[ Pobierz całość w formacie PDF ]
interesy z przyjemnościami.
No i w końcu Sunny. Z przemoczoną pieluchą, odparzoną pupą, bezzębnym uśmiechem i
ogromnymi, ciemnoniebieskimi oczami od razu zdobyła jego jego serce.
A jakby tego było mało, poznał przez idiotyczny przypadek kobietę, która w ogóle do niego nie
pasowała. Kobietę z oczami koloru deszczu i ciałem jak z najśmielszych erotycznych snów. Kobietę,
która cichym, gardło-
wym głosem śpiewa, fałszując, kołysanki dziecku zupełnie obcego mężczyzny.
Kobietę, która zwinęła się w kłębek na podłodze i ufnie przytuliła plecami do jego męskości.
Jaks zaklął w duchu, otworzył fiolkę z aspiryną, wyjął dwie tabletki i razem z lekarstwem na
nadkwasotę popił je wodą z kranu. Nie miał obsesji na punkcie zdrowia, wolał jednak żywić
nadzieję, że nikt z pasażerów nie jest nosicielem jakiejś zakaznej, egzotycznej choroby. Tyle osób
dokoła kasłało i kichało, że Sunny łatwo mogłaby coś złapać.
- Są jakieś wieści? - Owijając szczelniej kocykiem śpiącą córeczkę, patrzył, jak Hetty wsuwa się do
ich azylu. Jej spódnica zaczepiła się o tablicę z reklamą wycieczki na Bermudy i przez moment
mignęła mu przed oczami krągła pupa. Bezskutecznie próbował udawać, że tego nie zauważył.
Stres. Tak, to przez niego mężczyzna robi różne głupie rzeczy. I krążą mu po głowie niestosowne
myśli.
- Zatrzymałam się, żeby obejrzeć prognozę pogody w telewizji - odparła Hetty. - Nie masz pojęcia,
co się dzieje. Tornada w Tennessee i Arkansas, powodzie na północnym zachodzie i lawiny gdzieś
we Francji. Ludzie mówią o apokalipsie. Jakaś kobieta upierała się, że to wszystko naturalna kolej
rzeczy i że wbrew ogólnemu przekonaniu wchodzimy w kolejną epokę lodowcową.
- W takim razie spędzimy tu dobre paręset lat.
- No tak, ale co będziemy jeść? Wszystkie stoiska z jedzeniem są zamknięte. Ludzie nie przyszli do
pracy i nie było świeżych dostaw.
- Można się było tego spodziewać - odparł Jaks, bar-
dzo pochłonięty szukaniem w myśli odpowiedniej nazwy dla koloru jej włosów. Tycjan czy raczej
burgund? Ze złotymi refleksami.
Hetty westchnęła i usiadła obok niego.
- Co pomyśli archeolog, kiedy za tysiąc lat trafi na nasze ślady? Z bagażami, zardzewiałymi
samolotami i ruinami lotniska?
- Dojdzie do wniosku, że część z nas zmarła z głodu, a niektórzy zamarzli na śmierć, bo nie umieli
się ubrać odpowiednio do pogody - stwierdził surowo Jaks. -Masz, włóż to - dodał i podał jej swoją
kurtkę.
- Jesteś pewien, że nie będzie ci potrzebna?
Hetty ze swoją niewinnością przypominała mu szarooką gołębicę.
- Jestem pewien. Mam gorącą krew, a ty zaczynasz drżeć.
- Wydaje mi się, że tu wszędzie jest przeciąg, ale to pewnie dlatego, że jestem strasznym
zmarzluchem.
- Jasne! To dlatego w środku zimy paradujesz w letnim stroju.
- Mówiłam ci przecież, że wybieram się na Florydę. Wyglądałabym idiotycznie, wsiadając na statek
w zimowej kurtce, szaliku i czapce.
Jaks nie kontynuował zaczętej dyskusji. I tak dobrze, że w tych warunkach nie skaczą sobie do
gardła. Ludzie zawsze wyładowują swoje frustracje na najbliższych. Widział, jak parę godzin temu
jacyś dwaj mężczyzni pobili się o stary egzemplarz Wall Street Journal".
- Czuję, jak sztywnieje mi kark. Myślisz, że to od spania na podłodze? - spytała Hetty.
- Odpręż się. Opuść ramiona. A najlepiej odwróć się - zaproponował Jackson.
Hetty odwróciła się posłusznie, a on położył ręce na jej ramionach i delikatnie zaczął masować
napięte mięśnie.
- Cudownie - szepnęła. - Boli, ale ten ból jest niezwykle kojący.
Jackson wsunął kciuki pod jej włosy. Były miękkie i jedwabiste, zaś skóra gładka i chłodna. Kiedy
zapragnął, by zamiast rąk znalazły się tam jego usta, przeraził się i zakończył masaż.
- No, to powinno ci pomóc - mruknął.
Hetty westchnęła i oparła się o ścianę. Jaks też westchnął. A to było zupełnie nie w jego stylu.
%7łałował, że nie ma ze sobą laptopa, bo mógłby trochę popracować. Nie przypuszczał jednak, że
będzie to taka długa i skomplikowana podróż.
%7ładnego więcej dotykania, postanowił. Rozum jest zawsze pierwszą ofiarą nadzwyczajnych
sytuacji. Czytał kiedyś o dwojgu zupełnie obcych ludziach, którzy na pięć godzin utknęli razem w
windzie. Facet zdążył się oświadczyć, został przyjęty, a małżeństwo trwało zaledwie trzy tygodnie.
Przez następne kilka godzin Jaks bardzo się pilnował, by nie dotknąć Hetty. A to tylko pogarszało
sprawę. Jego umysł skoncentrowany był cały czas na tym, czego nie powinien robić.
Hetty pewnie też była świadoma rosnącego napięcia. Im bardziej unikali najmniejszego
przypadkowego dotknięcia, tym bardziej jakaś tajemnicza siła przyciągała ich ku sobie. Cholera,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl