[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domu, lecz swym zachowaniem wpłynąłeś na zmianę mojej
decyzji. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Gis, konstru
ując ten plan, chciał jak najlepiej. Szkoda, że po raz pierwszy
w życiu się pomylił. Może pan też powtórzyć swemu kuzy
nowi Brandtowi, że nie zawaham się opublikować w mojej
gazecie artykułu o hipokryzji innego pańskiego krewnego,
wielebnego Homera Blackwooda. Najwyższy czas, by szer
sza publiczność dowiedziała się, jak pan i on traktujecie ko
biety.
Odwróciła się i opuściła gabinet. Ale nie przez drzwi,
tylko korzystając z sekretnego przejścia, zamaskowanego
boazerią. Znała je, gdyż Kapitan niewiele miał przed nią
tajemnic. Natomiast wszystkich innych lubił zwodzić
i wystawiać do wiatru. Podczas gdy domownicy myśleli,
że pilnie pracuje nad czymś w swoim gabinecie, on mógł
oddawać się w drugim końcu domu całkiem innym przy
jemnościom.
Gerard bezmyślnie wpatrywał się w miejsce, gdzie znik
nęła. Nie wiedział, co ma dalej czynić. Nie wiedział też,
czym Homer naraził się tej kobiecie. Co za nowe głupstwo
popełnił, że ta wściekła sufrażystka chce teraz poznęcać się
nad nim w tym swoim szmatławcu? I jak w ogóle dowiedzia
ła się o skłonności Homera do kobiet? Po co pytać, gdy
odpowiedz jest znana. Oczywiście, opowiedział jej o tym
Kapitan.
Pierwszą osobą, którą Gerard spotkał po opuszczeniu ga
binetu, był Brandt. Kuzynowi spieszno było porozmawiać
z nim o krzywdzÄ…cym rodzinÄ™ testamencie, tymczasem za
skoczony został pytaniem: Skan Anula43, przerobienie pona.
- Co to za nowe szaleństwo popełnił nasz Homer, że ta
Slade chce go obsmarować w swojej gazecie?
O takim a nie innym rozporządzeniu przez zmarłego swo
im majątkiem Gerard nie chciał dyskutować. Wiedział, że bę
dzie jeszcze musiał przejść przez czyściec skarg i żalów mat
ki i ojca. Dodatkowych utyskiwań po prostu nie zniósłby.
Brandt znalazł się w sytuacji człowieka, który zaszedł do
restauracji zjeść krwisty befsztyk, a mówią mu, że to lokal
dla jaroszy. Podobnie jak wszystkim, tak i jemu leżał na ser
cu los fortuny Schuylerów. Miał nadzieję, że Gerard, który
formalnie dziedziczył, ma jakiś jasny pogląd na tę sprawę.
Tymczasem jednak musiał odpowiedzieć na zadane pytanie.
- No cóż, chciałem jakoś temu zapobiec, oczywiście w tro
sce o dobro rodziny. Zapewne trudno będzie ci w to uwierzyć,
ale Kapitan wydał go przed nią, opowiedział jej o wszystkich
jego sprawkach. Słyszałem na własne uszy, jak po jednym z
kazań Homera, w którym nasz wielebny piętnował grzech i nie-
moralność, wykrzyknął, że nie ma nic przeciwko świętemu ła
jącemu grzeszników, lecz krew w nim się burzy, gdy taki nie
poprawny stary wszetecznik wskazuje innym prostÄ… drogÄ™ cno
ty. Kapitan nie znosił hipokryzji, dlatego namówił ją, by zajęła
się starym oszustem w swojej gazecie. I gdyby nie nagła śmierć
Kapitana, pewnie artykuł o Homerze już by się ukazał. Torry
Slade zebrała niewątpliwie wszystkie materiały na temat pro
wadzenia siÄ™ naszego kuzyna na przestrzeni ostatnich dwudzie
stu lat. A już na sto procent wspomni o jego romansie z żoną
Mertona Spencera...
Brandtowi w końcu udało się odetchnąć. Do tego stopnia
zatracił się w mówieniu, że aż w kącikach jego ust pojawiła
siÄ™ piana.
- Tak, Homer od lat hula na całego - przyznał Gerard na
swój zwykły sardoniczny sposób. -I utrzymujesz, że ona ma
w ręku dowody, a nie opiera się tylko na plotkach i pogłoskach?
- Wiem to z jej własnych ust. Gdy niedawno spotkałem
się z nią w sprawie Homera, powiedziała mi, że jest w posia
daniu obciążających go listów, choć Bóg raczy wiedzieć, ja
kim sposobem znalazły się w jej posiadaniu. Prosiłem ją, by
nim zdecyduje się zniszczyć jego reputację, pomyślała o ca
łej naszej rodzinie. Odparła na to, że świat powinien zostać
powiadomiony o jego hipokryzji. Homer w jej oczach jest
przykładem moralisty, który w tajemnicy przed wszystkimi
praktykuje niemoralność. W gruncie rzeczy jednak powoduje
nią całkiem kobieca stronniczość. Czuje się obrończynią ko
biet wykorzystywanych przez mężczyzn. Nadchodzą czasy,
Gerardzie, gdy tacy Homerowie, nazwijmy ich po imieniu,
psami na kobiety, będą stawiani pod pręgierzem opinii pub
licznej.
- Z drugiej strony zaroi się od krzyżowców w spódnicach
- rzekł z przekąsem Gerard. - Myślę tu o naszej pani Slade.
Ciekaw jestem tylko, jak w kontekście sprawy Homera
usprawiedliwi swojÄ… rolÄ™ kochanki Kapitana.
Brandt podrapał się po głowie.
- Obawiam się, że ta diablicą ma odpowiedz na wszyst
ko. Gdy bowiem we wspomnianej rozmowie wytknÄ…Å‚em jej
tę oczywistą niekonsekwencję, odparła, że ona i Kapitan nie
ukrywali swego zwiÄ…zku pod maskÄ… cnoty. Ona chce zwal
czać hipokryzję, nie zaś niemoralność jako taką.
Mimo woli Gerard poczuł coś w rodzaju szacunku dla
osoby, która miała odwagę realizować swoje zasady w pra
ktyce, jakkolwiek wątpliwe by one były.
- Sądzę, że mówi prawdę, gdy przyznaje się do posiada
nia niezbitych dowodów - rzekł z powagą w głosie. - Ina
czej musiałaby się liczyć z oskarżeniem o zniesławienie.
- Racja - przyznał Brandt, cokolwiek już zmęczony te
matem. - Prawdą wydaje się również, że Kapitan walnie do
pomógł w ich zdobyciu. Nienawidził Homera i chciał, by do
brano mu się do skóry.
Gerard zamyślił się. Sytuacja nie była wesoła. Należało
podjąć zdecydowane działania. Po skandalu z testamentem,
o którym jutro dowie się cały Nowy Jork, Schuylerom gro
ziła kolejna kompromitacja. Mogło to mieć fatalne skutki dla
przyszłości rodziny.
- Będę próbował wytrącić jej broń z ręki. Między innymi
użyję argumentu, że dziedzicząc część majątku Kapitana, sta
ła się niejako członkiem naszej rodziny. Powinna dać się
przekonać.
Brandt potrząsnął głową.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl