[ Pobierz całość w formacie PDF ]
a wtedy dozorca nie zwróci mi...
- Ale widzisz, Dagonie, mnie się zdaje, że te majątki przynoszą daleko więcej aniżeli dziesięć talentów
rocznie...
- Nie chce książę zaufać mi, dobrze. Ja, na wasz rozkaz, mogę opuścić folwarki w Ses... Nie jest książę
jeszcze pewny mego serca?... No, więc ja jeszcze ustąpię Sebt-Het... Ale po co tu dozorca? On księcia
będzie uczył mądrości?... O Astoreth! ja bym stracił sen i apetyt, gdyby jaki dozorca, poddany i
niewolnik, śmiał poprawiać mojego miłościwego pana. Tu potrzebny tylko pisarz, który napisze, że wy,
najdostojniejszy panie, oddajecie mi w dzierżawę na trzy lata folwarki w tym, tym i tym nomesie. I
potrzeba szesnastu świadków, że mnie spotkał taki honor od księcia. Ale po co służba ma wiedzieć, że
ich pan pożycza ode mnie pieniądze?...
Znudzony następca wzruszył ramionami.
- Jutro - rzekł - przynieś pieniądze i sprowadz sobie pisarza i świadków. Ja o tym myśleć nie chcę.
- Ach, jakie mądre słowa! - zawołał Fenicjanin.
- Obyś, najdostojniejszy panie, żył wiecznie...
ROZDZIAA DZIEWITY
Po lewej stronie Nilu, na brzegu północnym przedmieścia Memfis, znajdował się folwark, który następca
tronu oddał na mieszkanie Sarze, córce %7łyda Gedeona.
Była to posiadłość na trzydzieści pięć morgów rozległa, tworząca niewielki kwadrat, który ze szczytu
domu ogarniało się wzrokiem jak na dłoni. Grunta folwarku leżały na wzgórzu i dzieliły się na cztery
kondygnacje. Dwie najniższe i najobszerniejsze, które Nil zawsze zalewał, były przeznaczone pod
uprawę zbóż i jarzyn. Na trzeciej kondygnacji, która czasami nie ulegała wylewom, rosły palmy, figi i
inne drzewa owocowe. Na czwartej, najwyższej, był ogród zasadzony drzewami oliwnymi winem,
orzechami i kasztanami słodkimi, wśród których znajdował się dom.
Dom był drewniany, jednopiętrowy, jak zwykle z tarasem, nad którym wznosił się płócienny namiot. Na
dole mieszkał czarny niewolnik Ramzesa, na górze Sara ze swoją krewną i służącą Tafet. Dom był
otoczony murem z niepalonej cegły, za którym w pewnej odległości znajdowały się budynki dla bydła,
parobków i dozorców.
Pokoje Sary nie były duże, ale wykwintne. Na podłogach leżały dywany, we drzwiach i oknach
zwieszały się zasłony w różnokolorowe pasy. Były tu rzezbione łóżka i krzesła, inkrustowane skrzynie
na odzież, trójnożne i jednonożne stoliki, na których stały wazony z kwiatami, wysmukłe dzbany do
wina, szkatułki z flaszeczkami perfum, złote i srebrne czarki i kielichy, fajansowe wazy i misy, brązowe
kagańce. Każdy choćby najdrobniejszy sprzęt czy naczynie było ozdobione rzezbą lub kolorowym
rysunkiem; każda sztuka odzieży - haftem i frędzlami.
Już dziesięć dni mieszkała w tym ustroniu Sara, z obawy i wstydu kryjąc się przed ludzmi, tak że ze
służby folwarcznej prawie nikt jej nie widział. W zasłoniętym buduarze szyła, tkała płótno na małym
warsztacie lub zwijała wieńce z żywych kwiatów dla Ramzesa. Niekiedy wymykała się na taras i
ostrożnie rozchyliwszy ściany namiotu wyglądała na Nil pełen łodzi, których wioślarze śpiewali wesołe
pieśni. albo podniósłszy oczy patrzyła z trwogą na szare pylony królewskiego zamku, który milczący i
posępny górował nad drugim brzegiem rzeki. Wówczas znowu uciekała do swoich robót i wołała Tafet.
- Siedz tu, matko - mówiła - co ty tam robisz na dole?...
- Ogrodnik przyniósł owoce, a z miasta przysłali chleby, wino i ptaszki; musiałam to odebrać.
- Siedz tu i rozmawiaj, bo mnie strach ogarnia...
- Głupiutka z ciebie dziecina! - odparła śmiejąc się Tafet. - Do mnie także pierwszego dnia strach
wyglądał z każdego kąta; ale jak wyszłam za mur, wszystko się skończyło. Kogo ja się tu mam bać,
gdzie wszyscy padają przede mną na kolana? Przed tobą chyba by stawali na głowach!... Wyjdz do
ogrodu, jest piękny jak raj... Wyjrzyj w pole, gdzie zbierają pszenicę... Siądz w łódkę rzezbioną, której
przewoznicy usychają z tęsknoty, ażeby cię zobaczyć i przewiezć po Nilu...
- Boję się...
- Czego?...
- Albo ja wiem?... dopóki szyję, myślę, że jestem w naszej dolince i że zaraz przyjdzie ojciec. A kiedy
wiatr uchyli zasłonę okna i spojrzę z góry na ten wielki... wielki kraj, zdaje mi się... Wiesz co?... %7łe
mnie porwał sęp i zaniósł do swego gniazda na skale, skąd zejść nie można...
- Ach ty... ty!... Gdybyś widziała, jaką dziś wannę przysłał książę, miedzianą wannę!... A jaki trójnóg
na ognisko, jakie garnki i rożny!... A gdybyś wiedziała, że ja dziś dwie kury posadziłam i niedługo
będziemy mieli pisklęta...
Po zachodzie słońca, gdy nikt nie mógł jej widzieć, Sara bywała śmielszą. Wówczas wychodziła na taras
i patrzyła na rzekę. A gdy z daleka ukazała się łódz oświetlona pochodniami, które na czarnej wodzie
rzezbiły krwawe i ogniste smugi, Sara obu rękoma przyciskała swoje biedne serce, które drżało jak
złapany ptak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl