[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawsze. Poczuł ściskanie w dołku. Zerkając na brzeg, przypomniał sobie list, który
pewien przyjaciel pokazał mu w dniu pogrzebu Sabiny. Nauczył się go na pamięć.
Pogrążony w smutku jurysta, Serwiusz Sulpikus, wracający przed ponad wiekiem
drogą morską z Azji do Rzymu, kontemplował wybrzeże Morza Zródziemnego i tak
pózniej opisał swoje wrażenia Cyceronowi, który podobnie jak on utracił właśnie
córkę: Za mną była Egina, przede mną Megara, po prawej stronie Pireus, po lewej
Korynt, kwitnące niegdyś miasta, które legły teraz w gruzach, i widząc je, pomyślałem
sobie: Jak możemy się skarżyć, gdy ktoś z nas, istot tak efemerycznych, umrze lub
zostanie zabity, skoro tu w zasięgu wzroku leżą opuszczone ruiny tylu miast. Wejrzyj
w siebie, Serwiuszu, i pamiętaj, żeś urodził się śmiertelnikiem. Czy może cię tak
głęboko poruszyć strata jednej, kruchej kobiety?
Na to pytanie po dwóch z górą latach Atiliusz wciąż odpowiadał twierdząco.
Pozwolił, by słońce pieściło przez chwilę jego ciało i twarz, i musiał się chyba
zdrzemnąć, bo kiedy otworzył oczy, miasto zniknęło i zobaczył kolejną wielką willę
ocienioną olbrzymimi piniami, z niewolnikami podlewającymi trawniki
i zgarniającymi liście z powierzchni basenu. Potrząsnął głową, żeby rozjaśnić umysł,
i sięgnął do skórzanej torby, w której trzymał wszystko, czego potrzebował list
Pliniusza do edylów Pompei, małą sakiewkę ze złotymi monetami oraz mapę
Augusty.
W pracy zawsze znajdował pociechę. Rozwinął plan, rozpostarł na kolanach
i poczuł, jak ogarnia go nagły niepokój. Zdał sobie sprawę, że proporcje szkicu nie są
dokładne. Nie oddają ogromu Wezuwiusza, którego jeszcze nie minęli i który
u podstawy musi mieć z całą pewnością siedem albo osiem mil. To, co na mapie było
tylko szeroką na palec kreską, w rzeczywistości mogło się okazać trwającą kilka
godzin wędrówką w promieniach palącego słońca. Zganił się w duchu za naiwność
rozprawiał w wygodnej bibliotece admirała, co można będzie zrobić, nie
sprawdziwszy najpierw, jak wygląda to w terenie. Klasyczny błąd nowicjusza.
Wstał i ruszył w stronę swoich ludzi, którzy, kucając w kręgu, grali w kości.
Koraks przykrył dłonią kubek i energicznie nim potrząsał. Nie podniósł wzroku,
kiedy padł na niego cień Atiliusza.
Sprzyjaj mi, Fortuno, ty stara dziwko mruknął i zakręcił kośćmi.
Wyrzucił same jedynki psi rzut i jęknął. Bekko krzyknął z radości i zgarnął
stos miedziaków.
Dopóki nie przyszedł, dopisywało mi szczęście poskarżył się Koraks, dzgając
palcem inżyniera. Jest gorszy od kruka, chłopcy. Zapamiętajcie moje słowa:
wszyscy przez niego zginiemy.
Z Eksomniuszem było inaczej powiedział Atiliusz, kucając przy nich.
Założę się, że on zawsze wygrywał. Czyje to kości? zapytał, zgarniając je
z pokładu.
Moje odparł Musa.
Wiecie, co wam powiem? Zagramy o coś innego. Kiedy dopłyniemy do
Pompei, Koraks najpierw objedzie Wezuwiusza, żeby znalezć wyrwę w Auguście.
Ktoś musi mu towarzyszyć. Rzucimy kośćmi o to, komu przypadnie ten zaszczyt.
Ten, kto wygra, jedzie z Koraksem! zawołał Musa.
Nie! Ten, kto przegra sprostował Atiliusz. Roześmieli się wszyscy,
z wyjątkiem Koraksa.
- Ten, kto przegra powtórzył Bekko. A to dobre! Rzucili po kolei kości, każdy
zacisnąwszy wpierw dłonie wokół kubka i odmówiwszy własną prywatną modlitwę
do Fortuny. Musa był ostatni i wyrzucił same jedynki. Wydawał się tym bardzo
przybity.
Przegrałeś! zanucił Bekko. Musa pechowiec!
W porządku stwierdził Atiliusz. Kości rozstrzygnęły sprawę. Koraks i Musa
odnajdą wyrwę.
A co będą robili inni? zapytał zrzędliwie Musa.
Bekko i Korwinus pojadą do Abellinum i zamkną śluzy.
Nie rozumiem, po co tam mają jechać we dwóch. A czym się zajmie Polites?
Polites zostanie ze mną i będzie organizował transport i narzędzia.
No tak, to jest sprawiedliwe stwierdził z goryczą Musa. Wolny człowiek
wypruwa sobie żyły na zboczu góry, a niewolnik dupczy kurwy w Pompei! Złapał
kości i cisnął je do morza. Oto co myślę o moim szczęściu!
Przed nami Pompeja! krzyknął pilot z przedniego pomostu i sześć głów
odwróciło się jak na komendę w tamtą stronę.
Miasto wyłaniało się powoli zza cypla i było zupełnie inne, niż wyobrażał sobie
inżynier zamiast ciągnącego się wzdłuż wybrzeża rozległego kurortu w rodzaju
Bajów czy Neapolu, zobaczył warowny gród, zdolny wytrzymać oblężenie,
wzniesiony na wzgórzu ćwierć mili od brzegu i leżącego niżej portu.
Dopiero kiedy podpłynęli bliżej, Atiliusz dostrzegł, że mury nie opasują go
nieprzerwanie; długie lata rzymskiego pokoju przekonały ojców miasta, iż mogą
sobie pozwolić na osłabienie czujności. Zezwolono, by domy wystawały nad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl