[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na krótką chwilę oderwał wzrok od jezdni.
- To chyba trójka, tyle że spłaszczona u góry,ale zakładać się nie będę -
powiedział Doug, próbując ukryć rozbawienie.
Maura też się uśmiechnęła, ale kiedy ponowne odszyfrowywanie jego
pisma nie przyniosło efektu, dała za wygraną.
- Nici z tego. Mamy komórkę. Jeśli nie znajdziemy właściwej drogi,
możemy zadzwonić.
- To świetny pomysł. - Zerknął na nią z udawanym uznaniem. - Tylko
że nie mam przy sobie ich numeru, a nie sądzę, żebym go miał w pamięci.
- Uff. - Maura nerwowo przekręciła się na siedzeniu. - To niedobrze.
Doug nie wydawał się szczególnie zmartwiony i wyraźnie bawiła go
Anula & pona
jej reakcja.
- Zaufaj mi, Mauro. W tej chwili możesz się czuć nieco zagubiona, ale
znajdziemy drogę.
Maura napotkała jego spojrzenie. Czuła, że mówi o czymś więcej niż
tylko o drodze do wiejskiej posiadłości swoich rodziców.
- Mam nadzieję - odparła.
Doug znowu patrzył na drogę, ale wyciągnął rękę i położył ją na jej
dłoniach. Ten prosty gest wyrażał tyle czułości i zrozumienia, że Maura bała
się poruszyć, żeby nie spłoszyć chwilowego szczęścia.
Pomimo obaw bez wielkiego trudu odnaleźli posiadłość Connellych.
Długa żwirowa droga prowadziła nad samo jezioro. Większość terenu była
porośnięta lasem. Kiedy podjechali bliżej, Maura dostrzegła korty tenisowe,
basen, a jeszcze dalej stajnie i wybieg dla koni.
Emma i Grant byli przed domem i od razu podeszli, żeby się
przywitać. Zaraz też zaprosili ich do środka, gdzie miała na nich czekać
niespodzianka. Dlatego właśnie przyjechali parę godzin wcześniej.
„Domek", żeby użyć określenia Granta i Emmy, robił oszałamiające
wrażenie. Maura przystanęła na chwilę, aby przyjrzeć się mocnym i prostym
liniom tej niezwykłej budowli. Grant poinformował, że dom powstał według
projektu Franka Lloyda Wrighta, ale z czasem trzeba go było rozbudować i
dokonać paru zmian. W szerokim, przestronnym salonie cała ściana była
przeszklona, a za oknami rozciągało się ciemnoniebieskie jezioro. Umeblo-
wanie - choć proste, było wyjątkowe, doskonale komponowało się we
wnętrzu i, co nie uszło uwagi Maury, musiało kosztować fortunę.
Anula & pona
Podczas gdy Doug i Maura podziwiali dom i widok z okna, Emma
zniknęła w przylegającym pokoju. Po chwili stanęła w drzwiach i oznajmiła
z radością:
- Oto wasza niespodzianka! Tobias i Lily. Przyjechali z Palm Springs
specjalnie dla was.
Maura natychmiast poznała, kim są starsi państwo - to dziadkowie
Douga, rodzice Granta. Doug widział ich tylko raz, na przyjęciu rodzinnym,
kiedy przyjmowano jego i Chance'a do klanu Connellych. Tobias był
tęgawym, ale krzepkim mężczyzną, z twarzy bardzo podobnym do Granta.
Lily miała przyjemną twarz o gładkiej, jasnej karnacji, „pogodne"
zmarszczki dodawały jej tylko uroku. Białe, puszyste włosy tworzyły na jej
głowie małą aureolę.
- Doug, miło cię znowu widzieć - powiedział Tobias, serdecznie
ściskając jego rękę.
- Witaj, wnuku - powitała go Lily. - Ależ ty jesteś przystojny! - Stanęła
na palcach i przyciągnęła jego twarz, żeby cmoknąć go w policzek.
Doug wyglądał na ucieszonego. Grant i Emma stanęli z boku, aby nie
przeszkadzać w powitaniach.
- Pozwólcie, że przedstawię wam moją żonę, Maurę. - Doug objął ją
ramieniem i przyciągnął do siebie.
Emma zaprosiła wszystkich na patio, gdzie podano lunch. Zasiedli
przy dużym, okrągłym stole, prowadząc ożywioną rozmowę. Maura cieszyła
się z przyjazdu dziadków Douga, bo dzięki temu cała uwaga koncentrowała
się głównie na nim. Dziadkowie zasypywali go gradem pytań. A i ona sama
Anula & pona
przełamała nieśmiałość i przyłączyła się do rozmowy.
Po obiedzie mężczyźni udali się na przechadzkę po okolicy, Emma
zajęła się ostatnimi przygotowaniami do wieczornego przyjęcia, a Lily
poszła do swojego pokoju na krótką drzemkę.
Maura ucieszyła się z chwili samotności. Przebrała się w kostium
kąpielowy i zeszła nad jezioro. Kąpiel w jeziorze i ciepłe promienie słońca
sprawiły jej wielką frajdę, ale po jakimś czasie poczuła się tak zmęczona, że
wróciwszy do swojego pokoju od razu zasnęła.
Śniło jej się, że tuliła małe dziecko w ramionach i podała je Dougowi.
On podniósł je do góry z wyrazem ogromnego szczęścia na twarzy. Potem
odwrócił się do Maury i namiętnie pocałował ją w usta. Kładąc rękę na jego
policzku, oddała mu pocałunek. Wdychała zapach jego skóry, włosów. To
było tak prawdziwe...
Otworzyła oczy - w przyciemnionym pokoju zobaczyła nad sobą twarz
Douga.
- Ach, to ty. Całowałeś mnie - zamruczała rozmarzona.
- Tak to ja. Nie mogłem się oprzeć - przyznał się, gładząc ją po
włosach.
- Miałam piękny sen. - Usiadła na łóżku i odgarnęła włosy do tyłu.
On też usiadł, nieco się od niej odsuwając.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl