[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Angie powstrzymała się od komentarza i błyskawicznie
ruszyła w stronę kominka, żeby usiąść na stojącym tam fo-
telu, jak najdalej od gościa. Na nic nie zdały się jej manewry,
bo Ethan spokojnie zajął drugi fotel w jej pobliżu, a ojciec
wylądował samotnie na sofie.
Jednakże dobre maniery nie opuszczały gościa, więc
zabawiał starszego pana rozmową na tematy handlowe. An-
gie, przysłuchując się temu, co Ethan mówi, musiała przy-
znać, że brzmi to tak, jakby się naprawdę znał na tym. Sypał
danymi, procentami, nazwami leków i cenami. Angie prze-
konywała samą siebie, że to o niczym nie świadczy, bo
w świecie zbrodni można w dzisiejszych czasach spotkać
przeróżnych ludzi.
- A więc, panie Zorn - wtrąciła się do rozmowy. - Po-
chodzi pan z Filadelfii.
Ethan potwierdzająco skinął głową.
- Urodziłem się tam i wychowałem. Bardzo jestem przy-
wiązany do tego miejsca.
- Chyba pan wie, że działająca w tym wspaniałym mie-
ście mafia jest świetnie zorganizowana.
- Angelo... - ostrzegł ją ojciec.
Ethan tylko się roześmiał.
Strona 56 z 152
S
R
- Jest wiele innych ciekawych rzeczy w moim rodzin-
nym mieście, panno Ellison. Oczywiście, Filadelfia ma swoje
problemy, jak wszystkie wielkie miasta, ale jest naprawdę cu-
downym miejscem. Może kiedyś zechciałaby pani tam poje-
chać? Chętnie panią oprowadzę.
- Nie wątpię - odpowiedziała.
Najchętniej pokazałby mi rzekę, pomyślała. Podziwiała-
bym ją, tkwiąc na jej dnie w betonowych skarpetach.
Ethan chciał kontynuować tę interesującą rozmowę, ale
w pokoju pojawiła się matka Angie.
- Kolacja na stole. Chodzcie - zaprosiła wszystkich.
Cała trójka podniosła się natychmiast, a Angie rzuciła się
od razu w stronę honorowego miejsca, nie chcąc dopuścić,
żeby ktoś taki jak Ethan Zorn tam usiadł. Niestety, ojciec był
szybszy i usadził swego gościa tam, gdzie postanowił.
Angie, wściekła, usiadła na miejscu swego brata Jamesa,
który pojawiał się w domu, kiedy tylko zdołał się oderwać
od obowiązków profesora ichtiologii na Uniwersytecie Stan-
forda. Musiała bacznie obserwować Ethana, bo matka ułoży-
ła na stole srebrne sztućce.
Ku zdziwieniu wszystkich kolacja przebiegła nad wyraz
spokojnie poza drobnym incydentem, kiedy to Angie tak
energicznie podsunęła sos Ethanowi, że o mały włos zawar-
tość sosjerki nie wylądowała na jego spodniach. Ale tak
naprawdę wszystko zaczęło się po posiłku, gdy mama Angie
zaproponowała, aby młodzi napili się kawy na patio przy
świetle księżyca.
- Wieczór jest taki piękny - powiedziała. - Niebo pełne
gwiazd. Może uda wam się wypatrzyć Boba i w ten sposób
zdobędziecie nagrodę dla tych, którzy pierwsi go dojrzą go-
łym okiem. W tym roku można wygrać weekend w uroczej
gospodzie nad jeziorem Modoc.
Strona 57 z 152
S
R
- Jest jeszcze za wcześnie, by dojrzeć kometę gołym
okiem - zauważyła Angie. - Dopiero za kilka dni będzie
można ją wypatrzeć.
Matka popatrzyła na nią zaskoczona.
- No dobrze, ale dlaczego chociaż nie spróbujecie?
Wspaniale, pomyślała Angie, własna matka chce mnie
swatać z takim podejrzanym typem.
Nie zamierzała się wdawać w jakąkolwiek dyskusję. Zna-
ła dobrze swoją matkę i wiedziała, czym to się może skoń-
czyć. Nalała więc kawy do dwóch filiżanek z delikatnej por-
celany, wręczyła jedną Ethanowi i wskazała mu drogę. Sta-
rała się nie myśleć o tym, jaki jest przystojny. Ani o tym, jak
cudownie silne wydają się jego ręce w zestawieniu z tą kru-
chą filiżanką. Pewnie tymi rękoma pozbawił życia parę osób,
ale z porcelaną obchodził się w taki sposób, jakby używał jej
przez całe życie.
Na dworze rzeczywiście było pięknie. Zachodzące słoń-
ce, niebo wpadające w ciemny granat, gwiazdy. Powietrze
ochłodziło się już nieco, przyprawiając Angie o dreszcz.
Ethan przysunął się do niej bliżej.
- Zimno ci? - zapytał i objął ją ramieniem, przyciągając
do siebie. Angie ścisnęła mocniej filiżankę i odsunęła się
szybko od niego.
- Nic mi nie jest - skłamała, czując przenikający ją chłód.
Szybko wypiła gorącą kawę, ale kiedy nic jej to nie po-
mogło, zrozumiała, że to nie wieczorny chłód, a Ethan jest
powodem jej dreszczy.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Wygląda na to, że
marzniesz - zauważył Ethan.
Odstawił filiżankę z kawą na murek okalający patio i za-
czął rozpinać flanelową koszulę. Angie przyglądała mu się
zafascynowana. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa.
Strona 58 z 152
S
R
Rozbierał się. Dla niej. Ta myśl cały czas nie dawała jej
spokoju. Mogła sobie jedynie życzyć, żeby coś takiego zda-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl