[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sadzonek.
81
R
L
T
Nie będę cię ograniczał. Efekt jest fantastyczny. Chyba minęłaś się z
powołaniem.
To przede wszystkim cudowna zabawa. Nie miałam pojęcia, że mi się
to tak bardzo spodoba.
Powinnaś wypoczywać, a nie skrobać ściany i przenosić ciężary. Nie
zaprzeczaj, Anne, przyłapałem cię z łopatą w dłoni i najwyrazniej używałaś
jej wcześniej.
Trochę wysiłku fizycznego dobrze mi zrobi. Czuję się świetnie.
Szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam tak dobre
samopoczucie.
Uskrzydlająca radość była bardziej reakcją na sposób, w jaki David
wymówił jej imię, niż przejawem poprawy kondycji fizycznej. Wspólne
mieszkanie i codzienne dyskusje zbliżyły ich do siebie. Każdego dnia ta
bliskość narastała.
Znasz to powiedzenie: wszelkie zmiany są równie dobre jak wakacje.
Nie zazdroszczę ci takich wakacji.
A ja nie wymyśliłabym lepszych. Nie chodzę do szpitala od wielu dni,
a wcale się nie nudzę. To mi się chyba nigdy w życiu nie zdarzyło.
Naprawdę? Nie tęsknisz za pracą?
Wcale nie. O dziwo, była to prawda. Może nawet powinna się z tego
powodu lekko zaniepokoić, ale jeszcze nie dziś. Z pewnością zacznie mi jej
brakować, kiedy się uporam z twoim remontem.
Uhm. David nagle stał się niesłychanie zaabsorbowany sortowaniem
poczty, którą wyjął ze skrzynki.
Intuicja jej podpowiadała, że nie jest to błaha wymiana zdań kryje się
w niej drugie dno. Nie chciała jednak drążyć tematu, zwłaszcza że oboje
82
R
L
T
dokładali starań, by nie rozmawiać o innym zdarzeniu, które stawało się tym
ważniejsze, im bardziej usiłowali o nim zapomnieć. Pocałunek na plaży.
Udawali, że go nie było, nie próbowali go powtórzyć, a jednak był
zapowiedzią czegoś ważnego. Ale czego?
Anne starała się zachować ostrożność. Nie traktowała jednego
pocałunku jak obietnicy, że uda im się odbudować przyjazń, a może nawet
miłość. Nie była pewna, czy chce, by David pocałował ją jeszcze raz, chociaż
jej ciało zdawało się odtwarzać ten moment z upodobaniem. Inicjatywa należy
do Davida.
To on z nią zerwał. Nie był gotowy na wyrzeczenie się swojej
wymarzonej przyszłości, pójście na kompromis. Zamiast tego podjął
zdecydowane kroki, by ją zbudować gdzie indziej. Nadal zamierzał sprzedać
swój rodzinny dom. Jeśli pocałunek cokolwiek zmienił, czeka ich poważna
rozmowa.
Zapewne dlatego każdej rozmowie, każdej jego reakcji przypisywała
ukryte znaczenie. Szukała wskazówek, co on naprawdę myśli, co przed nią
ukrywa. David przyjął z niedowierzaniem jej stwierdzenie, że nie tęskni za
pracą i z przyjemnością zajmuje się remontem domu. Pewnie zastanawia się
nad tym, czy rola kobiety wychowującej dzieci i pielęgnującej ogród dałaby
jej szczęście. Może nawet utwierdzały go w tym przekonaniu jej radosne
opowieści o kolejnych wizytach u Julii, Maca i blizniaków, które stały się
rutyną w ciągu ostatnich paru tygodni. Może dlatego stracił zainteresowanie
rozmową, gdy stwierdziła, że z upływem czasu zacznie jej brakować wyzwań
stawianych przez pracę zawodową.
To nie ma sensu, upomniała sama siebie. Myślenie w kółko o tym
samym nie przyniesie rozwiązania starych problemów. Powinna raczej być
zadowolona, że po scenie na plaży zniknęło gdzieś napięcie. Dobrze się czuli
83
R
L
T
w swoim towarzystwie, potrafili ze sobą rozmawiać i śmiać się ze swoich
żartów. Anne nie chciała tego popsuć. Fizycznie czuła się coraz silniejsza, ale
psychicznie wciąż była rekonwalescentką. Nie jest gotowa ani na stres i
intensywny wysiłek umysłowy związany z pracą, ani na emocjonalną
huśtawkę pojawiającą się tam, gdzie w grę wchodzi bardziej intymny związek
między ludzmi.
Sprawiało jej przyjemność, że znajduje odprężenie w projekcie, który
wymaga sprawności organizacyjnej i odwołuje się do uzdolnień, których
zazwyczaj nie miała okazji wykorzystywać. Podświadomie łączyła
powodzenie w renowacji domu z wyrazną odnową jej relacji z Davidem.
Większość zniszczeń została naprawiona. Jeszcze nie wiadomo, jaki będzie
ostateczny efekt, ale każdy dzień przybliża ich do chwili, gdy będą mogli
spojrzeć z satysfakcją na przebytą drogę i pomyśleć, że jeszcze nigdy nie było
tak dobrze.
Pod koniec tygodnia Anne zajęła się sadzeniem kwiatów, które
wcześniej tak starannie wybierała. Robiła to po południu, wtedy słońce
zbliżało się ku zachodowi i jego palące promienie nie zagrażały sadzonkom.
Na końcu je dobrze podleje, a potem rośliny będą miały całą noc na
przystosowanie się do nowych warunków. Zależało jej, by ten kwietnik
prezentował się szczególnie ładnie, bo widać go było z salonu i tarasu.
Chciała tam mieć jeden wielki różnokolorowy bukiet, z jakiego byłaby
dumna nawet matka Davida. Przestudiowała różne poradniki na temat
ogrodnictwa, zasięgnęła porady ekspertów i zdecydowała się zasadzić z tyłu
ostróżki i malwy, czarnuszki i orliki pomiędzy krzewami róż, a na granicy z
trawnikiem słodko pachnące fiołki.
Dom był pusty.
Panowała w nim martwa cisza.
84
R
L
T
Pierwszym uczuciem, jakie ogarnęło Davida, gdy nie znalazł Anne w
tym miejscu, co zwykle, nad jej ulubioną o tej porze filiżanką herbaty, było
rozczarowanie, które wkrótce zamieniło się w lęk.
Może się spakowała i wróciła do siebie. Przecież wymiana podłóg u niej
w domu powinna się właśnie skończyć, więc cóż w tym dziwnego, jeśli chce
wreszcie spać we własnym łóżku. Może nawet usiłowała się z nim
skontaktować, ale wyłączył komórkę, by mu nie przeszkadzała podczas
dyżuru, a po wielu godzinach spędzonych w pracy ostatnią myślą, która by mu
przyszła do głowy, było sprawdzanie poczty głosowej i nieodebranych
wiadomości.
Dzisiejsza zmiana należała do ciężkich. Nieostrożny motocyklista
potrącił jadące na rowerze dziecko. Rana głowy wyglądała na tyle poważnie,
że liczna rodzina okupowała poczekalnię, dopóki nie udało się ustabilizować
stanu małego pacjenta i odesłać go na intensywną terapię.
Trzydziestopięcioletni mężczyzna przeszedł ciężki zawał serca i dwukrotnie
był na granicy życia i śmierci, zanim ostatecznie udało się go uratować.
Kolejny pacjent miał poważne problemy z oddychaniem, jak się okazało
doszło do zatoru płuc, a sprawę dodatkowo komplikował przebyty wcześniej
zabieg chirurgiczny. A między poważnymi przypadkami było wiele
niezagrażających życiu, ale nie mniej ważnych konsultacji lekarskich. W
końcu wszyscy, z którymi miał do czynienia, byli ofiarami wypadków lub do-
kuczliwych chorób.
Pomagając ludziom, czuł się w swoim żywiole. Jego praca aczkolwiek
wyczerpująca i trudna zawsze dawała mu satysfakcję, tym razem jednak był
dodatkowy czynnik, który pozwalał mu się nią cieszyć.
85
R
L
T
Miał bowiem świadomość, że na koniec trudnego dnia będzie mógł
pójść do domu do osoby, która świetnie go rozumie i będzie chciała
wysłuchać jego opowieści.
Ta niewielka różnica dodawała nowego wymiaru jego życiu. Nawet
nadliczbowa godzina, którą wykorzystał na sprawdzenie stanu pacjentów
odesłanych na intensywną terapię i kardiologię, nie sprawiła mu problemu, bo
dzięki temu będzie mógł podać Anne więcej szczegółów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl