Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się więzniów po prostu. Na
wiosnę "płynął" rzeką las; było
tam wszystko, czego różne
przedsiębiorstwa drzewne po
drodze nie zdążyły wyłapać, i
my, jako ostatnia czata,
wyłapywaliśmy, ile się dało, bo
to był darmowy surowiec dla
naszej fabryki i opał, czym
również my sami byliśmy
zainteresowani. Fajna robota,
męska. Byli tacy artyści, którzy
skakali po tych płynących pniach
aż po główny nurt rzeki; ja do
nich nie należałem, niestety,
ale inni to robili. Gdy potem
suszyliśmy się przy ognisku, to
z ruskim strażnikiem można było
się dogadać, był ludzki. Gdy
widział, że nie chcemy mu zrobić
krzywdy, to pozwalał odejść w
krzaki za potrzebą. I sam
siedział i grzał się. Nieniec
bał się nas, stał z bronią
gotową do strzału i nie pozwalał
zrobić kroku. Mówiło się do
niego: "Grażdanin naczalnik,
chcę się załatwić", a on: "nie,
będę strzelać".
Była również wśród strażników
brygada specjalna łapaczy
uciekinierów. Dobrzy myśliwi.
Uciekinierów traktowali jak
zwierzynę łowną.
Miałem cherlawego kolegę,
drobnego kryminalistę, dobry
chłopak, gorąco mnie namawiał do
ucieczki; nie wiadomo dlaczego
on tak się uparł na ucieczkę, bo
nie miał do kogo jechać. Ale są
tacy ludzie tęskniący za
wolnością bez żadnego powodu.
Namawiał mnie argumentując, że
po zwolnieniu dadzą mi jako
politycznemu w dowodzie paragraf
39 i będzie się to za mną
ciągnęło przez całe życie.
Paragraf 39 - to oznaczało
zakaz meldowania w Moskwie,
Leningradzie, dużych miastach,
morskich portach itd. - lista
"wyjątków" była bardzo długa.
"Więc póki masz szesnaście lat -
mówił - uciekajmy, coś
ukradniemy, złapią, podasz inne
nazwisko, inne miejsce urodzenia
- wtedy wszyscy podawali te
tereny, które przeszły przez
okupację niemiecką, bo nie
zachowały się żadne dokumenty i
nie było sposobu sprawdzenia -
dostaniesz wyrok, dajmy na to,
dwa lata jako kryminalista, i do
końca życia jesteś wolny, nie
jesteś polityczny". Ale ja tak
strasznie bałem się wolności,
tak byłem niepewny, czy dam
sobie radę, że w ostatniej
minucie stchórzyłem. Była
jesień, śnieg już zaczął padać
zmieszany z deszczem, i
wszystkich nas, cały obóz,
zabrali kopać "turnieps", był
ostatni czas, póki ziemia nie
zamarzła. Kopaliśmy do nocy. W
drodze powrotnej zupełne
ciemności, deszcz ze śniegiem,
on mówi: teraz albo nigdy, i
wsunął się do rowu przy drodze.
Przy liczeniu brakuje jednego,
ale w nocy nie doliczysz się, bo
się chowają ci, co przegrali w
karty, i ci, co grają. Rano
alarm, naczelnik, brakuje
definitywnie jednego. Sprawdzają
wedle akt. I dopiero koło
czwartej wiedzą, kogo brakuje.
Daleko nie uciekł. Szefem
brygady gończej był Ukrainiec,
Aopata. Złapali tego mojego
kolegę dopiero na trzeci dzień,
i ty wiesz, że oni go
zamordowali. Posadzili go na
skraju drogi w kucki i skakali
na niego całym ciężarem, te
chłopy potężne, i potem go
przyprowadzili do obozu,
pokazali. Umarł w szpitalu.
Byłem tam u niego pożegnać się.
Jego śmierć posłużyła jako
kolejna porcja strachu dla
innych. Każdy system więzienny
opiera się na strachu, bo
więzniów jest przecież znacznie
więcej niż strażników i więzień
musi mieć w mózgu zakodowane, że
nic nie można zrobić. Dokładnie
tak samo, jak się tresuje psa,
żeby nie zrobił kupy w domu. Ten
strach musi mieć oparcie
faktyczne. Każdy złapany
uciekinier doskonale do tego
służy. Przecież nas, półtora
tysiąca ludzi, pilnowało raptem
sześciu strażników siedzących na
tych "wyżkach" z bronią
jednostrzałową. Co oni mogli
zrobić, gdyby rzuciło się na
nich tysiąc osób?! Zabiliby
kilkunastu i już byliby
rozszarpani. Pamiętam wypowiedz
lekarzy obozowych: "Jak jednemu
pójść na rękę, to wszyscy
będziecie chorzy". Inna skala,
ale to samo. Pytasz, sadyzm?
Nie. Sadyzm lubi krzyki, jęki,
poniżoną ludzką osobę; jest
czymś uświadomionym, a to, o czym
mówię, było raczej koniecznością
obronną niż czystym
upodobaniem...
E.: - Ale ty już wychodzisz na
wolność...
O.: - Kończył mi się wyrok 12
sierpnia 1948 roku, ale coraz
głośniej słychać o tym, że
politycznych nie puszczają na
wolność, tylko skazują na
dożywotnie zesłanie. Idzie to w
formie plotki; od paru osób
zwolnionych dostajemy
zakamuflowane wiadomości, że nie
udało się im zatrzymać tam,
gdzie planowali, nie dostają
zameldowania, każą jechać dalej.
Zwykle w dniu kończącym wyrok
"rozwodzący" mówi: "Ty
zostajesz". Tymczasem mnie nikt
nic nie mówi. Chodzę jeszcze dwa
dni do pracy - nic, pytam
naczelnika, a ten, żebym
poczekał. Ponieważ nie byłem
aktywnym buntownikiem, tylko
biernym - przestałem chodzić do
pracy. Położyłem się na pryczy
nieruchomo, coś mi koledzy
przynosili do jedzenia,
przychodził strażnik, pytał:
"Leżysz?" "Leżę". Nie ruszał
mnie. I tak dwa tygodnie;
wychudłem. W końcu wołają, ale
tak nietypowo, strażnik bierze
mnie i mówi: "Jedziemy do
Archangielska". I pojechaliśmy.
Chodzę znowu po Archangielsku,
chodniki z desek rezonują jak
klawisze, i nic nie mówiąc do
więzienia mnie wsadzają z
jakimiś ludzmi. I tam dopiero
dowiedziałem się, że wiozą nas
na zesłanie. Wszyscy byli w tym
samym położeniu, co ja. Zaczął
się jeden z najciekawszych
okresów mojego więziennego
bytowania. Bo przedtem ogromną
część na Aubiance przesiedziałem
w pojedynce, w Butyrkach po
wyroku byłem krótko, potem w
obozie nie bardzo dobrze sobie
zdawałem sprawę ze skali tego
ogólnokrajowego zjawiska i
dopiero na tym etapie - bo mnie
wiezli tak: Archangielsk,
Wołogda, Moskwa, Kujbyszew
(dawna Samara), Omsk,
Nowosybirsk... Wyjechałem w
końcu sierpnia, a przyjechałem
na miejsce w rocznicę rewolucji,
czyli siódmego listopada. I
dopiero zobaczyłem ten kraj. Po
raz pierwszy te tłumy w
Wołogdzie, siedzieliśmy tam
tydzień. Umarł %7łdanow i ktoś
chyba specjalnie - żeby nas
powiadomić - podrzucił na
spacernik kawałek podartej
gazety z jego portretem w
czarnych ramkach, pamiętam
ogólne podniecenie. Wołogda to
takie miłe, północne miasteczko,
tylko okropne żarcie; ale potem,
posłuchaj! W Moskwie było takie
przepełnienie zesłańcami, że nie
mogli nas z tych wagonów
przewiezć do więzienia
etapowego; chyba z tydzień
siedziałem w Moskwie na
bocznicy, bo więzienia etapowe
pękały. A było to gorsze niż [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org