[ Pobierz całość w formacie PDF ]
liwa, że mam Raphaela. On jest dla mnie najważ-
niejszy i nic nie zmieni moich uczuć do niego.
Zaklął głośno po hiszpańsku. Isabella cofnęła
siÄ™, widzÄ…c furiÄ™ na jego twarzy.
- Naprawdę tak zle mnie oceniasz? Uważasz,
że jestem zdolny do tego, by spokojnie odejść,
skoro właśnie dowiedziałem się o istnieniu mojego
syna? Posłuchaj mnie uważnie, Isabello. Nigdy
S
R
w życiu nic takiego nie przyszłoby mi do głowy.
Czy w twoim kraju nie znają znaczenia słowa
honor"? Z jakimi mężczyznami do tej pory się
spotykałaś? - wziął głęboki oddech. - Przyjdę
jutro odwiedzić Raphaela, o piątej po południu,
kiedy skończę spotkania. Niestety nie mogę ich
odwołać, ale wierz mi, że chciałbym to zrobić.
- Przyjdz o szóstej trzydzieści - powiedziała
Isabella bez tchu. - Muszę go zdążyć odebrać ze
żłobka.
- Nasz dziewięciomiesięczny syn chodzi do
żłobka?
- Chyba zapomniałeś, że pracuję, Leandro. Jak
niby mam nas utrzymywać?
- Jest za mały, żeby powierzać go nieznajo-
mym! A twoi rodzice? Nie mogą się nim zająć?
- Nie. - Isabella przełknęła ślinę, zastanawia-
jąc się, jak wyjaśnić to Leandrowi. Jej rodzice
kochali swojego wnuka, ale cenili sobie własną
niezależność i na pewno nie zgodziliby się poma-
gać przy dziecku na co dzień.
Twarz Leandra przybrała złowrogi wyraz.
- Szkoda - powiedział. - Najwyrazniej będzie-
my musieli pomyśleć o jakimś innym rozwiązaniu
na przyszłość.
Poczuła, jak ogarnia ją niepokój, i spojrzała
w jego zdecydowane i niewzruszone oczy.
- Co masz na myśli? - zapytała.
S
R
- O wszystkim porozmawiamy jutro - odparł
krótko.
Około szóstej piętnaście Isabella z pośpiechem
otworzyła drzwi do swojego mieszkania. Włączyła
światło i trzymając na rękach śpiącego Raphaela
ostrożnie, żeby go nie obudzić, weszła do salonu.
Delikatnie położyła dziecko na miękkiej sofie, po
czym zdjęła płaszcz i pobiegła do przedpokoju,
żeby włączyć ogrzewanie. W mieszkaniu było
zdecydowanie za chłodno. A może to był lód, któ-
ry krążył w jej żyłach za każdym razem, kiedy
pomyślała, co Leandro może zaproponować na
przyszłość?
Włączywszy ogrzewanie, Isabella wróciła do
salonu sprawdzić, czy Raphaelo się nie obudził.
Chłopiec spał spokojnie. Jego policzki były zdro-
wo zaróżowione, a czarne włoski wdzięcznie po-
targane. Isabella zdjęła z fotela płaszcz i przykry-
ła nim syna. Delikatnie, żeby go nie obudzić,
dotknęła wargami czoła dziecka. Serce kobiety
ścisnęło się z miłości.
Isabella wprawdzie nie wiedziała, do jakich
wniosków na temat ich sytuacji doszedł Leandro,
ale pocieszyła się tym, że przede wszystkim będzie
musiał respektować jej potrzeby i życzenia. Jest
ojcem Raphaela i tak jest wpisany w dokumentach,
ale to nie dawało mu prawa, żeby tylko on decydo-
S
R
wał, jaka będzie przyszłość jego syna - pomyślała.
Będą musieli spokojnie porozmawiać i znalezć
rozwiązanie, które będzie dla nich wszystkich naj-
lepsze. -Westchnęła, starając się dziś już o tym nie
myśleć.
Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, pobiegła do
przedpokoju, po drodze zerkajÄ…c w lustro na swoje
odbicie. Poprawiła sweter i zmówiła cichą modlitwę
o odwagę i rozsądek. Musiała pokazać Leandrowi,
że jej główną troską jest dobro ich syna.
Leandro obrzucił ją spojrzeniem od stóp do
głów. Po plecach przebiegł ją dreszcz. Zrobiło się
jej gorąco. Jak to możliwe, że aktorki w jego
filmach są w stanie zapamiętać swój tekst, kiedy
Leandro tak na nie patrzy - zastanawiała się i przez
chwilę poczuła zazdrość.
- Widzę, że nas znalazłeś? - Nie była zdziwio-
na, że Leandro nie odpowiedział od razu. Zatrzy-
mała się w drzwiach do salonu i ręką wskazała
kuchnię. - Może najpierw się napijemy? Na ze-
wnątrz jest tak chłodno. Pewnie przydałaby ci się...
- Chciałbym zobaczyć mojego syna, Isabello
- przerwał, spoglądając na nią z niezwykłym sku-
pieniem.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Leandro siedział w pokoju i długo z czułością
patrzył na śpiącego syna. Usiadł i delikatnie odsu-
nął lok ciemnych włosów z jedwabistego policzka
dziecka. Na dłoni poczuł jego delikatny oddech.
W swoim trzydziestosześcioletnim życiu prze-
żył kilka pamiętnych momentów, ale ten na za-
wsze zachowa w najgłębszych zakątkach serca,
umysłu i duszy. W śpiącym synu widział podo-
bieństwo do samego siebie, kiedy był dzieckiem.
Przypomniał sobie, że na fotografiach rodziców
miał takie same czarne, kręcone włosy i wydatne
policzki. Jego matka byłaby zachwycona wiado-
mością, że ma wnuka. Leandro już wyobrażał
sobie, jak płacze z radości. Pojawienie się dziecka
pomogłoby jej uleczyć ogromny ból, spowodowa-
ny tak nagłą utratą męża.
Natychmiast ogarnęło go niezwykłe poczucie
celu. Plany na przyszłość, wokół których krążyły
wczoraj jego myśli, skrystalizowały się na widok
syna.
S
R
Ogarnięty tysiącem sprzecznych uczuć, Leand-
ro zacisnął zęby i z ogromnym wysiłkiem opano-
wał emocje. Teraz najważniejszy jest spokój -po-
myślał. Zwłaszcza jeśli chcę osiągnąć swój cel.
Musiał przekazać Isabelli - matce swojego syna
- ważne rzeczy. Nie wiedział, czy będzie z nich
zadowolona, czy nie.
- Widzę, że to moje dziecko... Nie mam co
do tego wątpliwości. - Powoli poruszając głową,
Leandro pozwolił, żeby znaczenie tych słów do
niego dotarło. -Dzisiaj, kiedy zobaczyłem go... To
jest... - Opuścił ręce, wyglądając na kompletnie
oszołomionego. - Jak mam to wyjaśnić? Nie ma na
to odpowiednich słów. - Spojrzał na Isabellę z de-
terminacją. - Zabieram was do Madrytu - oświad-
czył tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Co takiego?
- Za trzy dni rozpoczynam zdjęcia do nowego
filmu i chcę, żebyście byli ze mną... Nie mam
czasu, żeby się o to z tobą spierać Isabello, tak po
prostu musi być. Będziemy mieszkać w moim
domu, niedaleko starej części miasta. Nie musisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl