Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Próbowała zignorować coraz większy ciężar na sercu.
Nie poprosił, by została, ale też nie nalegał, by wyjechała. Musi uznać to za dobry
znak. Cóż jej pozostawało?
- Buongiorno, signorina.
Issy zamrugała, słysząc powitanie Carlotty. Usiadła na łóżku, naciągając przeście-
radło, aby ukryć nagość. Odsunęła włosy z oczu i patrzyła, jak starsza kobieta stawia tacę
ze śniadaniem na stole na tarasie.
Czuła się taka obolała i zmęczona, jakby w ogóle nie spała. Być może tak było.
Zwitało już, gdy ciągle usiłowała zasnąć.
- Scusami, Carlotta. Dove Signor Hamilton?
Gospodyni uśmiechnęła się i odpowiedziała po włosku, ale mówiła zbyt szybko,
aby Issy mogła zrozumieć coś więcej niż tylko kilka słów. Carlotta wyjęła z kieszeni far-
tuszka kartkę, podała ją Issy, pospiesznie dygnęła i wyszła.
Issy, nagle zdjęta lękiem, poczekała na zamknięcie drzwi i spojrzała na zegar stoją-
cy na kominku. Jeszcze nie było dziewiątej. Dokąd Gio mógł pójść?
Rozłożyła kartkę trzęsącymi się rękami.
Przepraszam, Issy.
Mam coś do załatwienia w biurze. Będziesz musiała dziś wytrzymać beze mnie.
Wrócę na obiad.
Ciao, Gio
Samotna łza spłynęła po jej policzku, gdy rozwiała się nadzieja, której się uczepiła.
R
L
T
Pociągnęła nosem. Przynajmniej nie będzie musiała się martwić, że zdradzi się ze
swymi uczuciami.
Dopiero po trzykrotnym przeczytaniu wiadomości dotarło do niej jej prawdziwe
znaczenie.
Na co liczył Gio, wychodząc dziś rano? Nagle ją olśniło. Miał nadzieję na szybkie i
niekłopotliwe zakończenie ich romansu. Wczorajszej nocy nie wspomniał o jej wyjez-
dzie, ponieważ to nie był odpowiedni moment.
Z trudem przełykała śniadanie, ale nie zaczęła płakać. Będzie miała na to dość cza-
su po powrocie do domu.
Spakowała torbę i przez internet zarezerwowała lot do domu. Zadzwoniła do Maxi
z wiadomością, że jutro wraca do pracy. Ta rozmowa ją pokrzepiła.
Wróci do swojego życia. Do rzeczywistości. Gdy się rozłączyła i zaczęła wybierać
numer do przedsiębiorstwa taksówkowego, który podała jej Carlotta, wstąpił w nią bojo-
wy duch.
Palce zamarły na przyciskach.
Dlaczego wszystko mu ułatwia? Dlaczego nawet teraz pozwalał mu decydować?
Ukrywając swoje uczucia, próbując być dojrzałą i rozsądną, wpadła w pułapkę.
Chciała oddać mu wszystko - nie tylko ciało, ale również serce i duszę. Nawet jeśli
on tego nie chciał, czyż przynajmniej nie powinna powiedzieć mu, co czuje?
Poprosiła Carlottę o adres biura Gio, po czym zamówiła taksówkę.
Miała cztery godziny do odlotu. Więcej czasu niż potrzeba, aby po raz ostatni spo-
tkać się z Gio i dokładnie mu uświadomić, z czego tak łatwo zrezygnował.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
Issy stanowczym krokiem wkroczyła do recepcji oszałamiającego budynku ze
szkła i stali znajdującego się na brzegu Arno.
Podczas jazdy taksówką dokładnie przygotowała sobie przemowę. Spokojna, opa-
nowana, będzie trzymać emocje na wodzy.
Przez ostatnie dziesięć lat dojrzała na tyle, by zaakceptować rzeczy, których nie
może zmienić. Bolało, ale tak to już jest. Nie spędzi kolejnych dziesięciu lat, marząc o
mężczyznie, który nie ma jej nic do zaoferowania.
Okazało się, że Gio jest na naradzie w sali konferencyjnej. Po kilku minutach sta-
teczna, kompetentna sekretarka, mówiąca po angielsku, poinformowała Issy, że pan Ha-
milton przerwie spotkanie i przyjdzie do gabinetu za dziesięć minut.
Przynajmniej jej nie unikał.
Gabinet Gio, zajmujący róg piątego piętra, był cały przeszklony. Gdy usiadła na
zielonej skórzanej kanapie przy jego biurku i przez ogromne okno przyglądała się pejza-
żowi Florencji, czuła na plecach palące spojrzenia wszystkich pracowników.
W końcu podeszła do okna i wpatrując się w horyzont, rozmyślała nad ogromem
stojącego przed nią zadania.
Czy naprawdę chce to zrobić? Jeśli Gio, tak jak dziesięć lat temu, ponownie zlek-
ceważy jej uczucia, trudno będzie jej się pozbierać.
- Issy, co za miła niespodzianka. Może pójdziemy na lunch?
Uniosła głowę i zobaczyła go stojącego w drzwiach. Wyglądał na zmęczonego, ale
uszczęśliwionego jej widokiem. Na jego przystojnej twarzy pojawił się uwodzicielski
uśmiech.
Jak mogła go kochać, nawet nie wiedząc, czy jest zdolny do odwzajemnienia jej
uczuć?
- Nie mam czasu na lunch. - Nawet się nie zająknęła. - Wpadłam ci powiedzieć, że
dziś odlatuję do domu.
Gwałtownie spochmurniał. Zamknął drzwi i podszedł do niej.
- Dlaczego?
R
L
T
Powiedz mu teraz. Powiedz mu dlaczego. Usiłowała znalezć słowa, ale nie mogła,
widząc furię w jego oczach.
- Nigdzie nie polecisz... - Chwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie. - Nawet
gdybym musiał przywiązać cię do łóżka!
- Nie możesz tego zrobić!
- Założysz się? Nigdzie nie pojedziesz, dopóki na to nie pozwolę.
- Co?!
- Dio! - Puścił jej ramię i przeszedł obok, klnąc pod nosem.
Z rozmachem otworzył drzwi i wykrzyknął coś do współpracownika. Dopiero wte-
dy zauważyła, że wszyscy w biurze gapią się na nich. Słyszeli każde słowo. I prawdopo-
dobnie doskonale znali angielski.
Po chwili przyszło jej do głowy, że właściwie nie ma powodu się rumienić. Ona i
Gio zrobili niezłe przedstawienie? I co z tego? Szczerze mówiąc, niewiele ją to obcho-
dziło.
Usilnie starała się zrozumieć, z jakiego powodu Gio tak się wściekł.
Najwidoczniej nie chciał, by wyjechała przed jego powrotem do domu
To powinno ją ucieszyć. Dlaczego był taki wściekły? Jakie miał prawo jej rozka-
zywać? Traktować jak osobistą własność? To nie była dobra wiadomość. Czy kiedykol-
wiek byli przyjaciółmi? A może to również jedynie wytwór jej wyobrazni?
Czekała przy biurku z rękami skrzyżowanymi na brzuchu, aby powstrzymać drże-
nie ciała, i obserwowała, jak pracownicy Gio gromadnie zmierzają w stronę wind. Nie-
którzy zerkali przez ramię, aby jeszcze raz spojrzeć na szaloną kobietę.
Pięć minut pózniej byli całkiem sami. Gio przysiadł na biurku.
- A teraz powiedz mi, co się dzieje - rzekł twardo, zaciskając szczękę. - Dlaczego
chcesz wracać do domu?
Nie, teraz nie mogła powiedzieć mu, że go kocha. Musi się najpierw dowiedzieć,
czy kiedykolwiek znaczyła dla niego więcej niż inne.
- Dlaczego chcesz żebym została?
Chcę, żebyś mnie kochała.
Ta myśl zaświtała mu w głowie, ale od razu ją zagłuszył.
R
L
T
Nie mógł tego powiedzieć. Nie teraz. Nigdy. Nie chciał jej miłości. Nie chciał ni-
czyjej miłości.
Dlatego dziś rano, żeby zapomnieć o tym nieszczęsnym romansie, zmusił się do
wyjścia z domu.
Ucieczka do pracy nie przyniosła zamierzonego efektu. Zamiast zapomnieć o Issy,
tęsknił za nią nawet bardziej niż wczoraj. Gdy dowiedział się, że przyjechała, przerwał
ważne spotkanie i popędził do niej.
Powiedziała mu, że wyjeżdża, i wtedy kompletnie się zagubił.
Zachował się jak zakochany idiota! Absurd. Nie był zakochany. Nie mógł sobie
pozwolić na miłość.
- Czego ty chcesz? - Zanurzył palce w jej włosy i przyciągnął jej usta.
Instynktownie je rozchyliła, ale gdy ją pocałował, nagle oderwała się od niego.
- To nie wystarczy. Nie mogę zostać tylko dla seksu.
- Dlaczego nie? To najlepiej nam wychodzi. - Nie potrafił zatuszować cienia gory-
czy w głosie.
Wzdrygnęła się, jakby ją uderzył.
- Ponieważ chcę czegoś więcej.
- Nie ma nic więcej.
- Ależ tak. Kocham cię.
Poczuł morderczy uścisk paniki, jakby głębokie, poszarpane rany, które się zabliz-
niły, raptem znów się otwarły.
- Nie martw się, przejdzie ci.
- Nie chcę, żeby mi przeszło. - Ostry, dotkliwy ból z powodu odrzucenia przeszył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org