przez pokoje.
Matka Gavina, urządzając rezydencję, miała nie
tylko mnóstwo pieniędzy, lecz również wspaniałe po-
mysły. Dawny wiejski dom został znacznie rozbudo-
wany oraz odnowiony i unowocześniony. W prze-
stronnym salonie, wyłożonym dywanem w kolorze
cynamonowym, stały białe aksamitne kanapy, a na
ścianie wisiał imponujących rozmiarów obraz. Przed-
stawiał po prostu wir złotych i ciemnoróżowych barw,
niemniej przykuwał wzrok.
Jo rozpoznała dzieło znanego malarza z Sydney
i była pewna, że kosztowało fortunę.
Jadalnię urządzono z ascetyczną prostotą. Rattano-
we krzesła, okrągły szklany stół na mosiężnym postu-
mencie, kremowy dywan, nisko zawieszony wspaniały
żyrandol i w kącie olbrzymi gliniany wazon.
Jednak szczególnie lubiła długi, przerobiony z we-
randy pokój zwany przez Adelę oranżerią z przesu-
wanymi szklanymi szybami na całą długość ściany
i płóciennymi roletami. Na wypolerowanej drewnianej
podłodze, przykrytej meksykańskimi chodnikami, sta-
ły pokojowe rośliny w donicach z terakoty, wiklinowe
fotele i niskie stoły zarzucone książkami i czasopis-
mami. Z okien widać było iskrzący się w słońcu basen,
otoczony szmaragdowozielonym trawnikiem z klom-
bami i rabatami oraz drzewa eukaliptusowe o białej,
czerwonej lub żółtej korze.
Jo pomyślała, że ten widok pozwala zapomnieć, że
64 LINDSAY ARMSTRONG
wokół rozciągają się tysiące hektarów płaskiej i suchej
ziemi, na której jedynie karłowate akacje rzucają ską-
py cień na setki tysięcy owiec.
Lecz po przeciwnej stronie domu stały zabudowa-
nia świadczące niezbicie o tym, że znajdowała się na
owczej farmie hodowlanej górująca nad krajobrazem
hala maszyn i zagrody oraz prawdopodobnie najważ-
niejsze miejsce: barak, w którym odbywało się strzy-
żenie owiec.
Jo umożliwiono zwiedzenie całego terenu. Pomimo
jego użytkowego charakteru i faktu, że podczas zaga-
niania owiec częściej używano czterokołowych moto-
cykli niż koni, odczuła powiew romantyzmu zwłasz-
cza gdy pokazano jej psy, głównie owczarki szkockie
i australijskie kelpie.
Dwa dni pózniej, stojąc w sklepionym korytarzu
wiodącym do oranżerii, usłyszała nad domem cichy
warkot samolotu i jej nerwy napięły się jak postronki.
Klan Hastingsów miał za chwilę wylądować.
Ponowne spotkanie z Gavinem Hastingsem prze-
biegło łatwiej, niż się spodziewała. Niewątpliwie przy-
czyniły się do tego talenty towarzyskie jego pełnej
życia matki oraz fakt, że Rosie okazała się uroczym
dzieckiem z czarnymi włosami swego ojca i równie
czarnymi oczami, odziedziczonymi po kimś innym.
Jo była wprawdzie lekko zarumieniona, a serce jej
waliło, lecz zachowywała się swobodnie i wesoło.
Pani Hastings poleciła przygotować uroczystą kola-
cję wczesną ze względu na Rosie i wszyscy udali
NARZECZONA MILIONERA 65
się do swych pokojów, aby się przebrać. Mijając
jadalnię, Jo ujrzała stół zastawiony srebrem, krysz-
tałami i wytworną porcelaną.
Włożyła najładniejszy strój, jaki ze sobą przywioz-
ła: jedwabną grafitową bluzkę, krzyżującą się na pier-
siach i wiązaną w pasie, nieco jaśniejszą szarą spód-
nicę nad kolana oraz srebrne sandałki na wysokich
obcasach. Związała włosy w luzny węzeł, po czym
rozmyśliła się i rozpuściła je, by ostatecznie znów je
upiąć.
Z pozoru była odprężona i swobodna, lecz w głębi
jej duszy panował zamęt.
A więc rzekł Gavin z wesołą iskierką w oczach,
wręczając jej drinka przed snem nareszcie zostaliś-
my sami.
Nie było jeszcze wcale tak pózno, ale Rosie zrobiła
się senna, więc położono ją do łóżka, a Adela wycofała
się do swego, jak się wyraziła, ,,apartamentu .
Dobrze się już czujesz? zapytała Jo, chcąc
przerwać narastającą między nimi ciszę.
Znajdowali się w oranżerii. Basen za oknami był
rzęsiście oświetlony, a okalające go drzewa rzucały
tajemnicze cienie.
Znośnie. Trzeba będzie jeszcze tylko wyjąć
szwy. Co tu porabiałaś?
Próbowałam rysować, lecz bez powodzenia. My-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl