Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sekretarkę. - Mówi siostra Morgan z pediatrii.
- Niestety, nic mi nie mówił. Jest teraz na sali operacyjnej. Czy mam mu
przekazać wiadomość, czy poprosić, żeby do pani zadzwonił, jak skończy?
- Niech się ze mną skontaktuje - odparła Hope, czując ogromną ulgę z
powodu odroczenia rozmowy.
Przez cały dzień wisiał nad nią ten miecz Damoklesa. Dzięki Bogu nie
miała zbyt wiele czasu, by o nim rozmyślać. Postarali się już o to pacjenci i
ich zatroskani rodzice.
- Siostro...
W progu stała nowa pielęgniarka.
- Co się stało, Lauro? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że masz jakieś
problemy?
RS
66
- Nie zdawałam sobie sprawy, że na oddziale dziecięcym jest zupełnie
inaczej niż gdzie indziej. - Dziewczyna opadła na fotel. - Z dorosłymi
pacjentami można rozmawiać, można ich przekonywać, a ci tutaj... Równie
dobrze mogliby przylecieć z Marsa. Nic do nich nie przemawia.
Hope czekała cierpliwie na dalszy ciąg żalów.
- Chciałam zrobić specjalizację z pediatrii, ale widzę, że to nie dla mnie!
- Co ci tak popsuło humor? Coś się stało?
- Mam im zmierzyć temperaturę, ale Tanis nie chce otworzyć buzi.
Przecież nie mogę mu na siłę wcisnąć termometru. Poza tym, on może mnie
ugryzć!
Chłopczyk, który doprowadził Laurę do rozpaczy, znalazł się w szpitalu na
obserwacji po poważnym upadku, lecz był dzieckiem samotnej matki i
odczuwał brak. jej krzepiącej obecności. Ona zaś nie mogła zwolnić się z
pracy, by dotrzymywać mu towarzystwa.
- Masz rodzeństwo? - zapytała Hope, szukając sposobu rozwiązania
kłopotliwej sytuacji.
- Nie. Jestem jedynaczką.
- A może masz w domu jakiegoś zwierzaka?
- Nie, ale kiedyś jezdziłam konno. Co to ma do rzeczy?
- Przeczytałam gdzieś, że każda dziewczynka powinna jezdzić konno, żeby
już w młodym wieku nauczyć się panowania nad czymś większym i
głupszym niż ona.
Laura rzuciła Hope zdumione spojrzenie, po czym roześmiała się.
- Rozumiem. Odwrócić uwagę i działać?
- Otóż to. Opieka nad dziećmi bywa trudna, ale pokonywanie tych
trudności daje ogromną satysfakcję. Idz do niego. Zobaczymy, jak ci się uda
tym razem.
Bez skrupułów podsłuchiwała, co dzieje się w sali, świadoma, że pomaga
Laurze przebrnąć przez jej pierwszy trudny dzień na tym oddziale. Wiedziała
również, że młoda pielęgniarka musi zacząć sama sobie radzić.
Laura usiadła przy łóżku chłopca z pudełkiem różnych drobiazgów.
Czterolatek popatrzył na nią podejrzliwie i zacisnął wargi.
- Znasz mojego misia? - Laura sięgnęła po pluszową zabawkę. - Spadł z
drzewa i uderzył się w głowę. Muszę mu ją zabandażować.
RS
67
Robiła to bardzo niezdarnie, więc chłopczyk pospieszył jej z pomocą. Po
chwili sam jej podpowiedział, że misiowi trzeba zmierzyć temperaturę. W tej
samej chwili pojął, że i on musi poddać się temu zabiegowi.
- Gratuluję - szepnęła Hope. - Myślę, że wkrótce zostaniesz pielęgniarką
na którymś z oddziałów pediatrycznych!
Po męczącym dyżurze Hope pragnęła jak najszybciej wrócić do domu.
Najchętniej poszłaby od razu spać, ale czekało ją jeszcze mnóstwo szycia.
Musi jak najprędzej sfastrygować suknię ślubną z kremowego jedwabiu.
Kilka godzin pózniej zauważyła, że kawa w kubku jest zupełnie zimna.
Gdy zastanawiała się, czy warto wstać, by zrobić nową, rozległ się dzwonek
do drzwi.
- A to kto?! - Spojrzała na zegar. - Po dziesiątej. O tej porze? Może to...
Przypomniała sobie zakłopotanie sąsiada staruszka i pomyślała, że to
pewnie on. Szybko, bo pomyśli, że wyciągnął mnie z łóżka! - powiedziała
sobie i ostrożnie przeszła wśród kawałków jedwabiu.
Dzwonek zadzwonił raz jeszcze.
- Hope...
Gdy w drzwiach stanął Matthew, zaparło jej dech w piersiach. Kiedy
kończyła dziś dyżur, cieszyła się, że spotka go dopiero następnego dnia.
- Mogę wejść?
Dopiero po chwili dotarł do niej sens tego pytania.
- Nie!
Przytrzymała drzwi, nie bardzo wiedząc, jak powinna się zachować. Na
całej podłodze leżała rozłożona suknia Jane.
- Przyszedłem nie w porę? - Zciągnął brwi. - Hope, muszę z tobą
porozmawiać.
- Jutro. Przecież spotkamy się w szpitalu.
- Możemy nie mieć okazji, tak jak dzisiaj. Poza tym - przeszył ją
spojrzeniem - to nie może czekać do jutra.
Wtargnął do środka i zamknął drzwi.
- Matthew!
Nie była w stanie zagrodzić mu drogi. Nim zdążyła zażądać wyjaśnień,
znalazła się w jego ramionach. Matt pochylił się nad nią.
- To nie może czekać...
RS
68
Jego usta przywarły do jej warg. Odwzajemniła ten pocałunek,
natychmiast zapominając o wszystkich wcześniejszych obiekcjach.
- Stęskniłem się - szeptał, całując jej twarz i szyję.
- Przez cały dzień chciałem dotrzeć na twój oddział, ale bez przerwy
gdzieś mnie wzywano.
Urwał, wyczuwając pod palcami jej jędrne ciało.
- Chcę cię...
Jednym ruchem ściągnął jej bluzkę.
- Matt...
Ogarnęła ją całkowita niemoc i gdyby nie jego ramiona, na pewno
osunęłaby się na ziemię.
- Hope? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org