[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że cię to zainteresuje - zaśmiał się.
- Oczywiście, że mnie interesuje! - odparła trochę zbyt gwałtownie. Przez chwilę
dziwiła się swoją reakcją. Na moment spuściła wzrok. - Pewnie, dlaczego miałoby kogoś to
obchodzić?
- No widzisz, jakie to ma znaczenie? - Dexter wzruszył ramionami, zerkając na nią. - Co
by to zmieniło, gdybyś wcześniej o tym wiedziała?
- Nic - zmieszała się. Szybciej odkryłabym swoje uczucia, pomyślała. Przyznałabym się
wcześniej przed sobą, że go kocham. Uśmiechnęła się i dodała. - Uświadomiłabym sobie, że
nie jesteś potworem, a chyba chciałeś, żebym tak sądziła.
- Tak uważałaś? - Ta ocena wydała mu się zabawna. Oczy mu zabłysły.
- Coś w tym rodzaju - serce zaczęło jej szybciej bić.
- Dlaczego tak sądziłaś?
- O, z wielu powodów... - Usiadła wygodniej. - Po pierwsze przez twoją kolekcję
antyków. Specjalnie wprowadziłeś mnie w błąd.
- Nigdy nie mówiłem, że to oryginały.
- Nie, ale wiedziałeś dobrze, że ja tak myślę. Jak również pozwalałeś mi wierzyć, że
zdobyłeś je w nieuczciwy sposób. Dlaczego?
- Wolno ci sądzić, co sobie życzysz. Najwidoczniej chciałaś w to wierzyć - rzekł.
72
Harriet zmarszczyła brwi. Od początku przypisała mu wszystkie najgorsze cechy. Mogła
tylko siebie za to winić. Nie dawała mu żadnej szansy.
- Dlaczego nie wyprowadziłeś mnie z błędu? -Spojrzała na niego.
- Masz rację, mogłem to zrobić. - Uśmiechnął się.
- Nie uczyniłem tego, bo czułem twoją niechęć. Dla mnie to coś nowego spotkać kogoś,
kto z taką pasją podchodzi do różnych problemów.
Te ciepłe słowa bardzo poruszyły Harriet.
- Z mojego doświadczenia wiem - ciągnął dalej - że większość łudzi interesuje się
głównie tym, co dotyczy bezpośrednio ich samych, i niczym więcej. Ty jesteś inna.
Harriet poczuła się winna. I do tego miała błędną opinię o Dexterze. Tak się pomylić,
zabawne. Tak zabawne, że chciało się jej płakać. Zerknęła na sok, potem znowu na niego.
- Powiedz mi, czy myliłam się sądząc, że postąpiłeś niesprawiedliwie z kierowcami
taksówek, myśląc, że ich wykorzystałeś?
Dexter kiwnął głową, skory do odpowiedzi.
- Zgodziłem się na cenę, jaka nas wszystkich satysfakcjonowała.
Harriet zdała sobie sprawę, że miał rację. Zapłacił im nie tylko uczciwie, ale i hojnie.
Przypomniała sobie oczy kierowcy. Chciała widzieć w nich żal, wiedziała jednak, że
wyrażały wdzięczność. Zrozumiała, co miała na myśli Nabiła opowiadając o jego skromności.
W końcu gdy to pojęła, poczuła się dumna i wzruszona. Zapanowała cisza, Dexter zerknął na
zegarek.
- Powinienem wkrótce wracać do szpitala na spotkanie z architektami. - Po chwili
wahania dodał: - Myślałem o naszyjniku. Powinienem domyśleć się powodu, dla którego go
schowałaś. Nie wziąłem pod uwagę twojej opinii na mój temat. I jeśli rzeczywiście miałaś o
mnie takie zdanie, to dobrze uczyniłaś, że go ukrywałaś przede mną. - Uśmiechnął się.
Wybaczę ci, jeśli ty mi wybaczysz.
Więc uwierzył jej, rozpierało ją szczęście.
- Co mam ci wybaczyć? - spytała.
- To, że cię niesłusznie oskarżyłem. Musiałaś przejść piekło przez te kilka dni, kiedy
nosiłaś amulet w swojej torebce. Zdaję sobie sprawę, że nie byłem miły. Chciałbym cię
przeprosić. - Zamrugał oczami. - Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Wybaczyłaby mu wszystko. Starała się nie okazywać miłości, która ją wypełniała.
- Wybaczam ci - odrzekła. - Teraz rozumiem, dla czego tak postąpiłeś.
Wszystko sobie przebaczyli. Harriet odetchnęła z ulgą.
- Więc co teraz? - spytał Dexter.
73
- Co masz na myśli? - zaniepokoiła się.
- Myślę o nas, co zrobimy dalej?
- Nie wiem. To zależy od ciebie.
- I od ciebie. - Obserwował ją. - Być może, po tym co się zdarzyło, nie chcesz dłużej ze
mną pracować. Może wolisz wyjechać? - Gdy nie odpowiadała, ciągnął dalej: - Osobiście
byłbym wdzięczny, gdybyś została. Ale niezależnie od tego, jak postąpisz i tak postanowiłem
zapłacić ci jak za cały okres pracy.
Z trudnością docierało do niej, co mówił.
- Będę bardzo szczęśliwa mogąc zostać. - Zmieszała się. Może w ten sposób odkrywa
swoje uczucia? - Naprawdę podoba mi się ta praca - dodała.
- Nadajesz się do niej bardziej niż ktokolwiek inny.
- W takim razie zdecydowane - odparła.
Dexter skinął głową i zerknął na zegarek.
- Bardzo żałuję, ale muszę wyjść. Zobaczymy się jutro, jak zwykle na dole. - Wstał,
zostawiając ją na tarasie.
Harriet starała się wszystko od początku uporządkować w głowie. Przez cały czas, kiedy
będą razem pracować, musi kontrolować swoje uczucia. Nigdy nie może zdradzić się, że jest
w nim zakochana. Nie miała prawa go kochać. Należał do Nabili. Nie wiedziała tylko, jak
podołać temu ciężkiemu zadaniu.
Nie powinni nawet się zaprzyjazniać. Najważniejsze, że jej uwierzył. Ale po tych
wszystkich wydarzeniach powstała między nimi jakaś dziwna więz, z którą nie mogła sobie
poradzić.
- Nie pojechałabyś ze mną do kliniki dziś wieczorem? - zaproponował jej kilka dni
pózniej, kiedy wracali z grobowca. - Moglibyśmy zjeść razem kolację, kiedy pozałatwiam
sprawy. Ty, ja i Nabiła, cóż za rozkosz, pomyślała sobie. Starała się na niego nie patrzeć.
Zabolało ją to.
- Dziękuję, ale jeśli nie masz nic przeciwko, zjem kolację w hotelu i pójdę prosto do
łóżka - odpowiedziała urzędowym tonem.
- Jak chcesz. - Nie spuszczał z niej wzroku. - Ale czy nie jest ci czasem nudno i smutno,
gdy tak sama spędzasz wieczory? Pomyślałem, że trochę towarzystwa ci nie zaszkodzi.
Harriet potrząsnęła głową.
- Nie myśl o tym. - Co mogłaby dodać, serce jej drżało. Gdyby tylko wiedział, jak
rozpaczliwie pragnęła jego towarzystwa...
74
Kiedy byli w grotach, całkowicie pochłaniała ich praca, tak że osobisty kontakt między
nimi ograniczał się do lakonicznych rozmów. Ale w innych okolicznościach, w spokojnej
atmosferze restauracji, czy potrafiłaby ukryć cierpienie? Wolała nie ryzykować.
Ciągle czuła na sobie jego wzrok.
- Uwierz mi, jestem zupełnie zadowolona z samotnych kolacji - rzekła, wysilając się na
uśmiech.
Dexter przez moment nic nie mówił. Zmrużył oczy.
- Rozumiem - rzucił po chwili.
Co rozumie? Harriet zdziwiła się, ale nie spytała, o co chodzi. Lepiej omijać ten temat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl