Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zajechał na miejsce, Tomasz zeskoczył z kozła i otworzył
drzwiczki. Z pojazdu wysiadł chłopczyk w czarnym, aksamitnym ubranku, z wspaniałymi
lokami jasnych, lekko wzburzonych włosów.
Wszyscy - mężczyzni, kobiety i dzieci przyglądali się mu zaciekawieni.
- Toż to, wypisz, wymaluj, pan kapitan! - powiedział ktoś z patrzących, kto pamiętał ojca
małego lorda. - Wykapany kapitan!
Chłopiec stał w słońcu patrząc na hrabiego, któremu Tomasz pomagał wysiąść z
powozu. W oczach malca była niewyobrażalna wprost czułość
1 troska. W pewnej chwili chciał pomóc i wyciągnął rękę podając dziadkowi ramię, jakby
był bardzo wysoki i całkiem dorosły. Dla wszystkich zebranych
-75-
stało się oczywiste, że hrabia Dorincourt - bez względu na to, jaki był dla innych ludzi -
wcale nie budzi lęku w małym wnuczku.
- Oprzyj się na mnie, dziadziu - usłyszeli słowa chłopca - ależ ci ludzie cieszą się, że cię
widzą, i jak dobrze wszyscy cię tu znają!
- Zdejmij czapkę, Fauntleroy! - powiedział hrabia. - Oni kłaniają się tobie.
- Mnie?! - wykrzyknął chłopiec, ściągając szybko czapkę i odsłaniając jasną głowę
przed zgromadzonymi ludzmi. Zwrócił na nich oczy, błyszczące
i zaskoczone, i najwyrazniej chciał odkłonić się każdemu z osobna.
- Niech Bóg błogosławi waszą lordowską mość! - powiedziała kłaniając się stara kobieta
w czerwonym płaszczu, która przedtem witała jego matkę. -%7łyj długo i szczęśliwie!
- Dziękuję pani - powiedział lord Fauntleroy.
Potem on i hrabia weszli do kościoła i - wciąż obserwowani przez wszystkich
zgromadzonych - skierowali się nawą do wyłożonej czerwonymi poduszkami i
przysłoniętej firanką ławy. Kiedy chłopczyk zajął swoje miejsce, dostrzegł dwie rzeczy,
które sprawiły mu wielką radość. Po pierwsze, naprzeciw niego, dobrze widoczna po
drugiej stronie kościoła, siedziała mama i uśmiechała się do swego synka. Poza tym,
przy ścianie na drugim końcu ławy zauważył wyrzezbione w kamieniu dwie dziwne
58
postacie, zwrócone do siebie twarzami, klęczące po obu stronach filaru, na którym
oparte były dwa kamienne modlitewniki. Postacie miały dłonie złożone jakby do modlitwy
i dziwne, staromodnie wyglądające szaty. Na tabliczce umieszczonej obok rzezb widniał
napis, z którego chłopiec mógł odczytać tylko kilka tajemniczo brzmiących słów:
Tutay pochowano cyala Gregory Artura Pyerwszego Hrabi Dorincourt yako y Alison
Hildegarde yego wierney żony.
- Czy mógłbym o coś zapytać, dziadziu, tak po cichutku? - wyszeptał do hrabiego mały
lord, pożerany ciekawością.
- O cóż takiego? - spytał dziadek.
- Kim byli ci ludzie?
- To twoi przodkowie - wyjaśnił hrabia. - %7łyli kilka wieków temu.
- Wiesz, dziadziu - szepnął malec, patrząc z szacunkiem na kamienne posągi - możliwe,
że właśnie po nich odziedziczyłem moją pisownię.
Chłopiec grzecznie uczestniczył w kościelnym obrzędzie. Kiedy organista zaczął grać,
wstał i z uśmiechem patrzył na matkę. Bardzo lubił muzykę i w domu często wspólnie
śpiewali. Teraz przyłączył się do zgromadzonych, jego wysoki i miły głosik rozbrzmiewał
czysto jak śpiew ptaka. Cedryk zapamiętał się w śpiewaniu z całą dziecięcą, niewinną
radością. Hrabia też jakby
-76-
zapomniał o bożym świecie - siedział w rogu ławy i przysłonięty firanką wpatrywał się w
chłopca. Malec stał z wielkim psałterzem w rękach, śpiewając ile tchu w piersiach,
zachwycony i uszczęśliwiony. Długi promień słońca wpadł do wnętrza przez złocistą
szybę witraża, rozświetlając jasne włosy chłopca. Matka, która spojrzała w tym
momencie na niego, poczuła skurcz w sercu i oddała się żarliwej modlitwie. Prosiła
Boga, by pomógł synkowi wytrwać w czystości i szczęściu, a także, by nieoczekiwana
odmiana losu, która spotkała chłopca, nie przyniosła żadnego zła ani nieszczęścia. W
ciągu ostatnich dni jej czułe serce pełne było niepokoju...
- Cedryczku - mówiła do niego poprzedniego wieczoru, tuląc go w ramionach przed
pożegnaniem. - Mój kochany, dla twojego dobra chciałabym być bardzo mądra i móc
wspomagać cię dobrą radą. Proszę cię, kochanie, bądz zawsze dobry, bądz dzielny i
grzeczny, a wtedy nikogo nie skrzywdzisz, nie zranisz, a wielu ludziom będziesz mógł
nieść pomoc. I ten wielki świat może stanie się lepszy dlatego, że się urodziłeś. To jest
właśnie najpiękniejsze, Cedryczku, piękniejsze i ważniejsze niż cokolwiek, że świat może
być lepszy dzięki jeszcze jednej prawej istocie. Tylko to jest ważne, mój mały. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org