Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Interesuje mnie tylko, czy da sobie pani radę sama w najgor-
szej dzielnicy jednego z najbardziej niebezpiecznych miast
świata. I sądzę, że jednak mnie pani potrzebuje. Taka kobieta
jak pani nie zajdzie daleko sama na ulicach Bangkoku.
Znowu go popchnęła.
- Spróbuję powiedzieć to spokojnie: pańska pomoc jest
mi niepotrzebna. Proszę odejść.
- Nie znoszę przemocy. Ani naiwności i głupoty. Niech
się pani opamięta.
Rebeka nigdy dotąd nie uderzyła nikogo ze złości, nawet
wtedy, gdy była małą dziewczynką, ale tym razem zwinęła
dłoń w pięść i rąbnęła Kasha w tors. I nie było to słabe stuk-
nięcie, ale klasyczny prawy sierpowy, któremu towarzyszył
głuchy odgłos. Reakcja Santellego była szybka, tak szybka,
jakby specjalnie ćwiczył refleks tylko po to, żeby odparować
ten właśnie cios. Skoczył w przód, zakleszczył dziewczynę
w ramionach i rozciągnął na gołym szarym materacu, wci-
skając nogę między jej kolana. Rebeka leżała przygnieciona
ciałem mężczyzny i tylko stopy zwisały jej nad podłogą. Na
twarzy Kasha malowała się wściekłość. Rebekę zmroziła
i zahipnotyzowała intensywność jego spojrzenia.
- Nie jest pani tak twarda, jak pani sądzi - powiedział
niskim, gwałtownym głosem. -I bez względu na to, czy gar-
dzi mną pani, czy nie, jestem dla pani jedynym ratunkiem.
To naiwne z pani strony zachowywać się jak grzeczna
dziewczynka ze szkółki niedzielnej w oczekiwaniu, że resz-
ta świata padnie przed panią na kolana.
S
R
Usiłowała się wyśliznąć, ale przycisnął ją całym ciężarem
ciała.
- Niepotrzebna mi taka pomoc.
- Może pani nie zauważyła, panno Brown, ale ma pani
kobiece kształty. Już samo to może wpędzić panią w poważ-
ne tarapaty w tym rejonie miasta. Na nieszczęście, pani ciało
jest w dodatku atrakcyjne, a do tego ma pani niebrzydką
twarz. Znajdzie się wielu mężczyzn, którzy słono by zapła-
cili, żeby mieć panią na tym łóżku, ubraną tylko w pani wy-
jątkowo gładką różową skórę i, panno Brown, wcale by ich
nie obchodziło, czy pani tego chce. Nie obchodziłoby ich
nawet, czy w ogóle jest pani przytomna. Ma pani szczęście,
bo pomimo tego, co pani o mnie myśli, nie jestem tego ro-
dzaju mężczyzną. Ale proszę mi wierzyć, moja nieznośna,
irytująca panno Brown, ja wiem wszystko o burdelach i o
tym, co się tam dzieje z ludzmi. A teraz może przestanie
mnie pani wreszcie okładać pięściami. Proszę się lepiej dać
stąd wyprowadzić.
Poczuła, jak napinają się mięśnie jej szyi, i uświadomiła
sobie, że wyszczerzyła na niego zęby. Doprowadził ją do ta-
kiego stanu, że niemal zaczęła prychać jak przyparty do mu-
ru kot. Wystraszyła ją trochę własna tak gwałtowna reakcja.
Polizała wargi i rzekła, starając się zachować panowanie nad
sobą:
- Zrobię wszystko, co pan zechce, byle tylko nie zmiaż-
dżył mnie pan na śmierć i przestał udzielać mi pouczeń.
- Czy to oznacza zgodę?
- Tak.
Wypuścił ją z objęć, po czym - oddychając spokojnie -
zsunął się z niej i wyprostował. Popatrzyła na niego chmur-
nie i usiadła, obciągając podarte ubranie. Pomyślała, że gu-
ziki musiały zostawić na jej dekolcie czerwone ślady.
- Proszę - powiedział Santelli, tym razem cichym, życz-
liwym głosem.
Nie podziękowała mu, kiedy zdjął koszulę i narzucił jej
na ramiona. Bez słowa chwyciła poły i skrzyżowała ręce na
piersiach. Buntownicze spojrzenie Rebeki zatrzymało się na
jego nagim torsie, który okazał się tak wspaniały, jak to sobie
S
R
wyobrażała - złoty i muskularny, z kręconymi czarnymi
włosami. Pospiesznie odwróciła wzrok, chociaż doskonale
zdawała sobie sprawę, że jej spojrzenie zostało zauważone.
- W porządku - odezwał się jakoś dziwnie. - Ma pani
prawo podziwiać moje ciało, ponieważ ja przed chwilą za-
chwycałem się panią. - Powiedział to z taką przesadą, że
musiała się roześmiać, choć czuła się zmęczona. On zaś pod-
niósł jej rękę do swej piersi, położył płasko na owłosionym
ciepłym torsie, a następnie odsunął dramatycznym gestem.
- Dość - powiedział z kamienną twarzą. - Dość, albo za-
cznę krzyczeć.
Znowu się roześmiała i pochyliła głowę, obejmując ją rę-
kami. Zmiech przerodził się w czkawkę, a po chwili - w roz-
paczliwe łkanie. Kash pogłaskał Rebekę po ramieniu.
- Ja tylko chcę się spotkać z Mayurą Vatan - powtórzyła
uparcie. - Jeżeli będę zmuszona wynająć sobie kogoś do
ochrony, zrobię to. Może pan myśleć o mnie, co chce. Nie
ufam panu, tak samo jak pan nie ufa mnie, ale jeżeli rzeczy-
wiście nie był pan zamieszany w tę całą dzisiejszą historię,
doceniam pana poświęcenie.
- Jak to się stało, że zranili panią w szyję?
- Zerwali mój naszyjnik.
- Czy potrafiłaby pani powiedzieć dlaczego?
- Jeśli nawet bym potrafiła, nie zrobię tego.
Chcąc być od niego jak najdalej, w końcu zsunęła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org