[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rodzaju kobietą? Nawet jeśli w tej chwili pani Harrison uwierzyła Merab i straciła dla niej zainteresowanie, z
pewnością chciałaby odnowić tę znajomość, gdyby jej siostrzenica została żoną majora!
Sir Thomas, gdy jego żona odważyła się porozmawiać z nim na ten temat, także wyrażał swoje obawy.
- Na pewno znacznie zmniejszyli jej szansę - oświadczył z pewnością. - Widziałem tę kobietę. Przeklęta, namolna
metodystka. Znam podobnych ludzi.
- Rzeczywiście jest aż tak zle? - przeraziła się Amelia. - Nie próbowała mnie nawracać ani nie namawiała do
modlitwy.
- Hm. Ale na pewno ma bardzo surowe poglądy na temat teatru, hazardu i Bóg wie czego jeszcze. Dla panny
Hartfield byłoby najlepiej, gdyby ci dwoje wynieśli się z powrotem do Bristolu, nim w Bath rozniesie się wieść o
ich pokrewieństwie.
30
Amelia westchnęła.
- Obawiam się, że pan Harrison należy do kręgu adoratorów Kitty Parminster. Wątpię, czy zechcą wyjechać już
teraz.
- W takim razie dobrze byłoby dla panny Hartfield, gdyby zajął się nią ktoś inny - powiedział w końcu sir
Thomas. Wciąż uważał, że jego żona była zbyt optymistycznie nastawiona do planów wydania przyjaciółki za mąż,
jednak nie mógł spokojnie patrzeć na jej przygnębioną minę. Nie pozwoli co prawda, by kontaktowała się z tymi
Harrisonami, jednak dopóki panna Hartfield zdoła trzymać się od nich z daleka, nie będzie interweniował.
Jakby w odpowiedzi na modlitwy Amelii, następnego dnia Wincantonowie i panna Hartfield otrzymali
zaproszenie na przyjęcie wydawane przez Bridgesów przy okazji zbliżającego się koncertu w Bawialni.
- Zechcesz tam pójść, Merab? - spytała Amelia.
- Bardzo chętnie. - Merab lubiła panią Bridges.
Przed koncertem goście zaproszeni zostali na herbatę. Pani Bridges zaplanowała poczęstunek na wpół do
siódmej, zaś koncert rozpoczynał się godzinę pózniej.
Merab ubrała się na tę okazję bardzo starannie. Miała na sobie jedną z dwóch nowych sukien wieczorowych z
szarego jedwabiu i delikatny szal z czarnej koronki, którym Amelia przyozdobiła jej ramiona. We włosy wpięła
hebanowy grzebień, a w dłoni trzymała czarny wachlarz. Jej skóra zawsze była troszeczkę za blada, jednak czarny
szal zdawał się zacierać to wrażenie, co Amelia odnotowała z satysfakcją.
Jednak zaraz przy wejściu do Bawialni oczekiwał Merab spory szok. Obok pani Bridges, która witała wszystkich
przybywających gości, stał nie kto inny jak Rowland Sandiford!
- Panie Sandiford - zachłysnęła się Merab, mocniej przyciskając do siebie szal. - Skąd pan się tu wziął?
Rowland uniósł lekko brwi.
- Dlaczego miałoby mnie tu nie być? - spytał zimno. - Pani Bridges jest moją matką?!
- Pana matką?
- Więc stąd się znamy - powiedziała Amelia, podchodząc bliżej i podając dłoń pani Bridges. - Byłam pewna, że
gdzieś już panią widziałam, ale nazwisko wydawało mi się obce. Proszę mi wybaczyć.
Pani Bridges uśmiechnęła się ciepło, wybaczając Amelii to nagłe wtargnięcie. Domyślała się, że przede
wszystkim miało ono wybawić Merab z opresji.
- Wyszłam za pana Bridgesa dopiero w listopadzie - odpowiedziała. - Przypuszczam, że spotkałyśmy się jeszcze
nim pani Tiverton przedstawiła nas sobie, ale to było tylko jakieś skromne przyjęcie wiele lat temu.
- Oczywiście - zgodziła się Amelia. - Teraz już sobie przypominam.
Pani Bridges zwróciła się z uśmiechem do osłupiałej Merab. Rowland zdążył się już oddalić, więc powiedziała:
- Mój syn potrafi być czasem nieznośny, panno Hartfield. Mam nadzieję, że jego obecność nie zepsuje pani
wieczoru.
- Nie, nie! - Czyżby pani Bridges wiedziała o wszystkim? - w głowie Merab kłębiły się setki myśli.
- Liczę też na to, że będziemy mogły poznać się trochę lepiej. - Pani Bridges zauważyła, że Merab wciąż jest
nieco oszołomiona, uścisnęła więc jej dłoń i pozwoliła odejść.
- Panie Bridges - zawołała do swego męża. - Jestem pewna, że panna Hartfield chętnie się czegoś napije.
W pierwszej chwili Rowland chciał oskarżyć Merab, że celowo zaznajomiła się z jego matką, żeby... No właśnie,
żeby co? Zastawić na niego pułapkę? Na szczęście tym razem dobry anioł stróż powstrzymał nierozważne słowa,
które cisnęły mu się na usta.
Wiedział doskonale, że Merab właściwie nie ma ani pensa, zauważył jednak z pewnym zakłopotaniem, że wielu
mężczyzn w Bath uważało ją za całkiem interesująca partię, godną ich zabiegów. To spostrzeżenie wytrąciło go
zupełnie z równowagi. Kto by pomyślał, że ta koścista kobieta potrafi tak bardzo się przeobrazić?
Nagle zorientował się, że stoi w pobliżu miejsca, w którym Merab toczy właśnie dyskusję z panem Bridges.
- Czasami śpiewam wieczorami - mówiła panna Hartfield. - Sir Thomas bardzo lubi stare piosenki, takie jak
Pewnego ranka i temu podobne. Państwo Wincanton mają cudowny fortepian. Co za ton!
Merab śpiewa, pomyślał z rozbawieniem Rowland. Niech Bóg broni! Kitty to zupełnie co innego. Kitty miała
słodki głosik i potrafiła cudownie nim operować. Ale ona odebrała solidne wykształcenie. Wolał nie myśleć o tym,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl