[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawie równy. Podjąłem się kłopotów i niejakiego ryzyka, aby sprowadzić cię tutaj, gdzie
możemy zadecydować, czyje życie jest kłamstwem. Aby przekonać cię, że dla tych emocji, do
których jesteś tak szczerze przywiązany, nie ma miejsca w sercu prawdziwego wojownika. Ale
teraz widzę, że me wysiłki były próżne żałował morderca. To zagadnienie zostało rozwiązane
już wcześniej, jeśli w ogóle było to jakimś zagadnieniem. Ja nigdy nie wpadłbym w taką
pułapkę!
Drizzt spojrzał jednym, półotwartym okiem i podniósł głowę, aby napotkać na wzrok
Entreriego.
Ani ja powiedział, odsuwając bezwładne wypustki martwej rosiczki. Ani ja!
Gdy Drizzt się odsunął, ukazała się rana; jednym pchnięciem Drizzt zabił rosiczkę. Na
twarzy Entreriego pojawił się nagle uśmiech.
Doskonale zrobione! krzyknął wyciągając swe ostrza. Wspaniale!
Gdzie jest halfling? warknął Drizzt.
To nie ma nic wspólnego z halflingiem odparł Entreri. Ani z twoją głupią zabawką,
panterą.
Twarz Drizzta wykrzywiła się w gniewie.
Och, żyją drwił Entreri, mając nadzieję wytrącić z równowagi swego przeciwnika
gniewem. Może, a może nie.
Nieokiełznana wściekłość często pomagała wojownikom w starciu ze słabszym
przeciwnikiem, lecz w wyrównanej walce dwóch zręcznych szermierzy ciosy musiały być
perfekcyjnie wymierzone, nie należało też zapominać o obronie. Drizzt natarł obu ostrzami,
Entreri odbił je w bok szablą i odpowiedział pchnięciem sztyletu. Drizzt uchylił się przed
sztyletem, zrobił pełny obrót i ciął Błyskiem. Entreri sparował cios szablą tak, że rękojeść
uderzyła o rękojeść, zbliżając obu walczących.
Dostałeś mój podarunek we Wrotach Baldura? roześmiał się morderca.
Drizzt nawet nie zadrżał. Nie myślał teraz o Regisie i Guenhwyvar. Skoncentrował się tylko
i wyłącznie na Artemisie Entrerim.
Tylko na Artemisie Entrerim.
Morderca naciskał.
Maska? zapytał z szerokim uśmiechem. Nałóż ją, drowie. Rościj sobie pretensje do
czegoś, czym nie jesteś.
Drizzt pchnął nagle, odrzucając Entreriego do tyłu. Morderca odskoczył, chcąc kontynuować
walkę z dystansu, lecz gdy usiłował się zatrzymać, jego noga wpadła do wypełnionej błotem
dziury i osunął się na jedno kolano. Drizzt błyskawicznie znalazł się przy nim, oba sejmitary
zawyły. Ręce Entreriego poruszały się równie szybko, sztylet i szabla skręcały się i obracały
parując i odbijając ciosy. Jego głowa i ramiona huśtały się widocznie, gdy usiłował odzyskać
równowagę. Drizzt wiedział, że stracił przewagę. Co gorsza, znalazł się w niezgrabnej pozycji,
z jednym ramieniem zbyt blisko ściany, bo gdy Entreri począł wstawać, Drizzt odskoczył do tyłu.
Tak łatwo? zapytał Entreri, gdy znów stanęli naprzeciw siebie. Sądzisz, że szukałem tej
walki tak długo, tylko po to, aby zginąć w otwartej wymianie ciosów?
Nie mogę sobie nawet wyobrazić, czym zainteresowany jest Artemis Entreri odparł
Drizzt. Jesteś dla mnie zbyt obcy, morderco. Nie mam zamiaru rozumieć twoich motywów ani
nie troszczę się o to, by je poznać.
Motywy? rzekł Entreri. Jestem wojownikiem, czystej krwi wojownikiem. Nie mieszani
do mojego życia kłamstw delikatności i miłości wyciągnął przed siebie szablę i sztylet. To są
moi jedyni przyjaciele, a z nimi...
Jesteś niczym przeciął Drizzt. Twoje życie jest czczym kłamstwem.
Kłamstwem? odkrzyknął Entreri. To ty nosisz maskę, drowie. To ty musisz się
ukrywać.
Drizzt przyjął te słowa z uśmiechem. Kilka dni przedtem takie słowa mogły go ukłuć, lecz
teraz, po tym jak Catti-brie dała mu wgląd w samego siebie, zabrzmiały pusto.
Ty jesteś kłamstwem, Entreri odparł chłodno. Jesteś tylko załadowaną kuszą, nieczułą
bronią, która nigdy nie zazna prawdziwego życia. Ruszył w stronę mordercy, zacisnąwszy
szczęki, wiedząc, co musi zrobić.
Entreri ruszył z równym przekonaniem.
Zgiń, drowie! splunął.
* * *
Wulfgar cofał się szybko, wymachując przed sobą swym młotem bojowym, aby
odparowywać oszałamiające ataki hydry. Wiedział, że nie utrzyma tej niezmordowanej rzeczy
długo na odległość. Musiał znalezć sposób przeciwstawienia się furii jej ataków. Lecz w obliczu
siedmiu kłapiących zębami paszczy, wijących się w hipnotyzującym tańcu, atakujących
pojedynczo lub naraz nie miał zbyt wiele czasu na przygotowanie ataku.
Catti-brie, poza zasięgiem łbów, ze swym łukiem odnosiła większe sukcesy. Azy wypełniły
jej oczy ze strachu o Wulfgara, lecz powstrzymywała je, aby nie poddać się. Następna strzała
wbiła się w samotną głowę, która zwróciła się w jej kierunku, wypalając dziurę dokładnie między
oczyma. Aeb wzdrygnął się i szarpnął do tyłu, a potem opadł na podłogę z głuchym odgłosem
martwy.
Atak, a może spowodowany nim ból, na sekundę sparaliżował resztę hydry, a zdesperowany
barbarzyńca nie przepuścił takiej sposobności. Zrobił krok do przodu i uderzył z całej siły Aegis-
fangiem w pysk następnego łba, roztrzaskując go. I ten także opadł bez życia na podłogę.
Trzymaj to przed drzwiami! zawołał Bruenor. I nie przechodz bez krzyknięcia.
Dziewczyna z pewnością zabiłaby cię!
Jeśli hydra była nawet głupią bestią, to w końcu zrozumiała taktykę. Zwróciła swoje ciało
pod kątem do otwartych drzwi, nie dając Wulfgarowi najmniejszej szansy, aby mógł przez nie
przejść. Dwa łby były pokonane, zaś następna srebrna strzała, a po niej druga sycząc wbiły się
tym razem w tułów hydry. Wulfgar, pracując rękoma jak szalony, a skończywszy przed chwilą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl