[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pózno.
Poczciwa wielkoduszna Yvonne zrobiłaby niemal wszystko, by uniknąć
konfliktów. Ale dla Jolie tak jak dla Therona cena zachowania pokoju była zbyt
wysoka. Miała nadzieję, że wspólnymi siłami uda im się osiągnąć oba cele: ona
odzyska pełną kontrolę nad Belle Rose, a on oczyści Lemara z zarzutu popełnienia
podwójnego morderstwa.
Rzuciła walizkę na tylne siedzenie samochodu, a potem usiadła za kierownicą i
włączyła silnik. Sięgnęła do torebki po komórkę, wybrała numer domowy Cheryl i
przyłożywszy telefon do ucha, wrzuciła wsteczny bieg. Cheryl odebrała po piątym
sygnale.
Halo?
Cieszę się, że cię złapałam, zanim wyszłaś do pracy.
Jolie?
Tak. Słuchaj, nie wracam dzisiaj do Atlanty. Zostaję tu na parę tygodni, więc
musisz mnie zastąpić w robocie.
Stało się coś złego?
Właściwie nie. Potrzebuję tylko trochę czasu, żeby rozwiązać pewien drobny
problem.
Minęła zakręt na brukowanej drodze i jej oczom ukazały się tyły rezydencji. Gdy
przyjechała wczoraj do Sumarville, czuła się trochę dziwnie i nie na miejscu. Teraz
ogarnęło ją nagłe poczucie swojskości.
Wracała do domu. Przeprowadzała się. Przejmowała rządy!
Czy rzeczywiście jest gotowa porzucić życie w Atlancie i zrezygnować z
codziennych kontaktów w biurze i bezpośredniego doglądania interesów, żeby
naprawić niesprawiedliwości sprzed dwudziestu lat? Dlaczego po prostu nie
pozwolić Georgette zostać w Belle Rose? I jakie miało teraz znaczenie, czy Lemar
został wrobiony w morderstwo? Czy dobrze robi, odsuwając na bok własne sprawy
tylko po to, żeby dokuczyć macosze?
I czy rzeczywiście ma w sobie dość odwagi, by zmierzyć się z myślą, że skoro
Lemar był niewinny, gdzieś w pobliżu może się czaić prawdziwy morderca, który
nie zawaha się przed niczym, żeby powstrzymać ją i Therona przed wznowieniem
śledztwa?
Urządzę domowe biuro tak szybko, jak się da powiedziała do Cheryl. Będę
zarządzać firmą z Belle Rose, dopóki... Dopóki nie przepędzę Georgette z
posiadłości mojej matki. Dopóki Theron nie przekona prokuratora okręgowego,
żeby wznowił dochodzenie. Mam nadzieję, że zabawię tu nie dłużej niż kilka
tygodni, ale liczę się z koniecznością zostania na miesiąc... albo dwa. Boże,
proszę, tylko nie tak długo!
Miesiąc albo dwa?! wykrzyknęła Cheryl. Co się, do cholery, dzieje? Nie
chciałaś nawet pojechać na pogrzeb, a teraz mówisz, że zamieszkasz z macochą.
Co jest grane?
Muszę kończyć oznajmiła Jolie, parkując samochód na tyłach domu. Jutro
zadzwonię i wprowadzę cię we wszystkie szczegóły. W tej chwili przygotowuję się
do objęcia swojej własności.
*
Cała rodzina, nawet wujek Parry, siedziała już przy stole, gdy Mallory zeszła do
jadalni. Jej matka obstawała przy tym, by wszystkie posiłki podawano w jadalni
Clarice przekonała ją, że wymagają tego zasady etykiety. Chociaż Mallory bardzo
kochała starą zbzikowaną ptaszynę, jak nazywał ją wujek Parry, wolałaby, żeby
matka nie przywiązywała tak wielkiej wagi do opinii Clarice Desmond. Raz nawet
poskarżyła się ojcu, że ciotka Clarice, która tak naprawdę nie była jej ciotką ani
żadną krewną, ustala wszystkie reguły. Tata przytulił ją wtedy i przypomniał, że
mama czuje się niepewnie, bo urodziła się w biedzie, a najbardziej na świecie
pragnie stać się wytworną damą z Południa.
Co za idiotyzm! Myślała tak wtedy i nie zmieniła zdania do dziś. Czy to ważne,
co sądzą inni? Royale'owie są przecież bogaci, a jej ojciec należy do najbardziej
wpływowych ludzi w Missisipi. Poza tym to wiek XXI, a nie XIX. Drzewa
genealogiczne, przodkowie walczący w wojnie secesyjnej, tradycje z czasów, o
których wszyscy dawno zapomnieli, nie mają już znaczenia. Liczą się pieniądze i
władza. Dlaczego matka nie potrafiła tego pojąć? Max to rozumie. Tata nauczył go,
że gdy chodzi o kogoś z dostatecznie rozległą władzą, ludzie są w stanie
przymknąć oko na pochodzenie i wady charakteru. Teraz, kiedy taty zabrakło, Max
zajmie jego pozycję.
Nie powinnaś schodzić na śniadanie w pidżamie, zwłaszcza tak nieskromnej
skarciła ją Georgette.
Nieskromnej? Prześwitująca bluzka byłaby nieskromna. Albo stringi. Albo
bikini z małymi trójkącikami ledwo zasłaniającymi sutki. Mallory ziewnęła,
przeciągnęła się i spojrzała na swoje satynowe bokserki i podkoszulek. Już chciała
odpowiedzieć matce, ale poczuła na sobie wzrok Maksa. Spojrzała na brata i
widząc jego surową minę, ugryzła się w język. Max miał rację matka zasługiwała
na szacunek. A teraz, po śmierci taty, była jeszcze bardziej krucha niż zwykle.
Pójdę na górę i włożę coś innego zaproponowała Mallory.
Nie trzeba, kochanie odparła Georgette. Dzisiaj przymkniemy na to oko.
Dziękuję, mamo.
Mallory znów spojrzała na Maksa. Jego wargi zadrgały, a kąciki ust uniosły się
lekko. Prawie się do niej uśmiechnął. Biedny Max. Rzadko się uśmiechał,
zwłaszcza ostatnio.
To kiedy spotykasz się z Garem, żeby zrobić coś z testamentem? zapytał
Parry siostrzeńca, po czym wpakował do ust łyżkę mamałygi.
Mallory wyczuwała napięcie przy stole. Emanował nim Max. Matka. I ciocia
Clarice. Pomyślała, że najlepiej by było, gdyby Jolie Royale znikła z powierzchni
ziemi. Dlaczego tata zapisał jej jedną trzecią majątku? Dlaczego zostawił jej Belle
Rose? Jolie była dla niego okrutna, traktowała go jak trędowatego, ani razu nie
przyjechała z wizytą.
Myślę, że Gar powinien powiedzieć sędziemu, z jaką pogardą i nienawiścią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl