Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Amy położyła mu głowę na ramieniu. Po raz pierwszy w życiu
czuła się naprawdę kochana. Gdyby nie uczucie obezwładniającego
zmęczenia, byłaby najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Nazajutrz rano, zaraz po przebudzeniu, Amy poczuła nagłe
mdłości. Ledwo zdążyła dobiec do łazienki. Słysząc podejrzane
odgłosy, Marco podążył jej na ratunek.
- Amy? - Kiedy torsje ustały, podniósł ją i posadził na kolanach.
- Masz gorączkę? Zjadłaś coś, co ci zaszkodziło?
- Musiałam złapać jakiegoś wirusa. Dlatego czułam się wczoraj
taka zmęczona.
- Nie tylko wczoraj. Od pewnego czasu jesteś stale zmęczona.
To prawda, pomyślała ze strachem. Czy w chwili, gdy wreszcie
odnalazła szczęście, złośliwy los sprowadza na nią ciężką chorobę?
- To pewnie tylko drobna infekcja. Już czuję się znacznie lepiej.
Za dziesięć minut będę gotowa do wyjścia.
- Nie ma mowy. Nie możesz w tym stanie pracować.
- Nic mi nie jest.
- Nie, Amy. - Marco przyłożył jej rękę do czoła, zmierzył puls i
uśmiechnął się. - Wracaj do łóżka. Wpadnę w przerwie obiadowej
sprawdzić, jak się czujesz.
Amy nie miała siły dłużej się sprzeciwiać. Poszła się położyć i
przespała całe przedpołudnie. Około dwunastej pojawił się Marco.
179
RS
- Jak się masz? - zapytał, ujmując jej dłonie. - Czy mdłości się
powtórzyły?
- Nie. - Usiadła na łóżku. - Jak było w przychodni?
- Jak zwykle. - Zawahał się. - Mam ci coś do powiedzenia, ale
proszę, żebyś się nie denerwowała.
Serce podeszło jej do gardła.
- Zmieniłeś zdanie?
- W jakiej sprawie?
- Tego, czy chcesz spędzić resztę życia z kobietą, która nie może
mieć dzieci.
Marco przygryzł wargi.
- Nie, Amy, niczego tak nie pragnę, jak być zawsze z tobą.
Niemniej to, co teraz powiem, wiąże się z posiadaniem dzieci i boję
się, że możesz mnie zle zrozumieć. - Wziął głęboki wdech. - Chcę
prosić, żebyś zrobiła test ciążowy.
- Co takiego? Masz zle w głowie? Po tym wszystkim, co ci
mówiłam?
- Masz wszystkie symptomy ciąży, poranne mdłości, ogólne
przemęczenie.
- Po prostu denerwowałam się, a do tego jestem przepracowana.
- Odgarnęła włosy. - Tego się właśnie obawiałam. Wyobrażasz sobie,
że cud może się zdarzyć, bo bardzo byś chciał, żebym była w ciąży.
Mówisz, że jest ci wszystko jedno, ale to nieprawda.
- Amy, proszę! Przewidywałem, że tak zareagujesz, ale uwierz
mi, że oceniam twój stan nie jako mąż, ale jako lekarz wyciągający
wnioski z oczywistych symptomów.
180
RS
- Przecież wiesz, że to niemożliwe.
- Wiem, co mi mówiłaś, ale wiem również, że w sprawie
bezpłodności niczego na pewno nie można przewidzieć. Od blisko
miesiąca sypiamy ze sobą bez żadnego zabezpieczenia.
- To niemożliwe!
- Więc upewnij się o tym, robiąc test. Tylko błagam cię, nie
płacz!
Amy wyrwała się z jego objęć. Co się z nią dzieje? Nigdy nie
była histeryczką.
- Dobrze. Zrobię ten test, skoro tak bardzo ci na tym zależy. -
Wyciągnęła rękę.
Marco niepewnym ruchem wyciągnął z kieszeni pudełko.
- Mam z tobą pójść?
- Nie, przepraszam, ale nie - odparła po krótkim wahaniu. - Bo
wprawdzie wiem, że wynik będzie negatywny, ale tak bardzo bym
chciała, żeby było inaczej, że wolałabym przynajmniej przez chwilę
pobyć sama.
- Rozumiem. - Marco przycisnął ją do siebie. -Ale obiecaj, że
zaraz mnie zawołasz.
Skinąwszy w milczeniu głową, Amy weszła do łazienki,
zamknęła za sobą drzwi i usiadła na brzegu wanny. Dlaczego się
waha, dlaczego nawet nie otwiera opakowania? Przecież wie z góry,
jaki będzie wynik. Nie jest chyba na tyle niemądra, by robić sobie
złudzenia.
Zdecydowanym ruchem poderwała się z wanny i rozpakowała
pudełeczko.
181
RS
Parę minut pózniej stała z oczami wbitymi w wynik testu, a po
twarzy spływały jej łzy.
- Amy? Co się dzieje? - Zaniepokojony panującą w łazience
ciszą, Marco uchylił drzwi. - Powiedz coś, kochanie. Przepraszam, że
cię na to naraziłem, wybacz mi, postąpiłem bezmyślnie...
- Jestem w ciąży - wyszeptała ochrypłym z wrażenia głosem. -
Marco, ja jestem w ciąży! Będę miała dziecko!
Poczuła zawrót głowy i osunęła się w jego ramiona.
- I jak tu nie wierzyć w cuda - powiedział Nick, spoglądając z
uśmiechem na Marca i Amy. - Przyjmijcie moje najszczersze
gratulacje. Bardzo się cieszę.
- Nie żal ci, że wyjeżdżamy do Włoch i tracisz swego
bezcennego współpracownika? - żartobliwie zapytał Marco.
Nick podniósł na niego wzrok. Amy miała wrażenie, że między
dwoma mężczyznami nawiązuje się nić porozumienia. Tyle ich
łączyło - zarówno tragedie, jak i sukcesy, no i duma ze wspólnego
udanego przedsięwzięcia, jakim było założenie w Penhally
nowoczesnej przychodni.
- %7łycie nie stoi w miejscu - filozoficznie zauważył Nick. -
Miałeś swój wielki udział w tworzeniu tej przychodni, i chwała ci za
to, ale twoje odejście nie przeszkodzi jej dalej się rozwijać.
Rozumiem, dlaczego chcecie wyjechać.
- Penhally przypominałoby Amy o jej smutnym dzieciństwie.
- A Marco zatęsknił za krajem - dodała.
- Si. Podobnie jak maserati. Mróz i śnieg zle wpływają na nasze
usposobienie.
182
RS
- No tak. - Nick odchrząknął. - Jeśli chodzi o sprawy praktyczne,
to Adam Donnelly ma się zjawić już jutro, więc w przychodni nie
zabraknie rąk do pracy.
- Gdybyś potrzebował pomocy, jesteśmy gotowi zostać jeszcze
miesiąc czy dwa.
- Dziękuję, ale nie trzeba. Teraz musicie zająć się sobą. No i
oczywiście przygotować się na przyjście dziecka. Nie macie pojęcia,
jak mnie to cieszy. Naprawdę.
- To pięknie z twojej strony, że tak mówisz. - Marco był
wyraznie wzruszony.
- Prego - z uśmiechem odparł Nick.
- A jakie są twoje plany? - zagadnął Marco. Przez twarz Nicka
przebiegł cień.
- Będę nadal rozbudowywał przychodnię, żeby jak najlepiej
służyła miejscowej społeczności. Wiecie pewnie, że Kate złożyła
wymówienie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org