[ Pobierz całość w formacie PDF ]
byli jedynie kolegami, chociaż szanowali się wzajemnie. A pan Keeble, czujny odzwierny - tylko
sympatyczną znajomością.
Jeszcze kilka razy przekonała się o uprzejmości wicehrabiego. Partnerował na przykład przy grze
pani Moss, mimo że nikt inny się do tego nie kwapił. Dama ta była przygłucha i roztargniona, wciąż
się myliła i zagrywała złą kartą, jeśli już musiała podjąć
jakąś decyzję. A kiedy obydwoje zostali doszczętnie ograni, udało mu się ją przekonać, że nastąpiło
to wyłącznie z jego winy.
Kiedy po nabożeństwie niedzielnym usłyszała, jak pastor dziękuje pannie Honeydew za przybycie do
kościoła, mimo że wcześniej padało, okazało się, że wicehrabia przyjechał po nią krytym powozem,
tak by nie zmokła i zdążyła na czas.
Edgecombe zdradził Frances i Susannie, że gdy razem z Raycroftem i Whitleafem objeżdżali farmy,
wicehrabia poszedł pogawędzić z żonami farmerów, które akurat rozwieszały pranie. Pół godziny
pózniej zastali go, jak bez surduta i z gołą głową stał na drabinie, poprawiając sznur do bielizny,
wiszący zbyt nisko nad ziemią. Kobiety i dzieci z sąsiedztwa tłoczyły się wokoło.
- No i wszystkie patrzyły w niego jak w obrazek - dodał hrabia ze śmiechem.
Widywała go codziennie, chociaż krótko. Oboje przykładali do tego dużą wagę. Susanna nie chciała
wywoływać plotek i robić Frances kłopotu. Zawsze jednak zamieniali ze sobą kilka słów. Zaczęła
wyczekiwać tych chwil, jakby były najważniejsze z całego dnia.
Spytał ją na przykład, po partii kart z panią Moss, czy może nalać jej herbaty. A gdy się zgodziła,
poprosił Dannena, który siedział przy niej, aby ustąpił mu miejsca tak, by mógł
dodać do herbaty odpowiednią ilość mleka i cukru. Rozmawiała wtedy z Dannenem prawie od
godziny, słuchając jego opowieści o Szkocji, w większości już jej dobrze znanych.
- Widziałem, że umiera pani z nudów - szepnął.
- Ależ skąd! - zaprotestowała ze zgorszeniem. - Nie jestem osobą zle wychowaną.
- Nie powiedziała pani jednak: Wcale się nie nudziłam ! Tak czy inaczej wybawiłem panią z
opresji. Od czegóż są przyjaciele?
Zaśmiała się i gawędzili jeszcze chwilę, dopóki pan Crossley i panna Krebbs do nich nie dołączyli.
Któregoś popołudnia zajechał przed Barclay Court z rodzeństwem Raycroftów i wszyscy troje zostali
na herbacie. Kiedy Raycroft chciał się już żegnać, Rosamonda zaprotestowała, pragnąc obejrzeć
akwarele przywiezione przez Frances z Wiednia. Raycroft przedłużył więc pogawędkę z hrabią,
Frances zabrała Rosamondę do siebie, a Whitleaf zaprosił Susannę na spacer po tarasie.
Opowiedział jej wtedy o swoich studiach nad autorami klasycznymi w Oksfordzie i widać było, że
studiował ich naprawdę, a nie tylko tracił czas na błahe rozrywki.
Zaczęła o nim coraz lepiej myśleć.
Następny dzień był zimny i wietrzny, ale Susanna i Frances postanowiły pójść do wsi, żeby
zaczerpnąć świeżego powietrza. Frances niosła koszyk zjedzeniem dla swojej byłej gospodyni, która
miesiąc wcześniej skończyła osiemdziesiąt lat. Susanna chciała kupić
wstążki, żeby odświeżyć suknię, w której postanowiła iść na bal.
Wyjaśniła to Whitleafowi, którego spotkały na głównej ulicy. Wicehrabia zaproponował, żeby
Frances poszła dalej sama. On zaś towarzyszył Susannie do wiejskiego sklepiku, zaprosił ją do
miejscowej oberży na lemoniadę i ciasto, a pózniej odprowadził ją i Frances do Barclay Court,
twierdząc - mimo protestów hrabiny - że nie potrafi oprzeć się
przyjemności trzymania dwóch dam pod ramię i prosi, by go jej nie pozbawiać.
- Nie będę aż tak okrutna - odparła ze śmiechem Frances, przyjmując ofiarowane jej ramię. Susanna
przyjęła drugie.
Whitleaf rozmawiał z nimi o muzyce. Najwyrazniej miał talent do konwersacji i potrafił się nim
posłużyć. Nie brakowało mu też wiedzy.
Susannę rozczarował tylko fakt, że nie poprosił, by zarezerwowała dla niego taniec na balu. No, ale
co najmniej cztery tańce miał zarezerwowane dla młodych dam z sąsiedztwa.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl